Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2013, 23:25   #5
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Dziś w godzinach wieczornych znaleziono martwą Laurę Clark zwaną też Laurą Szczęściarą.

Słowa prezentera wiadomości odbijały się echem w jej głowie długo po tym, jak ten skończył mówić. Po tym jak zakończył się program informacyjny a z wielkiego ekranu telewizora zniknął dziennikarz w eleganckim garniturze. Długo po tym, jak zastąpiły go przygłupie, ubrane w wyzywające ciuchy gwiazdki kolejnego reality show.

To przecież niemożliwe. Gdyby to była ona… - w głowie Any kłębiły się straszne myśli – gdyby to była ona wiedziałabym. Wiedzielibyśmy wszyscy. Prawda…?

Co byście wiedzieli? Przecież to może być ona – jej podświadomość jak zwykle była pesymistką.
A może chłodną realistką?

- Nie, to na pewno zwykły zbieg okoliczności! – powiedziała do siebie. Chyba trochę zbyt głośno, bo aż podskoczyła lekko przestraszona. Po chwili podskoczyła po raz kolejny, tym razem słysząc domofon.

- Tak? – spytała rozkojarzona nikogo się nie spodziewając.

- Pizza dla pani, pani Clark – usłyszała ciepły głos portiera – wpuścić?

- Ach, tak – mruknęła – tak, tak proszę.

***


Wanna pełna gorącej wody jak zwykle działała kojąco na ciało i duszę. Rozluźniała spięte mięśnie, delikatnie muskała skórę, a subtelny zapach olejku do kąpieli pozwalał się zrelaksować, odprężyć i zapomnieć o wszystkim. A do tego pyszne, kaloryczne i super niezdrowe żarcie, na które mogła sobie pozwalać bez żadnych nieprzyjemnych konsekwencji objawiających się zbędnymi centymetrami tu i ówdzie!
Można by to uznać za wieczór idealny, gdyby nie fakt, że przez jej głowę cięgle przewijało się nazwisko Clark, Laura Clark. W dodatku ta mafia, tajemnicza śmierć, gangsterskie porachunki, kasyna, Las Vegas… Nie, to mogłaby być fabuła jej kolejnej książki, a nie do cholery realne życie. A już na pewno nie życie małej Laury!

Owinięta białym ręcznikiem poszła do sypialni, która stanowiła jej ulubioną część dużego apartamentu.


Pokój był mały, przytulny i zupełnie różny od reszty nowocześnie umeblowanej przestrzeni. Po kilku minutach zapadła w twardym spokojny sen.

***

Otworzyła oczy i przeciągnęła się ziewając głośno. Promienie słoneczne wpadające przez niedokładnie zasunięte zasłony raziły ją w oczy. Już dawno nie czuła się tak wyspana. Wstała szybko, ponownie zawinęła się w ręcznik, który wieczorem wylądował na wielkim, błękitnym fotelu i ruszyła szybko w stronę lodówki.
Szklanka zimnego soku pomarańczowego stanowiła wspaniały początek dnia. Zerknęła na zegarek, by uświadomić sobie, że spała prawie do południa, po czym wyszła na balkon. Z perspektywy 9 piętra Miami wyglądał wspaniale. Nie, zawsze wyglądało wspaniale, Annabell kochała to miasto.
Dzień był piękny, wiec postanowiła pójść na plaże, by w końcu porządnie wypocząć i przy okazji złapać trochę koloru. Nazajutrz czekały ją kolejne nudne rozmowy na temat filmowej obsady adaptacji jej powieści. Nie rozumiała Hollywood. Nie zatwierdziła jeszcze poprawek do swojego scenariusza, który mimo jej oporów postanowiono uczynić „bardziej filmowym” a producenci już kompletowali obsadę.
Cóż, teraz nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać. Przeciągając się lekko podeszła do sterty książek czekających na przeczytanie. Na jej szczycie leżał „Krew tańsza niż woda” autorstwa Teodora Wuornoosa.
Paskudna okładka – zdążyła pomyśleć wkładając do książki leżącą pod ręką kartę tarota, po czym książkę wraz z niecodzienną zakładką wrzuciła do dużej, plażowej torby.
Wzięła szybki prysznic, wskoczyła w kolorowe bikini i plażową sukienkę, zebrała potrzebne rzeczy i po 15 minutach była już w podziemnym parkingu koło swojego Jeepa Grand Cherokee.


Leżenie plackiem na plaży i błogie nicnierobienie zakłócił sygnał telefonu dobiegający z dna torby. Annabell bezceremonialnie wysypała wszystko na stojący obok wolny leżak, po czym w ogromie niekoniecznie potrzebnych rzeczy znalazła telefon.

- Hej Sophie, co słychać? Może masz ochotę przyjechać na plażę? – zapytała wesoło odpierając telefon.

- Witaj – powiedziała spokojnie. W głowie pisarki zapaliła się czerwona lampka, coś było nietakt.

- Sophie, wszystko w porządku? Masz taki… spokojny głos.


- Żartujesz, miałam cię spytać… cholera Ana, nie oglądałaś od wczoraj żadnych wiadomości co?
Przez moment panowała pełna napięcia cisza.

- Laura Szczęściara – pisnęła cicho Annabell – jak mogłam o tym zapomnieć. Dowiedziałam się wczoraj, i totalnie wyleciał mi to z głowy – jej głos zaczął się łamać. – Myślisz, że to może być ona?

- Spokojnie Ana – głos agentki był łagodny ale i rzeczowy – zleciłam już Filipowi poszperanie w sieci i w – zawiesiła na chwilę głos – przeszłości tej dziewczyny. Wieczorem cię poinformuję. I nie martw się na zapas Ana, to pewnie zwykły zbieg okoliczności – powiedziała, choć sama w to nie wierzyła.

- Mam nadzieję, Boże jak ja mogłam o tym zapomnieć. Przecież to może być…

- Nie obwiniaj się – Sophia weszła jej w słowo. – Odpoczywaj i nie martw się niepotrzebnie. Pa – rzuciła i rozłączyła się.

Uroki beztroskie odpoczynku szlag trafił. Annabell wrzuciła do torby telefon i resztę rzeczy. Wzięła do rąk książkę, musiała się czymś zająć, a dobra lektura była w tym momencie jedynym ratunkiem. Przekartkowała ją szybko. Z „Krewi tańszej niż woda” wypadła ładnie ilustrowana karta tarota – Papieżyca, przypominając tym samym o dziwacznej wiadomości, którą wczoraj odczytała.

Maski opadły. Łowy się rozpoczęły. Dopełnił się czas rytuału.

Co to do cholery oznacza? Jeśli ta karta to chwyt reklamowy a trzy krótkie zdanie są tytułami jakiejś filmowej lub książkowej trylogii to ktoś ma genialnych specjalistów od promocji.
Trzeba to sprawdzić.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline