Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2013, 14:36   #10
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Susan obudziła się, pościel wręcz kaleczyła jej ciało. W głowie miała mętlik, co się stało, zemdlała robiąc test ciążowy? A może obudziła się po aborcji, ustalili z Kevinem, ze nie chcą tego dziecka? Bzdura, przecież by nie skrzywdziła Billego… Jakiego dziecka, przecież nie jest w ciąży! Gdzie jest Kevin, gdzie ten skurwiel.. a Pati?

Spróbowała otworzyć oczy, ale nie udawało się, ciało jej nie słuchało… Myśli pojawiały się i znikały, porwane, niewyraźne, jak skrawki poszarpanej kartki, nie dawały się ułożyć w żadną całość. Nagle pod zamkniętymi powiekami zaczęły się pojawiać obrazy, coraz szybciej i szybciej, jakby ktoś puszczał niekończący się film: most linowy, pomost na jeziorze, znowu most.. spada? Przechodzi? Skąd tutaj mosty? W szpitalu? Gdzie w ogóle jest? Chciała zawołać, ale nie mogła wydobyć głosu. Znowu most, mostek, pomost, most linowy.. wąskie, niebezpieczne.. spadnie? Mostki zniknęły, Susan krzyknęła przeraźliwie, chciała krzyknąć: zobaczyła nieprzebrane rzesze gryzoni, myszy, Może szczury, było ich coraz więcej. Niepokojąca muzyka, teraz ją usłyszała, wwiercała się w mózg. Krzyknęła znowu, było ich za dużo, wszystkiego było za dużo, krzyk rozrósł się, rezonując w jej czaszce, aby w końcu zepchnąć ja w ciemność.

----

Pat? Słyszała głos przyjaciółki, to dobrze, nic jej nie jest.. pani Newman, to ona, prawda? Szpital? coś się stało?

----

- Dzięki Pati – Susan usiadła i sięgnęła po kubek. Napiła się, obrzucając przyjaciółkę badawczym spojrzeniem. To dziwne, nie zauważyła na twarzy tamtej żadnych siniaków ani innych zadrapań.
Tak długo była nieprzytomna? Niemożliwe…
- Jak się czujesz? Co z Kevinem? – wyrzuciła szybko pierwsze pytanie, aby zrobić miejsce dla następnych, bardziej (co musiała przyznać ze wstydem, zażenowana swoim egoizmem) nurtujących - Byłam w szpitalu, tak? Coś się stało?
- Spokojnie Sus - głos Pat był niepewny i jakby wystraszony - Nie chcę, abyś znowu dostała jakiegoś ataku i mi tu zemdlała. Ja rozumiem, że to jest dla ciebie wszystko bardzo trudne, ale zrozum dla mnie też. Ja wiem, że pewnie masz mnie za najgorszą sukę, ale przysięgam ci, że dopóki byłaś z Kevinem, to mnie i jego nic nie łączyło. A jak powiedziałaś mi, że między wami wszystko skończone, to po prostu… no tak, jakoś wyszło. Kevin to świetny facet… rozmawiałyśmy przecież o tym… co prawda tak teoretycznie, co by było gdyby, ale ja myślałam, że ty wszystko rozumiesz… Przecież inteligentna z ciebie babeczka i jak powiedziałaś “mi to by było wszystko jedno. Facetów się miewa od czasu do czasu, a przyjaciółki są na lata, a czasami na całe życie” Dla mnie to było jednoznaczne, że nie masz nic przeciwko temu, że ja i Kevin… a teraz takie dramaty urządzasz. Trzeba mi było od razu powiedzieć.
Susan odchrząknęła.
- Jakie dramaty?
- Jak to jakie? - zdziwiła się Pat. Po chwili jednak uspokoiła się i z troską spojrzała na przyjaciółkę - Ty nic nie pamiętasz, co? Lekarz mówił, że możesz mieć problemy z pamięcią. Jakby ci to powiedzieć… wymieszałaś butelkę whiskey z fiolką tabletek i znaleźli cię nieprzytomną na planie zdjęciowym w twojej przyczepie.
- Kiedy? - zapytała. - Znaczy, który jest dzisiaj? Ile czasu minęło?
- Wczoraj. Dziś jest dwudziesty piąty - odparła spokojnie Pat. - Nie bój się nie ominęło cię zbyt wiele. Na szczęście lekarze się spisali. To po części zasługa Kevina - dodała półszeptem.
Susan myślała gorączkowo. To wszystko nie miało sensu. Najmniejszego. A może jednak miało? Chyba bardziej prawdopodobne było, że przesadziła z alkoholem (co jej się wcześniej, czasem, zdarzało) niż to, że ktoś podmienił zdjęcia w aparatach i Kevin okazał się sadystycznym palantem… Z naciskiem na “sadystycznym”, palantem był zawsze.
- Ok - powiedziała powoli. - Czyli ze po zdjęciach urżnęłam się w przyczepie. Wiadomo dlaczego?
- To chyba ty powinnaś wiedzieć - powiedziała nieśmiało. - Twój agent mówił, że krzyczałaś o zemście, o tym, że nienawidzisz Kevina, mnie, swojej matki i ogólnie klęłaś na cały świat. Tylko to było jeszcze w czasie zdjęć. Wyżywałaś się na wszystkich i ogólnie miałaś fatalny nastrój. W szpitalu też coś mamrotałaś o zemście i to tym, że wszystkich nienawidzisz. Przykro mi to mówić Sus, ale ty chyba ostatnio za dużo pijesz. Ja wiem, że rozstanie z Kevinem cię rozbiło, ale na tym się świat nie kończy. Masz świetną pracę, dom, szansę na wielką karierę… jakiegoś faceta wcześniej, czy później znajdziesz.
- Pati, to tobie kompletnie odwaliło - stwierdziła Susan z niesmakiem. - To przecież ja wywaliłam tego dupka Kevina, zresztą słusznie, jak widać, skoro ciebie potem obił… Mam go w nosie, rozumiesz? Może, rzeczywiście, zdarza mi czasem wypić o jeden kieliszek za dużo, ale przecież nie przez Kevina, na Boga!
Wyciągnęła rękę i podniosła komórkę.
“Melody, przyjedź do mnie do domu, jak najszybciej, bardzo cię proszę” wprowadziła smsa.
- Nie pamiętasz już? Sama do mnie dzwoniłaś, Kevin cię pobił, wczoraj rano… byłam u ciebie, przez to spóźniłam się na zdjęcia, może dlatego byłam podenerwowana…

Kobieta patrzyła na Susan z coraz większym przerażeniem. Wysłuchała ataku przyjaciółki i przez kilka sekund nie wiedziała, co ma powiedzieć. Usta to się jej otwierały, to znowu zamykały.
- Słuchaj - zaczęła ostrożnie - ja widzę, że tu dla mnie nie ma miejsca. Ty kompletnie zwariowałaś. Zostań tu, zaraz zadzwonię po lekarza.
- Pati! – zawołała Susan, ale tamta już nie słuchała. Wyszła do pokoju obok, wybierając numer.
Pięknie. Nie dość, ze się urżnęła, to jeszcze wyzywała swoją najlepszą przyjaciółkę, która teraz uważa, że Susan odbiło. Pięknie.

- Lekarz zaraz będzie – poinformowała ją Pati, ze niepewnym uśmiechem przyklejonym do zatroskanej twarzy – Odpoczywaj.

Susana chciała wstać, ale za bardzo kręciło się jej w głowie. Zamknęła oczy i próbowała ułożyć wszystkie wydarzenia, tak, aby powstała z nich logiczna całość. Pobita Pati, Kevin, klinika, zdjęcia, Lily Cole, szpital… te wspomnienia były realne. Jasne i czytelne. Nie pamiętała swoich awantur na planie – miała raczej wrażenie, ze to na nią fukali, niezadowoleni z jej spóźnienia. Zdecydowania nie pamiętała picia w przyczepie. I zdecydowanie nie czuła zazdrości o Kevina ani tym bardziej złości na Patricię.
Im bardziej próbowała sobie przypomnieć fakty przedstawione przez przyjaciółkę, tym bardziej łupało jej w głowie i tym bardziej była pewna, ze to jej wersja jest tą prawdziwą.

