Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2014, 13:32   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli.
Potyczkę z mutantami trudno do wojen zaliczyć, ale to nie znaczyło, by kuszę zostawić po to tylko, by inny przechodzień ją wziął, albo co gorsza kolejny mutant, co zechce na uczciwych ludzi urządzać zasadzki po lasach.
A broń, drewna kawałek i metalu do tego trochę, nijak nie mogła mutacji przenosić. Dlatego też Jost nie zwracał uwagi na to, że trubadurzy i pikinierzy krzywo na niego patrzyli. Do walki by stanęli, zamiast na innych patrzeć i stać jak drągi i chować się za tarczami, albo ogon podwinąć i wiać, jak to Max i Horst uczynili.
Jost też miał pietra, gdy się mutanci pojawili, ale u niego to się w inny sposób objawiło, więc przyznawać się do tego nie musiał. W końcu ten jest do odważnych zaliczany, co w czasie walki w odpowiednią stronę biegnie lub we właściwy sposób się zachowuje. Ucieknie jako pierwszy, to tchórz, gdy jako ostatni - to bohater. I nie jest ważne, co mu wtedy w duszy gra.
Przejdzie im w końcu, pomyślał Jost, gdy Max, niby przypadkiem, o metr się od niego odsunął.

Rozmyślania na temat "Co dalej, jeśli to się nie zmieni" przerwał wrzask informujący o śmierci dostojnika kościoła Sigmara, Baltazar Fromm.
Śmierć jak śmierć, ale kapłana tak wysokiego szczebla nie udało się do tej pory Jostowi zobaczyć, dlatego też podszedł do karety w ślad za Dorotą von Dutchfelt, kapłanką Shallyi.
Pewnie i dobrze zrobił, bowiem w zamieszaniu, jakie wnet się wszczęło, mógł nie tylko zobaczyć świętej pamięci Baltazara Fromma, ale i dotknąć. Dzięki czemu w oczywisty sposób stwierdził, że kapłan bynajmniej nie umarł ze strachu, jak to głosił czyiś niezbyt pochlebny komentarz. Strach nijak nie objawia się rankami na szyi.
Problem jednak na tym polegał, że przy kapłanie nie było żadnej strzałki czy innego pocisku od dmuchawki, a to świadczyło tylko o jednym.
Tylko czy warto było to rozgłaszać wszem i wobec?
Wycofał się po cichu.

- Niech nigdy z babą nie zlegnę, jeśli łżę - Jost odciągnął na bok Berta. Chłop długi ozór miał, ale i pomyślunku nieco, co niekiedy nawet potrafił przejawić. Rozejrzał się dokoła by sprawdzić, czy ciekawskie uszy są daleko. - Przewielebny kapłan nijak ze strachu nie pomarł. Ubił go ktoś, kto mu igłę zatrutą wsadził w szyję. Jeno nie wiem teraz, czy to komu rzec. Pozabijają się na tym trakcie, ani chybi.
 
Kerm jest offline