Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2013, 01:14   #3
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Reidar przed przybyciem do Havneby musiał sam się uporać z jakimś oprychem, który za przejazd żądał złota i jego rzeczy. Ów świętej pamięci oprych, jak się później okazało był jakimś młokosem który próbował się przypodobać jednej z grup bandyckich otaczających Havneby. Odkrył to przeszukując łachy nieboszczyka, krótki list koślawymi literami nabazgrany na kartce zdradził jego motywy. Pochodził z wioski leżącej niedaleko od Havneby, prawie tak dużej jak jego rodzinna. Nie chciał być wciąż okradany, więc sam chciał wstąpić w szeregi rabusiów. Nie przewidział że zorganizowana banda nie chce takie leszcza jak on i wysłała go z zadaniem obrabowania podróżnego na jeden z głównych szlaków. Pech chciał że trafił na Reidara.

Reidar. O tym rughdomie można napisać kilka ballad, nawet wiersze. Ale żaden nie byłby zbyt prawdziwy i jedynie oblany pięknymi słówkami. A historia Reidara nie jest ani ckliwa, ani piękna. Zaczyna się 32 lata temu, kiedy to młody rughdomczyk przyszedł na świat w rodzinie kowala o imieniu Jorg. Chyba sam Nordhlagr napisał tej rodzinie tak niefortunny los, albowiem jego matka wraz siostrą uciekły od męża, zostawiając samych starego kowala wraz z synem. Po kilku dniach Jorg opuścił wioskę udając się tropem żony, zostawiając Reidara samego na dwa lata. Przez ten czas zdążył znaleźć żonę, a powrót Jorga do wioski był wielkim wydarzeniem, lecz ojciec powrócił spaczony. Nie odzywał się słowem aż do śmierci, kiedy to wzywał boga jedynego Nordhlagra o pomoc. Może to jego wrzaski sprawiły że Reidar przeżył jako jedyny z pogromu wioski, jaki sprawił pewien wysłużony renegat. Sam Reidar nie wiele pamięta z tamtych wydarzeń, został pchnięty mieczem i o mało nie wyzionął ducha, kiedy to nad ranem do wioski jego przybył pustelnik zaopatrzyć się w skóry na zimę i mięsiwo od myśliwych ów wieś zamieszkujących.

Pustelnik znalazł chłopaka z mieczem w brzuchu i to on dał mu drugie życie. Lecz młodzian jeszcze wtedy był pchany zemstą. Zginął wtedy jego ojciec, choć tego zdążył już dawno pochować i z samego szacunku dla jego osoby, opiekował się nim. Złość i gniew nim wzbierała za to co zrobili jej żonie, Marit. Pamiętał jak na jego oczach ten parszywy staruch, chędożona jego mać, renegat podrzynał rit gardło głęboko i dokładnie, a czerwona posoka zalewała jej bawełnianą podmkę. On sam już wtedy tracił siły mając w brzuchu porządny miecz. Jorg, jego ojciec, podzielił losy jego żony.

Merle, jak nazywał się pustelnik który dał Reidarowi drugie życie pomógł mu usypać stosy pogrzebowe i kurhan dla martwych mieszkańców wsi. Jedynie zwłoki bandytów zostały wystawione na pastwę ptactwa i robactwa. U Merlea spędził Reidar lata dwa i po tym czasie pustelnik wysłał go do zakony Nordhlagra który stał w obronie świętych symbolów ów Boga i w obronie samej jego czci. Nie widzieli problemu aby przyjąć Reidara, a sam Reidar szybko zdobywał kolejne szczeble tego rycerskiego zakonu. Niestety cały czas był żądny zemsty i krwi za to co stało się z jego wioską i rodziną. Będąc wystarczająco wysoko zebrał bitną drużynę i ruszył dawnymi śladami spalonych i zrabowanych wsi, czego wynikiem było wytropienie kryjówki bandytów którzy spalili jego dom. Jego drużyna wraz ze zbrojną drużyną tego oprycha starły się w jego siedzibie, z czego z życiem uszedł on i dwóch knechtów. Nikt więcej nie przeżył masakry jaka tam zaszła, sam Reidar przebijał swoim mieczem tego starego psubrata.

