Spojrzał na kolesia, co mu zaczął truć dupę wzrokiem zimniejszum od lodowców Arktyki. Jednak ton jakim odpowiedział był zypełnie pozbawiony przekazu emocjonalnego. - To nie kurs jazdy. Właśnie przjmuję kontrolę nad sygnalizacją świetlną w tym mieście.Zaraz im wpuszczę mojego wirusa. Miną tygodnie nim się połapią - uśmiechnął się i sięgnął do kieszeni po zapalniczkę. Zapachniało benzyną, błysnął płomień. Mouse, niczym mityczny smok wypuścił nosem kłąb dymu. - Dzięki temu zawsze będę miał zielone, rozumiesz? A co do eBaya to doszli do 250 tysięcy. Do licytacji dołączyła pewna szycha. Ha, gdyby ta osoba wiedziała, że jest namierzona... Dopiero by się zdziwiła. Jak Gates. - uśmiechnął się szczerze, bo w necie wynalazł komentarz Billa Gatesa o tym włamie na serwer Microsoftu. Było w nim tyle samo wściekłości jak i podziwu dla włamywacza, bądź włamywaczy. Spojrzał na rudzielca po czym wzruszył ramionami. Wystukał coś na klawiaturze i pokazał wszystkim wszem i wobec dane owego rudzielca z policyjnej bazy danych. - Amatorzy. Tak się zdobywa informacje. . Stwierdził pogodnie. Owe dane pochodziły od znajomego hackera. Znajomości w światku hakerów były koniecznością, jak wszędzie w światku przestępczym, tyle, że tu konkurencja była o tyle zdrowsza, że środowisko było niemal hermetyczne a wszelkie przejawy zdrady karane.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |