Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2014, 16:21   #4
Wojan
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Miasteczko niezbyt do gustu przypadło, panu Michałowi. Nawykł do bywania w lepszych miejscach. Ścisk tutaj i harmider panował niemiłosierny. A pan Michał, choć do bitewnego zgiełku, huku armat i szczęku broni nawykły był, to za hałasem nie przepadał. A zwłaszcza, gdy jego źródłem była jakowąś białogłowa o cienkim głosie lubo insza przekupa, co gardło zdziera, coby swoje towary zachwalać.
Zadumał się więc pan Michał nad ludzkiego żywota marnością i coby sobie oczekiwanie skrócić, a i chrześcijańskiego obowiązku dopełnić, po różaniec co go w kieszeni nosił, sięgnął.
Modlitwy do świętej Panienki począł wznosić, coby się miejsce w karczmie dla niego znalazło, a i misja jaką mu powierzono bez perturbacji przebiegła.

- Stryju! Stryju! - młody Daniel Iłowicz wybiegł z karczmy, jak poparzony.
- Czego takie larum podnosisz? - zmitygował podopiecznego stary szlachcic - Pali się, czy co?
- Palić, nie pali, ale karczmarz mówi, że miejsc już nie ma i na majdanie kazał mi sobie miejsce znaleźć.
- Że co? - oburzył się pan Michał i aż z nerwów wstał gwałtownie - Nie może to być. A mówiłeś, że ze sławnym w całej Rzeczpospolitej żołnierzem jesteś.
- Mówiłem stryju, mówiłem. A on na to, że dzisiaj w mieście to sami znani i szanowani.
- To dziad jeden - warknął pan Michał i z wypiekami na twarzy do karczmy wkroczył.
Próg przekroczywszy zatrzymał się i oczy do półmroku przyzwyczajał. Gdy to się stało rychło Żyda, co karczmę prowadzi namierzył i szybkim krokiem ku niemu ruszył. Prawa dłoń szlachcica już na czekaniku, co mu u pasa wisiał, spoczęła. Żyd widząc, co się święci przed pana Michała wyszedł i nisko kłaniać się począł i pokłony bić.
- Witaj panie. Czym służyć ci mogę? Wina abo miodu się napijesz?
Pan Michał zatrzymał się i karczmarza od stóp do głów, bacznie zmierzył.
- To też, ino później. Krewniaka mojego zrugałeś i noclegu mu odmówiłeś.
- Wybacz panie, ale ja nie tylko jemu odmówić już muszę. Miejsc już nie ma, taki ścisk w mieście panuje.
- Młodemu to możesz wszystko wmówić. Mnie jednak, pierwszego żołnierza Rzeczypospolitej, co własnej piersi nadstawiał, aby wojnę ze Szwedem wygrać, ugościć musisz. Takie szlacheckie prawo i żołnierski przywilej.
- Panie pomiłuj. Teraz w mieście to same karmazyny i purpuraty zjechały.
- A co magnaty i purpuraty obchodzą. Obrońcą ojczyzny jestem, rozumiesz. Nie godzi się takiej personie gościny odmawiać.
- Nie wątpię panie, żeś rycerz jeden z pierwszych. Miejsc jednak nie mam, a przecie w komórce cię nie umieszczę.
- O żeś ty padalcu! - warknął pan Michał i już po czekan sięgał, gdy nagle z boku się jakiś podpity szlachcic odezwał.
- Pohamuj acan nerwy. Żyd prawdę gada. Karczma w szwach pęka i miejsce nie ma.
Pan Wasilewski zmierzył swego rozmówcę surowym spojrzeniem, ale ani słowem się nie odezwał.
- Słuchaj Żydzie - powiedział przez zęby, do karczmarza się zbliżając - Poszanowania dla szlachty nie masz, ani honoru podły psie. Ja jednak wiem, co ci do rozumu przemówi. Masz mnie za szaraczka, co to się do wielmożów drzwi dobija i o jałmużnę prosi. Mylisz się bratku, oj mylisz.
Pan Michał do kabzy sięgnął i garść złotych monet Żydowi w twarz sypnął.
- Pokój dla imić Michała Wasilewskiego herbu Kościesza i bratanka jego imić Iłowicza, ino chyżo! - wrzasnął pan Michał tak głośno, coby go w każdym kącie sali słychać było.
Żyd na chwil kilka osłupiał, niczym biblijna żona Lota, ale w końcu po momenty się schylił i łapczywie począł je zbierać.
- Natan, do mnie! - krzyknął karczmarz - Pokój dla imić Wasilewskie przygotuj, ale biegiem.
Zebrawszy monety karczmarz stanął przed starym szlachcicem ze spuszczoną głową i czekał, jak na zmiłowanie.
- No co tak stoisz? W gardle mi zaschło. Miodu w szklanice lej, a i o mym serdecznym przyjacielu, imić... - tutaj pan Michał głos zawiesił i w stronę szlachcica, co uprzednio do niego zagadał, spojrzał.
- Kalinowski, panie Michale. Jerzy Kalinowski - przedstawił się szlachcic.
- Imić Kalinowskim nie zapomnij - dokończył imić Wasilewski, po czym rozsiadł się wygodnie w ławie i na trunek czekał.
 
Wojan jest offline