Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2013, 01:26   #9
Rock
 
Rock's Avatar
 
Reputacja: 1 Rock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znany
Do bramy doszli, kiedy prości ludzie swoje sprawy już załatwili, a możni zaczęli udawać się na wycieczki, pikniki, przyjeżdżali, wyjeżdżali. Nie była to może najidealniejsza pora. Lepiej byłoby zaczekać do wieczora, jednak jakimś cudem udało im się przejść. Po prawdzie straży było teraz mniej, niż wcześniej i zmniejszono kontrolę, ale sukces to sukces. Tylko co teraz…?
- Dobra dość tej szopki odparł gdzie teraz? wymieniając się z powrotem ciuchami.
- Eeee… Myślisz że powiniśmy zabrać się za te misje? Szukać ten panienki z ładnym biustem, bo taki ma, prawda? - zatrzesywał włosy ręką, widać było że nie zabardzo orientuję się w terenie.
- Pff… można ale gdzie mielibyśmy się niby udać by ją znaleźć co? - niezbyt ochoczo podchodził do pomysłu buforowej panny, z jednej strony by poszukał jej ale z drugiej gdzie miałby leźć? Przecież jej nie wyczaruje, raptem z nieba.
- Cholera, cholera, nie potrafie sobię jej przypomnieć, gdybym wiedział jakie ma piersi! Argh! Najlepiej gdybym złapał trop, musiałbym chwycić i upewnić się! Zygfryd! Która to była Panienka! - krzyknął głośniej - Jesteś pewien?! Nie, niem oże być.
- Najpierw załatwimy sprawę z bronią! Ten miecz mnie irytuje najpierw zaczyna gadać, potem płakać,choć to muzyka dla moich uszu mniejsza z tym, a potem się zamyka i nie odzywa. KONIEC! Przez duże jebane K! - wrzasnął - Wiem, że mnie bekso słyszysz więc masz dwa wyjścia albo zaczniesz się zachowywać jak przystało na młodą damę i raczysz się do mnie odzywać, przywitać z gościem i pomóc nam jakimiś informacjami o sobie albo zaraz wołam diabła i mu Cię oddam w piz du. Na pewno będzie uradowany takim podarunkiem, choć wieża mnie pewnie za to zabije to mam to w dupie! Przez mniejsze d. - Złapał powietrze po monologu najwyraźniej poważnie wkurwiony i tym razem nie żartował sobie. Co wystarczyło zresztą wyczytać z jego wzroku i tonu, który był zdecydowanie dewastujący dla otoczenia. Coś w stylu napatocz się, nie słuchaj a Cię zabiję z miejsca!
Chłopak był wyraźnie zaskoczony wybuchem druha, nawet cofnął się o pare kroków.
- Hej, hej… Uspokój się. To nie twoja wina, że masz dziecinny miecz, no, no - nie załamuj się, znajdziemy CI nowy! Lep…
Spojrzał na Revildera dając wyraźnie do zrozumienia, że lepiej, żeby się nie wtrącał bo zaraz sam będzie mu niósł miecz.
- Akhm, Panie mieczu, nie bądź Cip… dziecko! Nie obrażaj się, inaczej przerobimy Cię na sztylek i będzie Ci smutno, bo ani rozmiarem ani wyglądem! - Stanął po stronie woja, jak gdyby chciał pokazać że nadal go popiera.
Jednak miecz nie odpowiadał. Nie reagował w żaden sposób. Jakby znowu był zwykłym mieczem.
- Dość! Umiesz czarować więc masz pierdolnąć kulę ognia w ten miecz kumasz? - spojrzał na Riveldera wymownie.
- eeeh… Jestem magiem wody, potrzebuje tego żywiołu, nie dam rady nic zrobić w taki upał, bez całego zbiornika, jakieś oczko wodne, jezioro lub fosa, ale tutaj nic nie ma! Chwila, chwila, przez stolice powinna płynąć jakaś rzeka, co nie? - Zamyślił się.
- Ale wysłchła! byłem pewien że jeszcze przed wczoraj tutaj była…!
- Idziemy w końcu spotkamy wodę. A wtedy są dwie opcje albo miecz przemówi albo go komuś oddam tak, żeby Wieża więcej ze mnie nie kpiła. - warknął - Gówno na razie nie szukamy dziewki z cycami. Kumasz? - Ruszył żwawym krokiem przed siebie jakąś tam pierwszą lepszą ścieżką.
