Katharina dała się poznać towarzyszom podróży jako dobrze wychowana panna z kupieckiej rodziny. Z uśmiechem na ustach szczebiotała wesolutko z chętnymi na rozmowę (których nie brakowało), trzepotała rzęsami i śmiała się z żartów (nawet tych mało śmiesznych). Pasowała do szaro-burego otoczenia mniej więcej w ten sam sposób, co wół do karety. Albo pięść do nosa.
Panna Bonheur wyglądała jako kwiat niewinny, jak to poeci mieli w zwyczaju mówić czy pisać. Ci artyści porównaliby również jej ciemne włosy do bezgwiezdnej nocy lub kruczych skrzydeł, a oczy do miodowych fontann pełnych życia. Katharina nienawidziła poezji, ale zdawała sobie sprawę z własnej atrakcyjności. Dziewczęce lata miała dawno za sobą i teraz mogła poszczycić się krągłościami w miejscach, w których krągłości być powinny; doskonale wiedziała, że skrupulatne podejście do higieny (graniczące z obsesyjnym, jak twierdzili złośliwi) pozwoliło jej zachować jako tako zdrową cerę i nie wyglądała jak jej co poniektóre rówieśniczki.
Efekt dziewczęcej niewinności burzył trochę długi nóż przytroczony do biodra, jeden z takich które można było zobaczyć u myśliwych. Czy Kat była miłośniczką łowiectwa nie wiedział nikt, podobnie zresztą nie było pewności, czy potrafiłaby coś lub kogoś wypatroszyć. Pewnym było, że żelazo nosi nie od parady - poprzedni dzień spędziła na zabawie nożem właśnie. To balansowała ostrze na czubkach palców, to imponowała marynarzom w tej grze, gdzie trzeba było dziabać miejsca między palcami na coraz szybszych obrotach. Wszystko to z widmem niewinnego uśmiechu na ustach.
* * *
-
Psia mać! - wyrwało się Katharinie, kiedy poślizgnęła się na mokrej desce pomostu i chwyciła się Anzelma, żeby utrzymać równowagę.
Lejąca się z nieba ulewa nie działała dobrze na samopoczucie, to było oczywiste. Kat poprawiła torbę i owinęła się szczelniej płaszczem, ale nadaremno. Wszystkie warstwy ubrań miała przemoczone, a skórzana kamizela zaczynała być coraz to mniej wygodna. Poruszyła parę razy ramionami i dyskomfort minimalnie zmalał, ale nadal działał na nerwy.
-
Zgadzam się z panami. - zaszczebiotała, chwytając Wujaszka pod ramię -
Im szybciej zejdziemy z tej ulewy, tym lepiej.