Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2014, 10:52   #6
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jost aż nie wierzył własnym oczom. "Jego" mutant padł, a pozostali, miast wystrzelać przeciwników, pobiegli do lasu.
Były pasterz, dziękując w duchu Rhei za pokierowanie pociskiem, wpatrywał się w las, wypatrując pozostałych członków mutanciej bandy. Ale wyglądało na to, że faktycznie uciekli.

Jost wyszedł zza osłony karety i ostrożnie, rozglądając się na prawo i lewo, podszedł do leżącego mutanta. Ten, jak się okazało, nie padł martwym trupem, ale żył jeszcze.
Jost, profilaktycznie, odsunął poza zasięg mutancich dłoni kuszę i rozbroił do końca mutanta pozbawiając go pojemnika z bełtami.
- Ilu was tu jest, w tym lesie? - spytał leżącego.
Mutant jednak nie odpowiedział, wpatrując się tylko w Josta wzrokiem pełnym strachu i nienawiści.
Być może przypieczony na wolnym ogniu mutant byłby bardziej skłonny do dzielenia się informacjami, ale Jostowi nie w głowie były takie metody perswazji. Szybko podniósł kuszę (choć stara, ale parę groszy można było za nią dostać) i ruszył w stronę kawalkady. A nuż okaże się, że od frontu pojawi się kolejna grupa napastników? Lepiej wtedy by było być wśród swoich.
 
Kerm jest offline