- Jasne, tylko nie do lasu! Żadnych lasów! Nigdy, nigdy! - powiedział wystraszony, ale starał się to ukryć - w lesie...lesie… jest pełno odchodów i można w coś wpaść!
- Chcesz nieść miecz czy idziemy do czasu aż spotkamy wodę? - a był wyraźnie zły.
- Chodźmy na pustynie! Tam niema drzew - zasugerował.
- A wodę masz na pustyni głąbie? No to idziemy - podskoczył złapał Revildera za rękaw i ciągnął za sobą jakąś tam ścierzką. To tchóż boi się nawet pierdnięcia.
Celltown umiejscowione było w największej dolinie Cell. Ze względów bezpieczeństwa, postawiono mur i pilnowano, aby nic nie zasłaniało pola widzenia, na kilometr od nich. Pierwsze krzaki zaczynały się więc spory kawałek od bramy miasta, a pierwsze drzewa, kawałek dalej. Jednak nie dało się ukryć, że były to tereny górzysto-lesiste, więc nie było mowy o nie wchodzeniu do lasu.
- Stój! - przeszedł za Revildera - Masz wybór miecz albo las? Idziemy. Bąknął machając mieczem za tyłkiem Revildera. Dość blisko zresztą a nawet pozwolił sobie tępą częścią smagnąć mu po tyłku… a przynajmniej zamierzał, bo mag robił naprawdę przezabawne wygibasy, byleby uniknąć oręża.
Jego oczy zrobiły się tak duże, że przypominały monety, niemalże napłyneły do nich łzy.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie - nie wejdę, możesz mnie zabić, zmasakrować, zgwałcić - ale niew wejdę! Nie, nie nie - nie ma takiej możliwości. - Czarodziej mówił to, robiąc uniki od miecza, co wychodziło mu całkiem sprawnie.
A tam zabić zgwałcić, nie bądźmy nudni. Wcisnę Ci na siłę miecz w ręce. - odparł doskakując do Revildera to bliżej to bliżej a za razem dalej w las.
- Nie wejdę, nie wejdę… - zobaczył że pod jego nogami znajduję się spory kij, dobył go szybko, po czym powiedział.
- Nie przejdziesz! Ty też nie przejdziesz - albowiem zginiesz!
Sachim westchnął po czym machnął mieczem przecinając badyl przy samej dłoni Revildera. Po czym wystartował za nim. Goniąc go dalej w las.
Kiedy czarodziej uświadomił sobie, że wbiegł do lasu, szybko położył się na ziemi, zwijając się. Po czym zasłonił oczy.
- Nie, nie...nie pójdę! - powiedział, niemal płacząc
Zapewne poczuł uścisk na kostce a potem szuranie zębami o piach, bowiem wojownik ciągnął go za kostkę trzymając i pogwizdując sobie dalej w las, przy okazji machając mieczem we wszystkie strony.
Czarodziej nie ruszał się dalej, zachowywał się jak szmaciana lalka, nie otwierając oczu
- To łatwiej będzie jak wstaniesz i Cię popchnę mniej się zmęczę i się nie utytłasz? Co ty na to? Możesz mieć zamknięte oczy. - Zapytał ciągnąc go dalej.
Nagle obaj usłyszeli perlisty śmiech dochodzący z lasu. Byli już na tyle daleko, żeby korony drzew przesłoniły niebo. Promienie słońca dzielnie przebijały się przez listowie, nadając wszystkiemu odcieni zieleni.

Sachim też wybuchnął śmiechem ładnie się zgrywając z kimś kogo nie widział. Ciągnął czarodzieja dalej jedynie bacznie obserwując.
Między czasie, czarodziej nie wykonał żadnego ruchu, no po za jednym, podrapał się koło ucha.
- Jesteście naprawdę zabawni! - zawołał kobiecy głos gdzieś z głuszy.
- Ooo! Kobieta. Puścił Revildera tak, że noga jego gruchnęla o błotsko ścieżki rozchlapując się. - Masz się nie ruszać Revilder. Dobra? - chociaż obawiał się że ten zareaguje pozytywnie na potencjalną parę cycków, nawet jeśli to las.
Na ustach czarodzieja za gościł ogromny uśmiech, ale nadal nie otworzył oczu.
- Nn-nadal jesteśmy w lesie, prawda… Ale słyszałem głos, błagam, powiedz że to pokojówka elfka z dużym biustem! - można stwierdzić, że nawet lekko się poślinił
- Czekaj właśnie czekam aż się pokaże. - odparł wesoło, stojąc blisko Revildera w razie tarapatów lub gdyby tamten chciał wiać.
- Dokąd zmierzacie, panowie? - zapytał głosik kokieteryjnie.
-[i] A żebym ja wiedział? Wody szukamy w dużej ilości, no i pięknych kobiet, złota też. No i musimy walnąć czar w mój miecz. Albo… w sumie to nie wiem a kim jesteś? Może zechciałabyś nas uraczyć swym widokiem?-[i] zapytał, z początku zmieszany by końcówkę powiedzieć z dużym zaciekawieniem.
Czarodziej lekko otworzył jedno oko, szukając elfo-pokojówki z dużym biustem
Nagle jedno z drzew się poruszyło… zmieniło, nabrało kształtów.

- Więc chyba jestem w stanie wam pomóc, panowie - powiedziała driada, bo ta istota niewątpliwie nią była.
- Ej! chyba się zakochałem rozumiesz Revilder? - zapytał niedowierzając swoim oczętom,
Czraodziej szybko podbił się na nogi, po czym padł na kolana
- Wyjdziesz za mnie?! - mówiąc to, zdjął swój rodowy sygnet, by użyć go jako pierościonka zaręczynowego.
- Nie zwracaj na niego uwagi, Jestem lepszym materiałem!
- Przecież śmiertelnie boisz się lasu głąbie? - odparł zdziwiony reakcją Revildera. Ale cóż przynajmniej wiedział, że ten jest w stanie iść o własnych nogach.
- Ja? Ja.. b-boję się...się… las-lasów?! G-głupoty! O-oopowiadasz! Ja, ja kocham, las, las… kocham… - powiedział blady
To idź przytul to drzewo - wskazał palcem na bylejakie drzewo obok.
- Sam idź przytul drzewo! Wole przytulić Ją!
- Ale ja jestem drzewem… technicznie rzecz biorąc… - powiedziała zmieszana driada, spoglądając na nich, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. - Ale mogę wam wskazać drogę do jeziora…
Czarodziej spoglądał na drzewo-kobietę z otwartymi ustami…
- J...jesteś drzewem?! M-możesz, moższesz p-pp-podejść? - powiedział niepewnie
- A co myślałeś że stonką głąbie? - wybuchnął śmiechem
- z-zamknij się!
- Bo zaraz będziesz szedł o własnych nogach, zastanów się porządnie. To miłe z Twojej strony a znasz się może na mieczach magicznych? Albo dzieciach? - Zapytał zaciekawiony.
- Z tym wam nie pomogę… ale może nimfy coś wiedzą… one mają kilka błyskotek u siebie… - rozmyślałą na głos, ruszając zadziwiającym, tanecznym krokiem przez las.
- Czekaj! Drzewiasto kobieto, nie ruszaj się chwilę. - Czarodziej wziął głęboki wdech. Po czym rozłożył ręcę jak gdyby do przytulenia, po czym ruszył niepewny krokiem w stronę driady
~ Tyle lat treningów, doskonaliłem swoje ciało, sprawiłem że stało się idealne! Mój umysł stał się twierdzą nie zdobycia, moje myśli są nie zachwiane, wzrok potężny, a ciało niezniszczalne. tak, lata ćwiczeń nie poszły na marnę, dam radę! Dam radę przytulić to drzewo! ~
Sachim wlazł mu na tor jego drogi i dał się przytulić, łącznie z mieczem. Szyderczo się uśmiechając. Na szczęście mag w porę został ostrzeżony.
- Znęcasz się nad biedactwem… - skarciła wojownika driada, nagle znajdując się przy Revilderze i obejmując go niczym matka małe dziecko.
Co do biedactwa to bym uważał na słowa, to chytry drań jest, wycyskał nawet jednego boga. - bąknął do driady, zawiedziony niepowodzeniem swojego planu.
- Ohhh… Kochane drzewo… Szkoda! Szkoda że nie wszystkie są takie jak Ty!- Rev był poruszony, jego życie się spełniło, mógł tak zostać do końca świata.
- A gdzie spotkamy te nimfy? zaprowadziłabyś nas później? czy może wskazała kierunek zaraz jak załątwimy sprawę z wodą? - zapytał. - od dziś jak wystraszysz się lasu to wbiję Ci miecz w tyłek. A jeszcze jedno driady to duchy lasów, także. No wiesz…
- Chwila… jak to boga? - wystraszyła się driada.
