Ralf pomimo sposobu, w jaki się przedstawiał, nie urodził się w wiosce. Osiadł w niej przed sześcioma laty i ciężką pracą udało mu się stać jednym z jej mieszkańców. Pomimo upływu lat w dalszym ciągu widać było, że nie był zbiegiem z wioski w Stirlandzie, za którego się podawał. I wcale nie chodziło o miecz, który miał przy pasie, czy pierścień wciśnięty na palec. Te mógł zdobyć po drodze. Niektórych słów i gestów nabyć jednak nie mógł. Przynajmniej będąc chłopem. Kim był naprawdę, wiedziała jedynie jego żona Letty i wiedzą tą nie dzieliła się nawet z dwójką ich synów, bo młodzi byli i gadać lubili.
O rok przekroczył połowę drogi między dwudziestoma a trzydziestoma latami. Był szczupły i niewiele powyżej średniego wzrostu. Trochę lepiej zarysowanych mięśni miał, jednak różnicę między nim a choćby pracującymi w polu dostrzec sztuką wielką nie było. Jego ciało zdradzało bardziej zamiłowanie do wykonywania czynów mających więcej wspólnego ze zręcznością niż siłą.
***
Trupów widział wiele. Jedne były świadome swego stanu i grzecznie leżały w ziemi inne niekoniecznie. Niektórym sam pomógł odejść do królestwa Morra. Pięcioletnia praca łowczego w Volkenplatz przyzwyczaiła go do widoku wnętrzności niekoniecznie znajdujących się wewnątrz ciała czy to ludzi, czy to zwierząt. Jednak coś w znalezionych resztkach ciała sprawiło, że nie zwrócił śniadania tylko dlatego, że jeszcze go nie zjadł.
Narada w chacie Fritza zaczęła się przynajmniej dla Ralfa opróżnieniem kufla piwa. Nie z powodu filozofii starca, lecz by pozbyć się nieprzyjemnego posmaku żółci z ust. Przekazał reszcie zebranych to, co pokazał mu Otto, po czym przedstawił swój punkt widzenia w sprawie zwłok.
– Szlachcice nawet martwi sprawiają więcej problemów niż pożytku. – Jego twarz wykrzywił grymas pogardy.
– Chociaż też bym najchętniej spalił, ciało lepiej zachować. Mogła uciec z domu albo być gdzieś przewożona. Trupy inne mogą być po drodze do wsi. Pewno jej szukają. Zjawią się w wiosce i będą pytać. Ktoś może coś powiedzieć przez przypadek lub po kilku kuflach. Szlachcice prędcy w gniewie i wioska może z dymem pójść. A tak ciało pokażemy i złość na upiory skierujemy.