Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2014, 17:37   #5
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
- Gunther Leuden. -

Niski, ochrypły głos należał do słusznej postury typa, który niezawodnie na myśl przywodził ciężkie poranki po nocy picia, tyle że po niewłaściwej stronie kufla. Rodzaj człowieka, który bez ceregieli załapie cię za szmaty i wyrzuci z gospody boś właściciela nadmiernie obraził i potłuczonych dzbanków należycie nie opłacił. Znać było w Guntherze rasowego wykidajłę. Morda niewyjściowa, uszy kalafiorowate od zbyt wielu karczemnych burd, nos złamany, źle zrośnięta brew, którą szyć musiał cokolwiek wstawiony felczer. Kilkudniowy zarost pokrywał kwadratową szczękę miarowo opadającą w rytm przeżuwania. Najgorsze było chyba spojrzenie - przekrwione i wodniste, w którym czaiła się groźba. Groźba, która bez pardonu przetrąciła by kolano, żeby nie musieć się powtarzać. Reszta osobnika też nie prezentowała się najszlachetniej. Byczy kark oplatała opończa z dyndającym kapturem. Niżej brudna kamizela opięta na beczkowatej piersi, która rozłaziła się w szwach. Łapy jak szynki, pokryte gęstą szczeciną wystawały z rękawów luźnej wełnianej koszuli sznurowanej na piersi. Proste spodnie w paski, wielokrotnie łatane i cerowane, spięte były pasem i wciśnięte w twarde, robotnicze buciory. Wprawnie wymierzony kopniak z takiego obuwia mógłby złamać piszczel, a jego właściciel najwyraźniej nie stronił od tego typu aktywności. Do paska przypięty wisiał drewniany nahaj, paskudny scyzor, obok metalowy puklerz i woreczek z podłej jakości tytoniem, który mężczyzna ustawicznie przeżuwał, co jakiś czas spluwając na ziemię. Na plecach, zawieszona w pętli, wisiała sporych gabarytów siekiera. Na ramieniu zwój liny, a w lichej torbie pęto pochodni i butelczyna taniego piwska. Strażnik na miarę swoich czasów.

Gunther kaszlnął, chrypnął i przepchnął się do przodu.

- Biorę Siwucha. -

Knajpiany ochroniarz ruszył leniwie w stronę narwanego ogiera, jakby to był kolejny pijany w sztok zabawowicz. Pewne było, że zwierz spróbuje go kopnąć, albo użreć, ale Leuden był na to gotowy. Trzeba pokazać bydlęciu kto tu rządzi to da się prowadzić jak wymuskana szlachecka kolasa. Albo pozna smak nahaja.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 15-02-2014 o 17:42.
Dziadek Zielarz jest offline