Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2013, 23:37   #2
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Mężczyzna uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Na pewno nie w tym.- Rzucił pokazując dzieciakowi kajdanki.- Walczyć będę, ale nie tylko na arenie.- Dodał uśmiechając się zagadkowo.- Gdzie są twoi rodzice mały?- Zainteresował się przyszły gladiator.
-Moja mama jest w domu. Każe mi roznosić to… - powiedział chłopiec, pokazując mężczyźnie worek z ciastkami. - Mówi, że kapłani źle postrzegają Dragonusa i dlatego każe mi rozdawać wam jedzenie. A jeśli chodzi o mojego tatę, to dwa lata temu zginął w kopalni. - odrzekł, spoglądając smutno w ziemię, lecz po chwili znów podnosząc wzrok. - Chce pan kilka? - zapytał, z szerokim uśmiechem.
-Chętnie. Jestem Sharr, a nie żaden “pan”.- Powiedział z uśmiechem sięgając po ciastko.- Powiedz swojej mamie, że jest dobrą kobietą i jej tego nie zapomnę.- Sharr ponownie uśmiechnął się tajemniczo.
-Dobrze, na pewno powiem panie… Sharr. A powiesz mi skąd pochodzisz? Nie wyglądasz na tutejszego. Strasznie jesteś opalony, wiesz? - powiedział naiwnie chłopiec, który najwyraźniej nigdy jeszcze nie podróżował poza cesarstwo, a także możliwe że nigdy nawet nie wyszedł poza miasto.
-Ja? Z pustyni, z miasta Helias. Mogłeś usłyszeć o moim bracie. Taki gruby facet, paranoik, zwykle siedzi na swoim złotym tronie, tak naprawdę jest z brązu.- Rzucił ciekawostką.- Wiesz, rodzina królewska te sprawy. Tylko znudziło mi życie dworskie więc przyjechałem tutaj na wakacje.- Dokończył z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Czyli jesteś królem? - zapytał zdziwiony chłopak. -Mnie by się takie życie na pewno nie znudziło. A tak w ogóle to dlaczego akurat tutaj przyjeżdżać na wakacje? Przecież tutaj umrzesz. Tak jak wcześniejsi, których częstowałem ciastkami.
Sharr uśmiechnął się, taki młody, że jeszcze nie wie co to ironia.
-Jestem księciem, nie królem, a przez wakacje miałem na myśli to, że mój ulubiony brat wymyślił sobie spisek i uznał, że ja byłem winny. Za karę skazał mnie na wygnanie. Tutaj. A co do umierania.- Sharr zbliżył się do krat.- Nie mam tego w planach.
-Każdy tak mówi. - uśmiechnął się. - O, bym zapomniał. Mama zawsze każe być uprzejmym dla obcych, więc zdradzę ci także swoje imię. Marcus. - spojrzał mężczyźnie prosto w oczy. - Wszyscy z rodziny mówią, że mam to imię po 175 cesarzu. Ciekawe tylko jak wyglądał… - zadał sam sobie pytanie, opierając się o drewnianą kolumnę, stojącą po drugiej stronie krat.
-Nie wiem, nie znałem go. Nie wiesz co muszę zrobić żeby się tego pozbyć?- Zapytał Marcusa pokazując mu kajdany.
Chłopiec spojrzał na łańcuch, którym związane były dłonie Sharra. Szczególnie rzucił mu się w oczy świecący kryształek, który miał za zadanie spajanie kajdan.
-Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Ale wieczorem mogę przyprowadzić swoją mamę. Może ona będzie coś w stanie poradzić. Musiałbyś poczekać trochę. Ale nie wiem też czy zgodzi się tobie pomóc.
-Ja się nigdzie nie wybieram. Mogę zaczekać.- Powiedział z uśmiechem Sharr.
Marcus kiwnął rozumnie głową i odszedł, rozglądając się przy tym, aby sprawdzić czy w pobliżu nie ma żadnego strażnika. Zostawił też dwa dodatkowe ciasteczka. Widocznie polubił siedzącego w celi mężczyznę. Można było mieć tylko nadzieję, że chłopak nie zapomni wspomnieć o kajdanach swojej matce.
Po jakimś czasie czekania i bezczynnego leżenia na twardych, skutych ze sobą deskach, pod kratami pojawiła się zakapturzona, ubrana w brudną suknię postać. Zasyczała cicho, co było znakiem, by leżący Sharr zwrócił na nią swoją uwagę.
Sharr podniósł głowę.
-Hej, jak się masz.- Wstał z desek i podszedł do krat.- Jak rozumiem jesteś matką Marcusa. Podobno możesz mi powiedzieć jak się tego pozbyć.- Ponownie podniósł ręce pokazując kajdany.
-Hmm…- zamruczała kobieta, której twarz w dalszym ciągu skryta była pod podniszczonym kapturem. - Mogłabym coś na to poradzić, ale co ci z tego? Strażnicy i tak gdy zobaczą że kajdany nie działają sprawnie, zrobią dla ciebie nowe. I dodatkowo dostaniesz jeszcze baty. No… chyba że będziesz na tyle sprytny aby ukryć przed nimi uszkodzony kryształ. Wybór należy do ciebie.
-Masz jakieś pomysły na ukrywanie kryształu?- Zapytał bezpośrednio Sharr,
-Tylko i wyłącznie spryt. Chowaj go za plecy, gdziekolwiek możesz. Byleby tylko strażnicy tego nie zauważyli. Bo gdy to zrobią, too… ciach. I po głowie.
-Cóż, może kiedyś skorzystam, ale na razie nie. Chcę zobaczyć tą sławną na cały świat arenę. Dziękuję za ofertę.- Powiedział z uśmiechem Sharr kładąc się na deskach. Cóż, ta kobieta była zbyt chętna do pomocy, najpierw musiał upewnić się, że nie donosi ona strażnikom o planach więźniów.
Kącikiem oczy, Sharr widział jak kobieta pokręciła głową i odeszła. W tym samym czasie w metalowe drzwi uderzyła silna, umięśniona dłoń jednego ze strażników.
-Kolacja, psi synu! - krzyknął, otwierając drzwi w eskorcie dwóch innych nadzorców i rzucił miskę na posadzkę. Połowa zupy wylądowała niestety w błocie. Strażnicy podnieśli śmiechy.
Sharr nigdy nie jadł zbyt wiele.
-Wypraszam sobie mój ojciec był porządnym człowiekiem.- Rzucił z uśmiechem. Po czym chwycił miskę i wypił zupę jednym haustem, co nie było zbyt trudne zważywszy na jej ilość.
Mężczyzna zaśmiał się na słowa Klifera.
-Wyszczekany jesteś. Nie każdy odważył by się do mnie odezwać. Dlatego poradzę ci jedno. Źle zrobiłeś że wypiłeś tą zupę. Radzę ci szybko ją zwymiotować, jeżeli nie chcesz dostać szybko i nagle sraczki. Wiesz co do niej wkładają? Jądra zabitych niewolników. - zaśmiał się strażnik odchodząc.
-Dwóch rzeczy nie zrobię. Nie zwymiotuję i nie umrę!- Krzyknął Sharr za odchodzącym strażnikiem, po czym ponownie położył się na deskach. W sumie nie miał nic więcej do roboty niż czekać na następny dzień, lub na coś ciekawego.
 
pteroslaw jest offline