Sztuki Roger nie znał, ale mógłby się założyć, że pirotechniczne efekty zastosowane przez teoretycznie przyszłego pracodawcę były zgoła nie zamierzone, acz - nie da się ukryć - efektowne. I, co było równie oczywiste, niebezpieczne dla widzów.
- Szlag by cię trafił! - Nader szczere życzenie skierowane pod adresem hrabiego zginęło wśród wrzasków miotającego się niczym szczury w pułapce tłumu.
Ci, którzy rzucili się do wyjścia, chcąc tam dotrzeć przed czerwonym kurem, tratowali się wzajemnie, nie reagując na padające tu i ówdzie głosy rozsądku. Roger może by i poszedł w ich ślady, lecz widząc kłębiący się koło wejścia tłum zrezygnował z podjęcia tej beznadziejnej próby, bowiem widzowie wprost zakorkowali drzwi. Chęć znalezienia się jak najbliżej ewentualnego pracodawcy nie wszystkim wyszła na zdrowie.
- Niech to szlag! - Rozglądający się po sali Roger był w swych słowach mało tematyczny. Kułakiem poczęstował spasionego jegomościa, usiłującego "po trupach" dotrzeć do drzwi, po czym ruszył w stronę przeciwną. W stronę hrabiego.
- Idziemy - powiedział, szarpnąwszy przedstawiciela arystokracji za rękaw, usiłując wyrwać go z szoku. - Tam! - Wskazał w stronę, z której napływało w miarę świeże powietrze. - Płaszcz na głowę i uciekamy.. |