- Jak się czujesz, słonko? – otworzyła gwałtownie oczy, przestraszona, nie słyszała, żeby ktoś wchodził.
- Spokojnie - Melody pogłaskała ją delikatnie po włosach - Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Narozrabiałaś, wiesz? Ale potem o tym pogadamy, teraz śpij.
- Melody! Pati mówiła, że wrzeszczałam na wszystkich… pamiętasz to?
Kobieta pokiwała powoli głową.
- Wiesz, ze zawsze ci mówię prawdę, tak Susan? Byłaś wściekła, krzyczałaś, obrażałaś, potem rozbijałaś się w przyczepie...
Melody streściła wydarzenia – jej wersja nie odbiegła wiele od sprawozdania Pati. Można nawet powiedzieć, ze przyjaciółka starała się zmiękczyć przekaz.

Wszedł lekarz, wyprosił wszystkich, zadał kilka standardowych pytań, zajrzał Susan w oczy, sprawdził puls, poszeptał w kącie (nie znosiła tego!) z Melody i Pati.
- Podam pani coś na uspokojenie – powiedział w końcu, wyciągając strzykawkę. - Musi pani odpocząć.
- Nie ma mowy! – warknęła Susan. Nie czuła się zdenerwowana, raczej miała ważnie, ze wszyscy zmówili się przeciwko niej, z jakiegoś powodu. Na pewno Kevin wymyślił ten cały plan, z zemsty, że go rzuciła. Tylko jak przekonał do niego Melody? Poza wszystkim – musi przyhamować z lekami i alkoholem.

Lekarz niechętnie, ale ustąpił. Zostawi swoją wizytówkę na wypadek, gdyby był potrzebny w przyszłości.
Pat przez chwilę się wahała, ale w końcu postanowiła wyjść razem z lekarzem. Na odchodne usiadła na moment na łóżku Susan.
- Miałam cię za bardziej rozsądną, Sus. Zadzwoń do mnie jak już wszystko wróci do normy. Nadal jestem twoja przyjaciółką.
- Pat - Susan objęła przyjaciółkę. - Bardzo cię przepraszam za to, co nagadałam. Nie... nie pamiętam tego, ale uwierz mi, kochana, jeśli to wszystko mówiłam, to nie byłam sobą. Nie myślę tak. I na prawdę nie mam nic przeciwko tobie... Tobie z Kevinem. Zasługujesz na kogoś lepszego, ale jeśli chcesz akurat jego - to nic mi do tego.
- Trzymaj się - odpowiedziała oschle Pat i też wyszła.

- Potrzebujesz coś? Jesteś głodna? – zapytała Melody, a Susan poczuła, jak wywraca się jej żołądek.
- Nie – powiedziała. – Przyniesiesz mój aparat?
- Mam je wszystkie… zabrałam, jak zawieźli cię do szpitala. Susan, miałam o to pytać… Gdzie są oryginalne zdjęcia? Na karcie masz jakieś koszmarnie pocięte dzieci i lalki.
Susan skuliła się cała.
-Myślałam, ze ty może masz… nie wiem, zadzwonię do Georga Imersona, może mu posłałam.

- Witaj Susan - kobieta usłyszała w głośniku ciepły głos swojego agenta i przyjaciela. Tembr jego głosu zawsze ją uspokajał i koił nerwy. Nie inaczej było i tym razem.
- Słyszałem, że miałaś mały wypadek. Mam nadzieję, że już wszystko w porządku. Wybacz, że cię nie odwiedziłem, ale byłem w interesach w Chicago. Dzisiaj wieczorem miałem do ciebie jechać. Mów co u ciebie.
- Już dobrze, dzięki. - zamilkła na chwilę, zastanawiając się, jak sformułować pytanie. – Puszczę cię na głośnik, Melody jest tutaj.
- Witaj Melody.
- George.

Susan odczekała powitania, a potem odchrząknęła.
- George, opowiedz mi, proszę, co tam wyrabiałam. Opisz, bez ściemniania. Przyjechałam na plan spóźniona, tak?
- Tak - odparł George dość niechętnie. - Od samego początku byłaś nie w humorze. Wyżywałaś się na oświetleniowcach, pani od cateringu i każdym kto wszedł ci w drogę. Ponoć zwyzywałaś nawet ochroniarzy, ale tego nie potwierdzę, bo nie widziałem. W czasie zdjęć też byłaś delikatnie mówiąc nie w sosie. Dobrze, że nasza klientka okazała się fanką twoich prac i wybaczyła ci twoje fochy. Napstrykałaś fotek w pół godziny, poprosiłaś o przerwę i zamknęłaś się w przyczepie. Ja pojechałem na chwilę na miasto spełnić jedno życzenie naszej klientki i resztę znam tylko ze słyszenia. Ponoć wyszłaś z przyczepy kompletnie pijana i zaczęłaś się znowu awanturować. Bełkotałaś coś bez ładu i składu. Gdy opadłaś z sił wróciłaś znowu do przyczepy. Jak wróciłem to już zabrali cię do szpitala. Tyle.

George zamilkł i przez chwilę w słuchawce słychać było tylko mechaniczny szum.
- Ja wiem - rzekł w końcu. - Masz ciężkie dni, ale to się nie może odbijać na twoje pracy. Takie zachowanie nie przysporzy ci legendy awangardowej artystki, a pijaczki i to nie jest dobre. Weź się w garść, bo spotkanie z Lily Cole, to może być milowy krok w twojej karierze.

Susan poczuła, że ziemia usuwa się jej spod stóp. Nie chodziło tylko o to, że nie pamiętała wydarzeń opisywanych przez agenta - problem był w tym, ze pamiętała coś zupełnie innego. Jakby na zdarzenia nadpisały się inne, przykrywając zupełnie rzeczywistość. Czy to może być choroba psychiczna? Schizofrenia? Ma urojenia? Zaschło jej w gardle.
- Widziałeś zdjęcia z sesji, George? – znalazła w końcu odwagę, żeby zapytać.
- Jeszcze mi ich nie przesłałaś. Nie chciałem cię poganiać, bo nie wiedziałem w jakim jesteś stanie. Klientowi się co prawda śpieszy, ale dzień, czy dwa spokojnie zaczeka. Powiemy mu, że zdjęcia są w obróbce i już.
- Wiesz, jest chyba problem… on są dziwne. Wygląda na to, że ktoś podmienił pliki w aparacie. W każdym razie potrzebuje się spotkać z Lily i jakoś spróbować jej wyjaśnić.. Ustalisz mi termin?
- Masz z nią umówiony obiad jutro o 12.30 w Hiltonie.
Susan potarła skroń.
- Pamiętam, że miałyśmy się spotkać dziś. Przełożyłeś, czy mi się coś pokrętło? Po... Pośle ci coś. Zdjęcie. Wybrała jedną z fotek, porżniętą buzię lalki i wysłała do agenta.
- Nie wiedziałem jak długo będziesz w szpitalu i na wszelki wypadek przełożyłem spotkanie. Na szczęście nie było problemów.

Po odebraniu zdjęciu
- Co to ma być? Jakieś twój nowy kierunek poszukiwań artystycznych? To się raczej nie sprzeda… chyba, że celujesz w psycholi i fanów black metalu, jako publiczność.
- George - Susan odetchnęła głęboko - To i podobne schizy są na wszystkich zdjęciach z sesji Lily. Jeśli byłam nieprzytomna w szpitalu, zabrana prosto z planu, to skąd te fotki? I gdzie są oryginalne?
- Cały sprzęt zabezpieczyła Melody. Nie mam pojęcia co się mogło stać. Sprawdź na spokojnie wszystkie karty. Może je po prostu, gdzieś przełożyłaś. Te zdjęcia muszą się znaleźć. Cała kampania reklamowa od nich zależy.
- Ktoś podmienił zdjęcia. - zamilkła na chwilę. - Nie chcę, żeby to brzmiało jak tłumaczenie i usprawiedliwianie się. Pewnie pijam za dużo, pewnie niepotrzebnie łączę alkohol i leki. Ale ja pamiętam zupełnie coś innego. Mam inne wspomnienia z tego dnia i sesji. To nie jest prosta delirka. Masz jakiś wrogów? Mamy? - uświadomiła sobie, ze brzmi paranoicznie. - Wiem, gadam głupoty, Zapomnij.
- Susan - rzekł spokojnie George - Ja nie jestem specjalistą, ale jest coś takiego jak syndrom wyparcia, to po pierwsze. Po drugie różne rzeczy się w naszym środowisku dzieją, Ostatnio jesteś na fali i faktycznie mogło się zdarzyć, że ktoś mógł ci podłożyć świnie. Tym bardziej, że okoliczności ku temu były sprzyjające. Sprawdź na spokojnie wszystkie karty jakie masz w domu, komputer i wszystkie miejsca, gdzie mogłaś zapisać zdjęcia. Jak będziesz na sto procent pewna, że ich nie ma… będziemy myśleć, co z tym fantem zrobić.
Słowa o podłożeniu świni sprawiły, że w głowie Susan wypłynęły wspomnienia o Kevinie i jego groźby, że zrujnuje jej karierę. Czy to mógł być on?
- Dzięki George.
- Trzymaj się, Susan. I nie szalej więcej. Obiecujesz?
- Tak.

