Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2014, 22:37   #3
Narib
 
Reputacja: 1 Narib nie jest za bardzo znanyNarib nie jest za bardzo znanyNarib nie jest za bardzo znanyNarib nie jest za bardzo znanyNarib nie jest za bardzo znany
Czekał przed pałacem doży jako jeden z pierwszych, a za towarzyszki w chwilach oczekiwania obrał sobie kilka ślicznych Toreadorek, poznanych moment wcześniej. Gdy wyjął nóż, jedna z nich podniosła upierścienione palce do ust by stłumić krzyk, lecz śmiejący się szczerze Giacomo szybkim machnięciem ręki, znanym tylko sobie sposobem przemienił sztylet w małą chmurkę opadających powoli płatków róży i uśmiechnął się zalotnie. Zlustrował surowe spojrzenie jednej z Ancillae, przez którą omal nie został wyrzucony z karczmy, za zbytnie spoufalanie się z przedstawicielkami klanu Artystek. Giacomo starał się podeprzeć wówczas chęcią głębszego zrozumienia sztuki, lecz tylko podkopało to jego sytuację. Dlatego, póki Ancillae nie zajęła się rozmową z jednym ze starszych Ventrue, mężczyzna na nowo zwrócił uwagę dziewcząt, tym razem, z niebywałą zręcznością kręcąc małym, zrównoważonym metalowymi fragmentami patyczkiem. Zabawka zdawała się być repliką w mniejszej skali gimnastycznej laski, którą Giacomo się podpierał - misternie zdobiona, okuta na końcach i misternie zdobiona wypalanymi, kwiecistymi wzorami na drzewcu sprawiała wrażenie masywnej, ciężkiej lecz jednocześnie smukłej i poręcznej.

Giacomo zaś, wyglądał podobnie jak owa tyczka. Szczupły i smukły, lecz ręce znaczone były wypukłościami sprężystych i silnych mięśni, podobnie jak szeroka klatka piersiowa i długie nogi, które zdawały się nieść całe ciało z lekkością i gracją kota. Całości postaci młodziana dopełniała gładka, podłużna twarz młodzieńca z której błyszczały piwne oczy zaś spod filcowego beretu wychodziły nieco nieuporządkowane, lecz dodające młodzieńczego uroku poplątane kasztanowe loki.

Młody wampir był gotowy do drogi - u jego nóg leżała wypełniona bagażem torba. Kontrabanda składała się z dodatkowego ubrania, przyborów do pisania i papieru, kilku kuglarskich zabawek i innych wysoce przydatnych w nieżyciu przedmiotów.

Wysłuchał przemówienie Doży i gdy całe ograniczone etykietą formalności miał już za sobą, rozsiadł się w karocy i powiódł wzrokiem po towarzyszach. Zachowywał neutralny wyraz twarzy, lecz nie powstrzymał delikatnego wykrzywienia kącika warg gdy spojrzał na zarośniętego, nietutejszego (najprawdopodobniej) wojaka w kolczudze, lecz natychmiast, niezauważalnie powiódł kącikiem ust w górę tuszując chwilowe zawahanie uśmiechem w kierunku brodacza.
- Witajcie, Panowie, moja godność - Giacomo Tito - możliwe, że widzieliście któryś z moich gimnastycznych występów - dawałem przedstawienia w każdym chyba Elizyjum w Wenecji - przerwał na chwilę - wybaczcie niezamierzoną pychę, miałem nadzieję, że być może ktoś z was kojarzy mnie z pobytów w Elizjach, to i ja przypomnę sobie wówczas kim owy jegomość jest.

Gdy usłyszał opowieść Remigiusza, razem z pozostałymi okrążył teren wokół karocy, ściskając lagę, nerwowo, jakby gotując się do ciosu. Jakby wilkołaki miały już teraz, patrzeć swoimi głodnymi ślepiami na nieszczęśników na trakcie. Poruszał się szybko, zdawał się być w kilku miejscach na raz.

-To bez sensu. Nie wątpię, że dzielni z panów mężowie, i z odwagą bronilibyśmy się przed atakiem, lecz jak dobrze wiemy, pchlarze o honorze wiedzą niewiele, więc napaść całą hordą na drużynę wampirów nie byłby niczym zaskakującym, jak na nich. Oszczędźmy sobie ryzyka szkód i ran już na samym początku wyprawy, i udajmy się do zajazdu gdzie nasz dzielny i rezolutny woźnica nas doprowadzi i kontynuujmy podróż z mniejszym ryzykiem ewentualnego szwanku na zdrowiu, czy taż nie daj boże liczebności naszej ekipy. Optuję za zajazdem.
 

Ostatnio edytowane przez Narib : 13-01-2014 o 23:07.
Narib jest offline