- To straszna historia, mamusiu! Pilnowałem porządku w mieście, spotkałem wówczasz oszusta który sprzedaję podrobione magiczne przedmioty, co gorszę okazało się że nie jest On oszustem który sprzedaje podrobione magiczne przedmioty! Wtedy przyszedł drugi, który był podejrzany, ponieważ wyglądał jak oszust który sprzedaje podrobionę przedmioty - co gorszę okazało się że też nie jest oszustem sprzedającym podrobione magicznę przedmioty! Potem Ci dwaj walczyli, bóg był za słaby żeby wygrać, dlatego musiał zapłacić za walkę a skoro nie wygrał, to nie odzyskał pieniędzy - innymi słowami, nie ma co, tylko krzyczał na mnie… Bałem się… Naprawdę! Nie pozwolisz więcej krzyczeć na mnie, prawda!? Boje się być tutaj, naprawdę, naprawdę… - odpowiedział zrozpaczony mag
- To fakt, był za słaby dostał ode mnie bęcki jak nikt. Nie? - zapytał się Revildera szyderczo.
Czarodziej cały czas ocierał się głową o driadę
- No, nie miał szans. Aż smutno się nam zrobiło, więc nie biliśmy go za bardzo, ale mieliśmy plan wrzucić go do rynsztoku! - potwierdził
Sachim kiwnął potakująco głową i dumnie wypiął pierś. - To gdzie to jezioro i nimfy? Oo może znasz jakieś cycaste niewasty jeszcze? - zapytał w żywe oczy wyzyskując informacje.
- W tamtą stronę - odparła driada, wskazując kierunek i czym prędzej popędziła między drzewa, znikając im z oczu.
- Mamusiu!!! Nie porzucaj mnie! - Czarodziej upadł na kolana, do jego oczu napłyneły łzy.
- Nieeeee! Dlaczego?!
- To podła bestia! Tak mi Revildera urządzić najpierw omamiła go cyckami i uściskami a teraz zostawiła. Chodź no chodź, następny raz ją posiekamy na kawałeczki i urządzimy sobie ognisko a nad jej płonącym ciałem upieczemy dziczyznę. - no chodź wskazał ręką na drogę, którą wcześniej wskazała driada - odnalazłem drogę do jeziora jest już blisko moje magiczne umiejętności są niesamowite.
- Nie, nie, nie! czarodziej uderzył pięścią w ziemię
- Nie możemy tego tak zostawić! Musimy spalić ten las! Niech płonie wraz z całą niegodziwością i złem tego świata! Niechaj pogrąży się w otchłani śmierci, oraz mojej rozpaczy! Płoń, płoń,płoń! eee A nimfy maja cycki? - zapytał poważnie
- Mają jeszcze większe z tego co słyszałem trzeba gnać. No i pamiętaj o kolejności miecz, nimfy ustąpię Ci miejsca w spaleniu lasu, potem poszukamy dziewki i boga. - ruszył w stronę którą wcześniej wskazał, a jeszcze wcześniej wskazała driada.
- Zanieś mnie… Boję się lasów, teraz mam jeszcze uraz… - Powiedział bez przekonania
- Gówno mnie to interesuje zmienił raptem ton możesz wrócić jak chcesz siedzieć dłużej w tym lesie z tymi driadami. - fuchnął wkurzony.
- Z-z-zostawisz mnie?! Swojego druha i przyjaciela?! Wole zostać już chyba drewnem, niż być zdradzony!
- Ciągnąłem Cię taki kawał, zresztą wyobraź sobie cycki nimf i jak do nich biegniesz będzie lepiej. Nie zdradzam Cię w plecach mnie łupie już. przełknął ślinę - Jak widzisz to Ty mnie zdradzasz! Nie idąc ze mną bo nie mogę Cię nieść już dłużej draniu! - wyrzucił z ust.
- Ja… Ja, jestem… baronem… Ja… uhhh… ja! Ja.. Ja chcę pokojówke elfkę! Ja… tylko chce cycuszka, lub dwóch… ewntualnie jakiejś drewnianej kobiety, ostatecznie siostra mi wystarczy! - Na jego ustach zagościł ponury uśmiech
- Ale Ona słabo gotuje…
Sachim udawał, że notuje. - zapisałem załatwimy to jak skończymy z mieczem, nimfami, lasem, dziewką i bogiem. To zajmiemy się pokojówkami. Ale teraz nie zdradzaj mnie i chodź!
- Dobrze… - Ruszył niepewnie za zdradzonym towarzyszem.
 
Rock jest offline