Po powrocie na zamek, Reidar został potępiony. Uważali oni tam że można to było załatwić bez strat w ludziach zakonu, a na pewno z mniejszymi. Reidar uznał to za osobistą zniewagę i jeszcze tej samej nocy uciekł z zamku, zbierając swój dobytek. Przez wiele lat był poszukiwany jako, jak na ironię, renegat. Pomyśleć że ten który zabił mu żonę i spalił dom samy był renegatem, a teraz on sam poszedł jego śladem. Próbował być taki sam jak on, lecz Reidar nie mógł zabić kobiety czy dziecka, miał sumienie które wdzięcznie powstrzymywało go przed ludobójstwem na niewinnych istotach. Dopiero po jakimś czasie wykorzystał to formując zbrojną drużynę którą napadał i łupił bandyckie siedziby i bandy na całej Wielkiej Wyspie. Kiedy w ten sposób on i jego kompanie się dorobili, odpuścił sobie i podzieli łupy, po czym został najemnym wojem i pogromcą potworów.

Pewnie kilka osób zastawi się nad tym co się stało z matką i siostrą Reidara. Matka jego, Hilda zginęła na czarną dżumę w stolicy Rughdomy, Norschlagu. Jego siostra przeżyła, lecz pozostawiona samej sobie bez żadnej opieki popadła w złe towarzystwo i skończyła jako kurtyzana, którą Reidar odnalazł dwa lata temu, lecz była mu kompletnie obcą kobietą i zostawił Karie, bo tak jej na imię dali, w świętym spokoju opuszczając miasto. Sam ten nie powiedział jej kim on sam dla niej jest i oczywiście nie skorzystał z jej usług. Oto historia Reidara.

Stojąc w czasie obecnym w progu Jarla Fughrasa, będąc w drugim co do wielkości mieście na Wielkiej Wyspie, mając w rękach notkę pochodzącą z truchła bandyty ze szlaku, miał dowód tego że potrafi operować mieczyskiem przypasanym do pasa oraz że ma wiedze na temat okalających miasto bandyckich obozach. Do zbrojnej drużyny przyjęto go od razu, nawet nie pytając o przeszłość i o pancerz, choć przerobiony, bliźniaczo podobny do zbroi rycerzy z Zakonu Bóstwa Najwyższego Nordhlagra.

Nie bał się nadstawiać życia. Ostra klinga nie raz, nie dwa trafiła celu przebijając go, raniąc czy zatrzymując się na twarzy, co z resztą widać z daleka. Interesował go jedynie zarobek, jedyne co mu pozostało cennego na tym świecie. Zbrojni mieli wyruszyć za trzy dni, do tego czasu Jarl obiecał mu iż będzie traktowany jak jego dziecię i niczego mu nie odmówi, prócz żony. Szkoda, bo Reidar zachodził w głowę co piękna, długonoga, niebieskooka rughdomka robi z takim karłowatym piździelcem jak Jarl Fughras, lecz nie wypowiedział w głos swych myśli, jeszcze mu jego łeb na karku miły mu był.

Po tej krótkiej odprawie Reidar zaszył się na krótki czas w spiżarni pochłaniając kawał świetnie przyrządzonego dzika oraz okrąg żółtego sera, co popił świetnym miodem pitnym. Najedzony, w swej zbroi która zawsze robiła wrażenie wyruszył na miasto będąc ciekawym cen towarów u zbrojmistrzów, kowali i płatnerzy. A nóż wymieni swoje stare mieczysko po korzystnej cenie na jakiś flamberg albo inszy cudny miecz?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline