Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2013, 13:29   #6
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Po opuszczeniu gospody "Trzy Jabłuszka" nie pozostało nic innego jak udać się na postój dyliżansu. Ulfred i William dosiedli swych wierzchowców, pozostali ruszyli za nimi na nogach. Wypytując się przypadkowych przechodniów o drogę znaleźli się w końcu na dziedzińcu karczmy "Pod Trzema Piórami". Czekał tam na nich gotowy do drogi powóz i czterech ludzi wyglądających na najemników. Siedzieli na ławie w podcieniu karczmy zajęci paleniem fajek i dłubaniem w zębach. Gdy zobaczyli grupę podróżników, którzy weszli na dziedziniec karczmy, najemnicy podnieśli się z miejsca. Jeden z nich wystąpił przed innych i powiedział:

- Witajcie! Jestem Horst. Z polecenia Aponimusa Rone mamy eskortować grupę podróżników do granic Averlandu. Jeśli to o was chodzi przedstawcie dokument z pieczęcią maga.

William sięgnął za pazuchę i wyjął jeden z polecających listów opatrzony taką pieczęcią. Horst skinął głową i powiedział:

- W porządku, udowodniliście, że chodzi o was. Ładujcie się do dyliżansu. Hans, Olaf, Ditrich na koń zaraz ruszamy.

Ulfred i William żałowali w tej chwili z pewnością, że są na własnych koniach. Czekała ich długa i wyczerpująca jazda konno za powozem. Ci którzy koni nie mieli rozsiedli się w luksusowej, wyłożonej aksamitem karocy. Dorrin zaraz znalazł kuferek z beczułką piwa i już myślał jak się dobrać do zawartości. Do pomocy z piwem szykował się niziołek Liebnik. Pozostali też zgłaszali zainteresowanie. No może poza Eliasem, który prezentował wstrzemięźliwość godną sługi Vereny.

Tymczasem sprowadzeni przez najemników woźnice zajęli miejsce na koźle i zgłosili gotowość do drogi. Najemnicy dosiedli swoich koni i kondukt wyruszył.


Szybko opuścili granice Talabastomu i znaleźli się na Starym Trakcie Krasnoludzkim. Jeźdźcy i woźnice radzili sobie nieźle dzięki czemu pokonywali dystans szybko i bez przeszkód. Jeśli wzdłuż traktu czaiło się coś co mogło im zagrozić to widok zbrojnej eskorty skutecznie to odstraszał. Wewnątrz karocy zabawa dzięki beczułce piwa trwała w najlepsze. Wkrótce krasnolud do spółki z niziołkiem zorganizowali konkurs pieśni biesiadnej. Pozostali pasażerowie musieli znosić mężnie te niedogodności. Podróż trwała cały dzień i rzekę Stir pokonywali już grubo po zmroku. Wurtbad przywitało ich szczekaniem psów i ludźmi wyglądającymi przez okna. Horst wiedział co robić. Poprowadził ich na dziedziniec jednej z karczm. Okazało się, że nocleg i strawę mają już opłacony. Nie pozostało już nic innego jak po kolacji położyć się spać. Właściciele koni znowu mieli gorzej, gdyż musieli rozkulbaczyć wierzchowce i je oporządzić przed pójściem spać. Noc minęła spokojnie. Rano Horst obudził wszystkich i kazał się szykować do drogi.

Tym razem na wędrowców czekał dyliżans Kompanii Przewozowej "Czerwona Strzała". Zamiana niektórym nie przypadła do gustu gdyż te dyliżanse były dużo mniej komfortowe, a co najważniejsze pozbawione beczułki piwa, co z nieukrywanym rozczarowaniem przyjęli niziołek i krasnolud. W końcu wyruszyli.

Krajobraz za oknem uległ zmianie. Zwarte lasy Talabeklandu ustąpiły miejsca polom i łąkom Stirlandu. Podróż wlekła się niemiłosiernie. Znudzeni monotonnym krajobrazem za oknami i brakiem jakiejkolwiek rozrywki podróżni zaczęli przysypiać. Dzień chylił się ku końcowi a podróż trwała. Pewne ożywienie spowodowało dojechanie do mieściny, którą niektórzy podróżni wzięli za Averheim. Horst jednak natychmiast pośpieszył z wyjaśnieniem że to Worden, ostatnia większa miejscowość przed Averheim.
Do rzeki Aver dojechali już o zmierzchu. Tam oddział najemników się pożegnał.

- Powodzenia- powiedział Horst- Tam za rzeką już Averland. Kierujcie się do karczmy o nazwie "Przydrożna". Znajduje się ona pod murami miejskimi od strony rzeki. Macie tam opłacony nocleg na jedną noc.
Woźnica na szczęście wiedział gdzie jechać. Bramy miasta były już zamknięte. Co bardziej spostrzegawczy zauważyli płonące ogniska na polach wokół miasta i licznie stojące tam namioty, niechybny znak zbliżającego się święta wina.

Karczmarz karczmy "Przydrożna", po okazaniu mu listów pieczętowanych pieczęcią kolegium światła, ugościł ich kaszą ze skwarkami i wskazał dwa pokoje na piętrze gdzie mogli się przespać.

- Tylko pamiętać pany skoro świt musicie się zbierać. Pokoje są zarezerwowane przez takich, którzy płacą złotem. Nie możecie tu zostać.

Noc, nie licząc krzyków pijanych dochodzących z dołu i sprzed karczmy, była spokojna. Skoro świt zjawił się karczmarz i kazał się wynosić. Nie pozostało nic innego jak zebrać swoje klamoty i ruszyć szukać innego miejsca na nocleg. Po wyjściu z karczmy znaleźli się na ruchliwym trakcie prowadzącym do bramy. Tłum ludzi głównie wchodził do miasta. Przeważali wśród nich chłopi i drobni sprzedawcy śpieszący na miejski targ sprzedawać swoje produkty. Niemało było też gości z najróżniejszych części Imperium, którzy przyjechali na zaczynające się jutro Święto Wina. Był ostatni dzień przed Geheimnisnacht.
 
Ulli jest offline