Po pewnym czasie Zbigniew wstał z ławki. Nikt się nie pojawiał, a niedługo zacznie się ściemniać. Czas poszukać schronienia. Schował plecak w bezpiecznym miejscu i zamienił się w wilka. Chciał niezauważony przekraść się na nasyp kolejowy, stamtąd będzie więcej widać, jednak natknął się na żula. Kloszard mamrotał coś o rękawiczkach, Wolny od Gniewu mu tylko odwarknął i ruszył biegiem na nasyp. Menel nie miał szans go dogonić. Po zgubieniu natręta Zbigniew rozejrzał się po okolicy i zobaczył niebieską zjeżdżalnie wodną. Pobiegł do niej, wskoczył na rurę i wspiął się na szczyt. W zjeżdżalni nie było już od dawna wody (za to były pety i butelki), wciąż jednak mogła służyć za punkt widokowy. Wystawił łeb i zobaczył stary budynek z wielkim napisem "PRZYRZECZE", spojrzał w drugą stronę i zobaczył jezioro a na niej wyspę. Zjechał na łapach w dół i podreptał na najdłuższy pomost. Tam wystraszył grupkę pijących wino nastolatków i spojrzał w lustro wody. Glony zniechęciły go od pływania, przeszedł więc za zasłonę. W umbrze woda była znacznie czystsza. Przepłynął na wyspę i przeszedł z powrotem do świata ludzi. Otrzepał się z wody, upewnił się że w pobliżu nikogo nie ma i poszukał odpowiednio dużej dziury by się do niej zmieścić. W formie hispo szybko ją rozkopał i poszerzył, a w glabro nanosił suchych liści. W formie lupus usadowił się w tak przygotowanym legowisku i nasłuchiwał odpowiedzi. Widocznie nie usłyszeli - pomyślał - jutro rano będę musiał zawyć jeszcze raz. |