Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2014, 03:08   #79
Gargamel
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
- Przepraszam. Im bardziej myślę o tej całej drodze, tym bardziej się w tym wszystkim gubię. To jasne, że nie możesz pokazać mi świąt, których jeszcze nie było. - stwierdził wzruszywszy ramionami - A więc moj rodzina, była żona i dziecko. Czas? Hmm - potarł dłonią zarost na twarzy nie mogąc się zdecydować a raczej obawiając się tego, co zobaczy gdy poda już datę. - Święta 2012 - powiedział w końcu po dłuższym namyśle. - Wigilia 2012. Podczas rozwodu myślałem, że to były najgorsze dni mojego życia. Myliłem się - zaczął opowieść grobowym głosem.

***

Leżąc na swoim łóżku zziębnięty, głodny i w pnurym nastroju nie zastanawiał się, co się działo z jego podopiecznymi. Ostatnio wszyscy w altanie chodzili jacyś spięci. Po kolejnej awanturze, w której jego autorytet przegrał z kretesem chłopcy spakowali swoje graty i wynieśli się. Dokąd? Bóg jeden raczy wiedzieć. "A niech idą w chuj" - pomyślał pociągając nosem. Czuł się źl, bardzo źle. Napady duszącego kaszlu, zatkany nos, osłabienie z głodu, chłodu i alkoholu wpędziło go w chorobę. Krył się z tym. Nie chciał ich martwić, a teraz oni porzucili go. Szczękając zębami zapadł w końcu w dziwny sen. Było mu ciepło,przyjemnie, błogo. Nir rozumiał tego, ale nie zamierzał się budzić. Widział wszystkich tych, których spotkał na swej drodze. Każdy uśmiechał się przyjaźnie. Błysk i ból. Raptownie otworzył oczy a rozszerzone źrenice zareagowały ostrym bólem na snop światła. Zamknął powieki, lecz słyszał. Słyszał miarowe pikanie aparatury medycznej i spokojny głos lekarza wydającego kolejne polecenia personelowi. "Ja śnię, to jest tylko sen" - przemknęo mu przez głowę. Jednak słuch go nie mylił Pik...pik...pik...pik...pik.. Poczuł ukłucie. Ktoś nachylił się ku niemu. Raptownie obraz rozmazał się i zniknął. Ciemność. Ciemność i ciepło. Z wolna otworzył oczy. Błogie ciepło nie zamierzało znikać. Leżał na szpitalnym łóżku. Chciał się odkryć wstać, lecz stwierdził, że jest przywiązany do stalowej ramy. W jego ręce wbite były gumowe wężyki, przez które coś dostawało się do jego krwioobiegu. Szarpnął się raz, drugi. Na próżno. Hałas zwabił pielęgniarkę. Ta natychmiat poinformowała lekarza, że pacjent się wybudził. Lekarz, starszy pan o siwych skronisch i wielkich łagodnych niebieskich oczach bez ogródek poinformował pacjenta co się stało. Owy sen, z ciemnością jaki miał w swojej altanie nie był snem, a reakcją gasnącego z zimna życia. Kto służby medyczne powiadomił, tego nie wiadomo. Podejrzewano żuli z sąsiedniej działki, ale tych akurat nie było. W szpitalu spędził miesiąc. Przytył nieco, nabrałsił, choć dalej był kościsty. Powiadomiono Opiekę Społeczną i tak dalej. Zaczęły się przesłuchania, namowy do zamieszkania w ośrodku dla bezdomnych. Po dwóch kolejnych dniach został wypisany. Jego ubranie, nie nadające się już ponoć do użytku zostało spalone. Dostał inne, cieplejsze. Po przebraniu się umknął oknem w szpitalnej toalecia. Błąkał się po stolicy przez cztery dni. Kluczył, w obawie przed opieką i psiarnią. Spał gdzie popadło. Czasem całymi nocami chodził pustymi ulicami śpiącej metropolii. W końcu wrócił do swojej altany. Szedł z ciężkim sercem, bo wiedział, że tam nikt na niego nie czeka. Jakież było jego zdumienie, gdy zobaczył wydobywający się z komina dym. Przyspieszył kroku. Stanąwszy pod drzwiami nasłuchiwał. Usłyszał głosy trzech osób sprzeczających się ze sobą. O co? O niego właśnie. O wszystko to, co się wydarzyło. To chłopcy wróciwszy jednak zastali go konającego i wezwalu pogotowie. Teraz sprzeczali się o prym pierwszeństwa, o władzę po Wieśku, który już pewnie nie wróci. Otworzył drzwi i wszedł do środka otrzepując ubranie z białego puchu.
- Nie martwcie się, nigdy was nie zostawię.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline