Bad
Dość młody, dobrze zbudowanym człowiekiem wzrostu ciut więcej niż średniego poruszył się pierwszy. Poprawił opaskę, okalającą ciemne włosy, a uśmiech pełen zadowolenia rozjaśnił jego opaloną twarz.
- To mi się podoba - powiedział spokojnie. - Nawet bardzo.
Strzepnął z brązowej kurtki nieistniejący pyłek, a potem mówił dalej:
- Zostaniemy wysłani... Stąd - szerokim ruchem ręki wskazał pomieszczenie - czy też mamy szukać drogi we własnym zakresie?
Nie czekając na odpowiedź kontynuował:
- Jaki ekwipunek dostarczy nam Kondracar, a co musimy załatwić sami? Jakieś propozycje?
Założył palce za szeroki pas z klamrą. W świetle lampy błysnął złoty pierścień na serdecznym palcu prawej dłoni. Bad omiótł szarymi oczami pozostałą czwórkę. Ponownie się uśmiechnął.
- Mam nadzieję, że miło nam się będzie współpracować - powiedział. - Mam na imię Bad...
Wyciągnął rękę, by przywitać się z pozostałymi uczestnikami wyprawy. |