Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2014, 22:15   #7
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Kiedy poszczególni pasażerowie żegnali się z członkami swoich świt i zajmowali miejsca w powozie, Hubert spokojnie czekał na zakończenie tego przedstawienia.
Oparty o beczkę z wodą, stał w cieniu pod zadaszeniem jednego z zabudowań pobliskiej stajni. Jego podróżne pakunki, zawinięte w koc i związane na końcach długim skórzanym pasem, wisiały na haku obok. Rosłego mężczyznę okrywał ciężki płaszcz wraz z zaciągniętym na głowę kapturem, którego ogon owijał szyję. Mimo że był wysoki i dobrze zbudowany jak na swoje ewidentnie grubo ponad trzy krzyżyki na karku, za sprawą zielono-brazowego splotu wełny, z jakiego wykonano jego wierzchnie odzienie, ciężko go było dostrzec, przynajmniej dla ludzkich oczu.

Kiedy nadszedł czas, zdjął swoj bagaż i przerzucił przez ramię. Nie śpiesząc się, zbliżył się do powodu pewnym krokiem, nie zatrzymywany przez nikogo. Śmiertelnicy i sługi innych wampirów ustępowali mu drogi nie za sprawą jakiejś czarnej magii, lecz z racji na jego pewność siebie i wrażenie jakie sprawiał.
Konie, choć i tak przywykłe do wożenia wampirów, spokojne dotychczas, zareagowały przyjaźnie na jego gest i dotyk, kiedy je mijał. Kiedy wrzucił swój tobół na dach powozu, poły płaszcza odchyliły się, ukazując na moment rękojeść wiszacego u okutego rycerskiego pasa miecza. Pas, choć był drogo zdobiony w typowo chrześcijańską ornamentykę, trzymał na miejscu broń o rodowodzie raczej wschodnim - ewidentną pamiętkę po krucjatach...

Wszedł do powodu lekko uchylając głowę i zdejmujac kaptur, pod którym jak okazało się, miał jeszcze założoną niedużą czapę. Zasiadając na pozostawionym dla ostatniego pasażera miejscu, ukłonił się tylko lekko ale wyraźnie pozostałym, nie odzwając się jednak wiele, gdyż rzucił tylko -Do waszych usług wielmożni panowie. Wołajcie na mnie prosto - Hubercie. Kiedy osiadł na siedzisku, chcąc niechcąc zawadził nieco najmłodszego, przynajmniej z wyglądu, ze wspóltowarzyszy. Krótkie -Wybacz., bez żadnego tytułu, zakończyło chyba jego zainteresowanie innymi wampirami wewnątrz powozu...

***

Rozmowy jego współtowarzyszy bawiłyby go niezmiernie, gdyby nie fakt, że był z nimi chcąc czy nie chcąc, zobowiązany do współpracy. Wiedział jednak, że dla dobra sprawy, zmuszony jest trzymać swój język za zębami, przynajmniej narazie. Przez reszte podróży starannie omijał wszelkie zaczepki mające na celu wciągnięcie go w rozmowę. Decyzja o tym, gdzie zdecydują się na sen pozostali, mało go obchodziła. Dopiero banialuki padające z ust mądrej głowy rodem z Padwy, spowodowały, że z jego ust wyrwało się drwiące parsknięcie.
Widząc reakcję pozostałych na tak nietaktowne zachowanie, zmuszony był albo przeprosić, a na to sobie pozwolić zwyczajnie nie mogł, lub - iść za ciosem.

-Widzę, że pomimo wieści o lupinach, vis comica nas nie opuszcza...- uśmiechnął się w stronę wyspiarza z klanu róży, jednak tylko delikatnie, by nie odsłonić nie do końca schowanych kłów...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline