Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 13:43   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Max z całkowitym brakiem entuzjazmu spojrzał na kapitana, który z całkowitą pewnością siebie zapewniał, że do gospody pozostały tylko dwie mile. Gdyby dostawał srebrnika za każdym razem, kiedy ktoś mówił "to już za chwilę", nie musiałby chyba już pracować.
Nie mówiąc już o tym, że mila mili nie równa, a na dwóch milach wzburzonej rzeki wszystko mogło sie zdarzyć. Z dwojga jednak złego lepiej było siedzieć na pokładzie i liczyć na łaskę Mannana, niż sprawdzać osobiście, jaki apetyt mają sympatyczne stworzonka, wałęsające się po brzegu rzeki.

Poklepał po karku Achata, kasztanka, który zapewne miał podobne jak większość podejście do podróży barką, a potem rozejrzał się dokoła by się przekonać, jak zachowują się marynarze i pasażerowie.
Kapitan mógł sobie opowiadać przerózne bajeczki, ale to zachowanie załogi świadczyło o tym, czy barka znajduje się w niebezpieczeństwie. Marynarze jednak nie rwali włosów z głowy, nie wzywali na pomoc Mannana. Wyglądało na to, że uda się dotrzeć do brzegu, i to nie wpław.

- Światło! Tam! - wrzasnął jeden z marynarzy, a jego krzyk przebił się przez szum wiatru i wody.

***

Max sprawdził, czy nie zostawł na barce jakiegoś drobiazgu, a potem chwycił za uzdę swego wierzchowca.
- No chodź. - Zachęcił Achata do przekroczenia burty i wkroczenia na zalane wodą deski pomostu. - To głupota siedzieć na barce przez całą noc.
Kasztan spojrzał na swego pana, skinął głową, a potem ruszył za Maxem.

- Pewnie gości i tak niewielu tam mają - skomentował słowa szlachcica, zwanego (nie wiedzieć czemu) Wujaszkiem.
Nie wyglądało na to, by ze zwącym go tak, o wiele starszym krasnoludem, wiązały go jakiekolwiek więzy rodzinne.
- Ale i tak warto się pospieszyć - dokończył. - Im szybciej znajdziemy się pod dachem, tym lepiej.

Obrzucił ciągnący się za szlachcicem wózek, wyglądający niczym wózek śmieciarza. Wyglądało na to, że Anzelm był do wózeczka bardzo przywiązany, a dbał o niego, całkiem jakby przechowywał tam ze dwie dziewice.
A w ogóle ten wózek z czymś się Maxowi kojarzył.
Spotkał kiedyś, jak mu było... Alex? Ten coś o Saltzkalten prawił.
Nie, nie. Takie przypadki się nie zdarzają.

- Chodźmy.
 
Kerm jest offline