Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2013, 01:29   #8
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Chwilę utrzymywali pozycję w obronie okrężnej, chroniąc helikopter przed niespodziewanym atakiem. Było czysto, więc ruszyli marszem ubezpieczonym w kierunku rzeki. – Pójdę przed Stermackiem, trzymam sektor na lewo – przekazał Macbride dowódcy.

W dżungli widoczność pozostawiała dużo do życzenia. Światło księżyca prześwitywało między koronami gigantycznych drzew, ale tylko kilka promieni docierało do podszytu, pozostawiając dolne piętro lasu w prawie kompletnej ciemności. John był pełen podziwu dla idącego na szpicy Redwatera – nie dość, że widział przeszkody terenowe, to jeszcze wprawnie nawigował.
Dżungla nie spała. Noc była sprzymierzeńcem wielu stworzeń żyjących w parnej, zielonej gęstwinie. Do uszu dochodziły dźwięki wydawane przez nocne stworzenia, które uzbrojone w umiejętność widzenia w ciemności lub bioecholokację stawały się niewidzialne dla swoich ofiar, znikając w otaczającym mroku.

Po kilku kilometrach dotarli do rzeki. Najpierw, dało się wyczuć charakterystyczny zapach gnijących wodorostów, potem usłyszeli delikatny szum leniwie płynącej wody, a następnie zauważyli Sepon. Łódź była zacumowana tam, gdzie wskazywała na to mapa. W środku było nawet kilka prezentów, między innymi sajgonki. Można było je od razu wywalić za burtę – po wszamaniu czegoś takiego śmierdzi się olejem i przyprawami przez kilka godzin, a w dżungli najpierw się kogoś czuje, potem słyszy a na końcu widzi. Jeżeli mieli być nie do wykrycia przez Victora Charliego, to lepiej było darować sobie aromatyczne żarcie i zadowolić się sucharami z MCI. Mieli już wsiąść do krypy i odbić, gdy Szczęściarz zauważył niepokojące błyski po drugiej stronie wodnej toni. Trzeba było to sprawdzić. Redwater i Macbride mieli przeprowadzić mały rekonesans i wyeliminować obserwatorów, a w razie możliwości sprowadzić jednego z nich żywcem. John zdjął ekwipunek i złożył go w łajbie. Zostawił sobie tylko granaty, pistolet, karabin - do lufy którego przytwierdził tłumik - oraz dwa zapasowe magazynki, które umieścił w zapinanej na rzep kieszeni amunicyjnej. Po namyśle, wziął też kawałek liny zakończony karabinkami alpinistycznymi na obu końcach, poprawił kamuflaż na twarzy i był gotów. Szybko ustalił z Redwaterem taktykę działania – płyną pod wodą na drugą stronę, po czym John podpływa przy brzegu do obserwatorów a Jonathan podchodzi lądem i razem atakują przeciwnika.

***

Kurs UDT, faza druga. Kilka lat wcześniej
Grupa kursantów siedziała na brzegu pełnowymiarowego basenu olimpijskiego. - Na ziemię! - rozległa się komenda, po której wszyscy padli i zrobili dwadzieścia pompek. - Instruktor Stone! - krzyknął dowódca grupy. - Hooyah, instruktor Stone! - zawtórowała reszta. - Zamoczcie się! Na komendę cała grupa rzuciła się do wody a następnie, tłocząc się i przepychając wróciła na brzeg basenu. Instruktor Stone był czterdziestoparoletnim, żylastym facetem, który zęby zjadł na nurkowaniu bojowym. - Aby zaliczyć dzisiejszą konkurencję - zaczął spokojnym głosem - musicie wskoczyć do basenu, wykonać przewrót i popłynąć pod wodą do przeciwległej ściany. Jedyne pięćdziesiąt metrów, to jak spacer po parku. Pamiętajcie co ćwiczyliśmy - jak myślicie, że brakuje wam tlenu to zacznijcie przełykać ślinę, potem nabierzcie trochę wody i przepłuczcie nią usta, potem powoli wydychajcie powietrze, aby jeszcze raz natlenić płuca. I cały czas myślcie o kolorze niebieskim. Nikt nie wiedział, dlaczego akurat o niebieskim a nie na przykład o sraczkowatym, ale z jakichś niewiadomych względów, ta rada nie była tylko przesądem - to naprawdę działało. Nawet wojskowy lekarz nie potrafił wyjaśnić naukowo tego fenomenu, a na każdym treningu nurkowania kursanci bili własne rekordy bezdechu, myśląc właśnie o kolorze niebieskim.

***

Minutę przed wejściem do wody Macbride oddychał głęboko, aby dodatkowo natlenić krew. Do drugiego brzegu było wprawdzie tylko trzydzieści pięć metrów, ale lepiej było mieć w płucach jakąś rezerwę, w przypadku zaczepienia o leżący na dnie konar drzewa lub inne nieprzewidziane wypadki, mogące mieć miejsce podczas przeprawy. SEALs poczołgał się w kierunku rzeki i zanurzył w przynoszącej ulgę od duszącego gorąca wodzie. Nie tracąc czasu zanurkował i wynurzył się ostrożnie dopiero, gdy poczuł, że dno podnosi się tak, że nie zdoła już ukrywać się pod powierzchnią wody przed wścibskim wzrokiem obserwatorów. Na szczęście, miejsce w którym się znajdował oddzielała od Wietnamców kępa gęstych krzaków. John wybadał przed sobą dno, chcąc uniknąć wystających korzeni, o które mógłby się zaczepić, zdjął z pleców karabin i pracując ostrożnie nogami zaczął płynąć w kierunku miejsca, gdzie czaili się przeciwnicy.

Zauważył ich, gdy byli oddaleni o trzydzieści metrów. Trzech gnojków gapiących się na łódź i resztę oddziału. Macbride podpłynął jeszcze bliżej. Zajął pozycję strzelecką, przycisnął kolbę do ramienia i wziął pierwszego na cel. „Do dzieła, Redwater, sezon na Charlies właśnie się rozpoczął” – pomyślał. Niedługo później, jak grom z jasnego nieba, czy raczej z czarnego piekła, wyskoczył Jonathan i błyskawicznym ciosem ogłuszył jednego obserwatora. John miał już posłać jego towarzysza na spotkanie z najwyższą instancją, gdy został oślepiony jasnym rozbłyskiem… lampy? Flary sygnalizacyjnej? Cholera wie, co to było, ale nastąpiło dość niespodziewanie. SEALs mrugnął kilka razy oczami usiłując pozbyć się tańczących pod powiekami świetlnych powidoków, a następnie ponownie spojrzał na brzeg, gotowy do strzału. Ani śladu pozostałej dwójki Charlich… Co do chuja? Do wody nie wskoczyli, bo nie było żadnego plusku, więc pewnie korzystając z oślepienia żołnierzy uciekli lądem. Albo wleźli do ukrytej w pobliżu nory.

Macbride zrobił z liny kajdanki bosmańskie i mocno skrępował więźnia. – Widziałeś dokąd uciekli? – zapytał Redwatera. – Może mają gdzieś tu ukryte wejście do tunelu. Nie powinno być daleko, sprawdźmy podłoże. Jak coś się trafi to wrzućmy im granat WP i zamknijmy szczelnie właz. Fosfor wypali tlen z korytarza i się poduszą.

***

Całe szczęście Lex gadał po wietnamsku. Macbride żałował, że nie ma takich talentów lingwistycznych. Mówił co prawda trochę po francusku - w ojczystym języku matki i żony - oraz uczył się kiedyś rosyjskiego. Znajomość tego ostatniego ograniczała się jednak do umiejętności zamawiania piwa w knajpie i mówienia ludziom, żeby się pierdolili.

Kiedy Macbride kontynuował przeszukiwanie podłoża, Braxton przesłuchiwał więźnia. Nieregulaminowo. Znaczy fachowo i skutecznie.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 04-12-2013 o 02:30.
Azrael1022 jest offline