Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2014, 14:47   #9
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
„Gdzie ten błazen się podziewa?” pomyślał ze zdenerwowaniem pan Paweł. Siedział już w tej izbie tyle czasu, opróżnił kielich nie raz i nie dwa, a tego pachołka wciąż nie było. Normalnie to nie miałby nic przeciwko by i cały dzień przepić w gospodzie, ale tutaj mu było jakoś nie w smak. Żyd, latający po izbie jak kot z pęcherzem, zdawkowo odpowiadał na pytania i starał się pana Pawła łukiem omijać, zaś brać szlachecka nie zdawała się darzyć jakąś estymą rodu Czermińskich, popijając i rozmawiając w swoim gronie. „Tępe wieprze!” pomyślał z rozgoryczeniem Paweł. „Udajecie jakbyście pierwsze co o mym panu ojcu słyszeli, ha? Podłe kanalie! Niegdyś to się trzeba było odganiać od tych wszystkich szlachetek, co tylko zapraszały mych rodzicieli w gościnę, byle tylko móc się pochwalić, że pan Gustaw u nich wieczerzał. A teraz z jego rodzonym synem, ba, weteranem wojennym, nawet słowa nie zamienią!” Nic dziwnego zatem iż z kwaśną miną, dolewając sobie więcej miodu pan Paweł nie mógł się doczekać powrotu sługi.

***

Kiedy pan Czermiński wyszedł z karczmy zakręciło mu się trochę w głowie, tak iż Bartek musiał go podtrzymać. Na zewnątrz było bowiem jeszcze duszniej i goręcej niż we „Wdałym Kurze”. Pan Paweł, któremu już szumiało trochę we łbie, a wszak upał i zaduch także dołożyły się do męczenia głowy szlachcica, z trudem odzyskał rezon. Po chwili jednak powrócił do zmysłów i mógł już o własnych siłach, wcale prosto ruszyć za Bartkiem. Ten zaś prowadził go wokół najróżniejszych straganów i stoisk, kluczył między wystawionymi towarami kupieckimi, a i zatrzymywał się nieraz, ponoć by sobie przypomnieć jak się do tej „Wiechy” szło, choć pan Paweł widział jakim rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w te dobra. „Respektu chłopak nie czuje, groźbą się nie przejął, a i ciąga mnie po tym rynku, wlepiając chamskie ślepia w stragany”, pomyślał młody rycerz, jednak bez złości. Po prawdzie to lubił Bartka i chyba ten zdawał sobie z tego sprawę, skoro pozwalał sobie na takie obchodzenie się ze swoim panem. Rachować umiał, o ekwipunek pana zawsze dbał, a i obrotny był, toteż nic dziwnego, że Czermińskiemu przypadł do gustu, ba, nawet go planował ze sobą na Inflanty wziąć, jak znowu wróci do wojaczki.

-I jak tam z pokojem? Załatwiłeś?- zagadał do pachołka pan Paweł.
-Ach panie, jakżebym miał nie załatwić?- odpowiedział chłopak, wyprowadzając ich wreszcie z tłoku ludzi oglądających towary i targujących się.
-Przecież żeś mówił, że ciężko o izbę.
-A bo i ciężko, dyć tam jako i tutaj, co krok o kogoś się trącało. A i gospodarz, zda się Ormianin też się zarzekał, iż pokoju nie uświadczysz. Ale jak go tak przycisnąłem to wymskło mu się, że brat mu do dom zajechał i że teraz we dwie rodziny nawet muszą się w jednej izbie mieścić by pomieścić gości. No tom go zagadał o tego brata i się jął skarżyć, że ten urzędy gdzieś jakieś piastował, ale go zawiść ludzka stamtąd przegoniła i…
-Pohamujże ten jęzor!- przerwał mu zdenerwowany Paweł.- Ja go pytam o izbę, a ten mi o braciach opowiada!
-Kiedyż to właśnie o tego brata się rozchodzi, proszę Waszmości.- odpowiedział niezrażony pachoł.
-Ja go właśnie za tego brata zaczepiłem, bom mu rzekł iż właśnie mój pan, czyli Wy, szukacie zarządcy do dóbr swoich, więc może jak człowiek się Wam spodoba, to go weźmiecie. I już się mu zmieniło nastawienie, i tylko jeszcze chwilę stękał, ale się zgodził przyjąć Waszeć, ba nawet zapłaty odmawiać począł, mówiąc że to on winien jeszcze przepraszać, że wyjść po Was nie może.
- Eh ty durny, kto ci się moim rządzić pozwolił?- westchnął Paweł, jednak opowieść ta zbytnio go rozbawiła, by się mógł naprawdę złościć. – Patrzcie go! Jeszcze chwila, a mnie swatać zacznie, albo mówić mi komu na elekcji dać kreskę. Oj, chyba za dobry jestem.

W gruncie rzeczy był jednak zadowolony z obrotu spraw. W istocie, potrzebował znaleźć człowieka, który doglądałby mu jego nowo nadanej wsi. A i dobrze będzie mieć jakieś koneksje w Wichaczu, coby na przyszłość już nie musieć tak się pałętać jak teraz.

Dotarli w końcu do gospody. Pachołek otworzył przed nim drzwi, a pan Paweł, dzięki spacerowi wytrzeźwiawszy trochę, dziarskim krokiem wszedł do „Wiechy”.
 

Ostatnio edytowane przez Earendil : 01-02-2014 o 14:59.
Earendil jest offline