- Melody, mam prośbę... umówisz mnie z terapeutą? Boje się, ze wariuję..
- To dobry pomysł. I nie, nie wariujesz Susan – powiedziała Melody zdecydowanie. – Masz ciężki czas, jesteś rozchwiana emocjonalnie i przesadziłaś z używkami. Zdarza się. Dobrze, ze zauważyłaś, ze masz problem. Teraz pozwolisz sobie pomóc. Wszystko będzie dobrze.
- Jutro po południu będzie ok.?
- Tak.. i przejrzyj, jeszcze raz zdjęcia i karty. Może .. może zostawiłam coś w przyczepie? Ty ich nie przegrywałaś, prawda?
- Nie i nie czuje się urażona, że mnie o to pytasz. Rozumiem, ze jesteś skołowana. Zostanę z tobą na noc.
- Nie… sprawdź zdjęcia, ja się prześpię. Zadzwonię do ciebie rano, dobrze?

Melody, upewniwszy się kilka razy, ze Susan nic nie potrzebuje, wyszła z mieszkania.

Susan przeczytała swoje dokumenty ze szpitala – pacjenta po nadużyciu leków uspokajających i alkoholu… rutynowe badania.. zastosowano płukanie żołądka, uzupełniono płyny, wyrównano elektrolity i glukozę, podano leki uspokajające.
Spojrzała na pieczątkę – szpital położony najbliżej planu zdjęciowego.

Zasłoniła twarz dłońmi, poczucie zmieszania i osaczenia narastało. Dlaczego pamięta zupełnie coś innego? Sprawiła historię połączeń w komórce – nie było śladu porannego telefonu od Pat ani smsów z Kevinem. Ktoś wykasował? Czy można je odzyskać u operatora? Jutro się tym zajmie..
A Billy? Przycisnęła dłoń do brzucha i poczuła, jak panika podchodzi jej do gardła. Czy ten alkohol i leki mu nie zaszkodziły? Czy sprawdziła wynik testu? Nie pamiętała, jutro rano pojedzie do kliniki, sprawdzi, powinna być jej dokumentacja. Przecież nie jest w ciąży, co za głupoty... ale jeśli tam była, to powinni ją pamiętać.
Musi porozmawiać z Kevinem, potem ma lunch z Lily, miała wrażenie, że modelka polubiła ja, może zgodzi się znów zapolować… Spotkanie z terapeuta… za dużo. Poczuła się przytłoczona, spokojnie, da radę.

W domu było za cicho, cisza budziła lęk. Podniosła się z łóżka, włączyła telewizor, jakiś program informacyjny, potem skulona ledwie zdążyła do łazienki, aby zwrócić wypitą herbatę. Kręciło się jej w głowie, zapaliła więcej świateł i wróciła do sypialni. Skuliła się na łóżku, ale sen nie nadchodził.
Kiedy zamykała oczy, pojawiały się obrazy pociętych lalek i dzieci, dziwne mosty i gryzonie z wizji w szpitalu, pobita Pati i szyderczo uśmiechnięty Kevin. Natrętna muzyka, tak podobna do tej ze szpitala wwiercała się jej w mózg, coraz głośniejsza i głośniejsza, od kiedy na kanałach informacyjnych grają utwory fortepianowe? Ktoś umarł? Ktoś umiera? Ona?

W końcu, niepomna wcześniejszych obietnic, wykończona wizjami, sięgnęła do szuflady po lek nasenny. Połknęła dwie tabletki, nie popijając.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline