Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 16:53   #5
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Oleg Sergiejew - pobliźnioniony kapturnik


Kolejnym z zaproszonych z grupki był raczej rzucający się w oczy osobnik. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak kloszard, na drugi zresztą też jeśli ktoś by miał na niego baczenie a trzeciego raczej rzadko mu ktoś poświęcał. Kompletnie nie pasował do tak bogatej i czystej willi. W końcu meneli nie zaprasza się na spotkania dla VIPów. Ten jednak z jakiś powodów został zaproszony.


Stał o ile mógł raczej na uboczu. W tym swoim połatanym płaszczu, kapturem narzuconym głęboko na głowę i dłoniach opatulonych ni to bandażami ni to rękawicami niewiele widać było powierzchni skóry. Co więcej sam zdawał się wiedzieć, że nie pasuje do tego miejsca bo co chwilę tęsknie zerkał w stronę wyjścia.


Z ludźmi na spotkaniu przywitał się krótko wymruczając ciężkim chropawym głosem jedynie - Oleg jestem. - po czym właściwie się nie odzywał. Tylko z braćmi Wołkow przywitał się dłużej i widać było, że się znają.


Oleg naprawdę nie czuł się tu za dobrze. Robił już kilka "robótek" dla pana Rabatova ale zawsze samodzielnie. Nawet jak musiał coś z kimś zrobić czy się spotkać to wzywany był sam. Pierwszy raz był w tak licznym gronie. No i te światło i słońce... Tu było tak cholernie jasno! No i tylu ludzi tu było i gapili się i w ogóle... Stanął w miejscu gdzie było jak najmniej światła, przygarbił się jak zwykle gdy musiał opuścić swoją kryjówkę i w miarę możliwości trzymał się blisko braci. Tak na wszelki wypadek.


Poczekał aż moneta i zdjęcie powędruje do nich. I od nich na chwilę sięgnął po oba przedmioty. Flet jakoś specjalnie nie wyglądał. Ale moneta była ładna. Tak gładka i błyszcząca i w ogóle... Ale oddał je z powrotem Dimitriemu.


Gdy padł adres akcji, że podziemia Oleg już wiedział czemu został wezwany. Nie wiedział jednak co mają robić inni. Chyba nie zapowiadał się zwykły kurs bo do tego byli zbędni.


- Ekhm... Jaa... No ja mogę poprowadzić jak trzeba... Pod ziemią... Znam trasę. Na górze wszyscy będą patrzeć a u mnie na dole dużo mniej... Alee... Mam poprowadzić wszysctkich? - spytał niepewnie wskazując cała piątkę. Okazało się, że chyba ma jakąś wadę wymowy lub przynajmniej przechodzi jakąś chorobę gardła właśnie bo wciąż mówił z trudem tym samym ciężkim i charczącym głosem zdecydowanie nie nadającym się na śpiewanie kołysanek.


- Iii... Musimy iść wszyscy? Po jednego satyra? Spodziewamy się... kłopotów... przy... wymianie? - przy słowie "kłopoty" jego wzrok powędrował ku Dimitriemu. Wierzył, że w razie "kłopotów" to da on sobie radę. Był w końcu z niego niezły Kozak, na pewno większy gieroj od niego samego.
 
Pipboy79 jest offline