Nie lubił, nienawidził się spóźniać, a jednak często to robił. "Spóźniając się, okazujesz brak szacunku!", wołali zawsze w domu. Jak dawno on tam nie był... Miesiące, lata... Nie ma już tam powrotu. Ale czy tu było źle? Nie- miał stanowisko, pieniądze, życie i tą satysfakcje, że jako jeden z niewielu umknął komuś tak potężnemu...
Gdy tylko w karczmie powitał go chłopiec, uderzył go szybkim ruchem w twarz. Nie mocno, acz upokarzająco- tak jak bili go w koterii, gdy się spóźniał. Spojrzał na "przewodnika" zimnym spojrzeniem, a w duszy uśmiechnął się. Wyszkolony, nie pyta się "Za co!?", pewnie jakiś niewolnik. Ich hrabia musiał trzymać krótko.
Nie budził zaufania wśród obecnych w gospodzie istot. Wysoki, wychudzony lodowy elf o jasnych włosach, odziany w mundur starego kroju, z paroma trudnymi do zidentyfikowania odznaczeniami i wyhaftowanym na ramieniu dziwnym herbem. Niektórym kojarzył się z kimś z Dziewięciu Miast, zapewne lodowy elf służył u któregoś z możnych miasta. A przy pasie zawieszona była szabla, długa i smukła, skryta w czarnej pochwie ze srebrnymi wzorami przedstawiającymi jakieś dziwne, egzotyczne kwiaty.
Wszedł do pokoju, do którego zaprowadził go skarcony na wstępie chłopiec, mrucząc pod nosem jakieś inwektywy dotyczące zarówno rasy, jak i samego charakteru elfa, po czym starannie zamknął drzwi. Dyskrecja to podstawa. Dopiero później spostrzegł innego elfa i kobietę, pospolitą elfkę, którą- jak uczyli go od dziecka- ominał spojrzeniem. Chwilę jeszcze zajęło mu wpatrywanie się w mrok, zanim dostrzegł w ciemnościach di Vincę. - Hrabio- powiedział, skłaniając się delikatnie, po czym stanął obok drzwi, przy ścianie, idealnie wyprostowany, jak na jakiejś mustrze.
Zaiste, dziwna osoba przybyła do gospody tego dnia...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |