Przecież takimi "okruchami życia" nie muszą być telenowele. Mogę przytoczyć tutaj chociażby film Polańskiego "Rzeź" - to też jakaś "scena" z życia, która przeistacza się w totalną katastrofę. Coś w tym stylu - złośliwej wiwisekcji społeczeństwa chętnie bym widział. Chętniej niż kolejny dramat z długimi ujęciami płaczącej bohaterki albo "Sali samobójców 2".
Tylko no właśnie - po RPGach większość oczekuje jednak jakiejś formy eskapizmu. Nie jest problemem snucie opowieści w świecie, który pozostaje jedynie w wyobraźni, gdzie problemy społeczne, polityczne, obyczajowe są właściwie często zrzucone daleko. Sesja w świecie naszym, współczesnym, wymaga wiele ponad to - przede wszystkim czerpania jakiejś chyba "wyższej" przyjemności z samego odgrywania, trochę empatii, wyczucia jak w teatrze, zdecydowanie dojrzałości i rozsądku. Przesadzam może, ale to jedyny sposób, żeby nie stworzyć "Dlaczego ja? RPG". Nie wyobrażam sobie innego, poważnego podejścia.
Jest też inny problem o którym tak sobie myślałem - właśnie to skupienie na psychice. Trudno chyba stworzyć postać, która byłaby w takim wypadku tak bardzo inna od nas samych - być może w jakiś sposób trochę bardziej wyidealizowana. Nie sądzę, że wiele osób ma tak głęboki talent, umiejętność empatycznego myślenia w tak czystym odgrywaniu postaci. Nawet na LI, gdzie ludzie są wybitnie obdarzeni wyobraźnią. Gdy się zastanowię, to wręcz niewykonalne - jak zachowa się ktoś w obliczu tragedii, skoro ja - piszący, grzebiący w psychice tego bohatera, siedzę sobie spokojnie przed laptopem. Ech, chyba faktycznie mam tego Aspergera.
Mój pesymizm tyka dość głośno. Nie widzę sukcesu w dramacie obyczajowym. Ale... no właśnie mogę się mylić - przecież są inne możliwości stworzenia czegoś z penetracją psychiki. Gdyby ktoś stworzył sesję naprawdę opartą o solidny dramat psychologiczny, tragedię, formułę inną, głębszą niż "Rodzice A giną, co A zrobi" - to taką osobę obsypywałbym chryzantemami do grobu.
Nie musi być nudno. Byleby nie było melodramatycznie do kiczu. Byleby nie było "psychologicznie", bo to mi się kojarzy z nastolatkami (nie wiem). Jak już napisałem, chętnie wziąłbym udział w sesji o "real life", ale takiej mocno pokręconej, "z jajem". Tak się chyba też da i nawet nie trzeba do tego "dopasowywać" humoru - on sam wypłynie. |