Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2014, 21:07   #9
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Poinformowawszy ludzi odnośnie wymarszu zajęliście się naglącymi sprawami. Zasięgnęliście języka, opracowaliście wstępny plan i poinstruowaliście podkomendnych. Kiedy wszyscy byli już gotowi ruszyliście na zachód, w stronę osady Jegow, o której można było usłyszeć wiele, ale żadna z pogłosek nie mówiła o tym miejscu nic dobrego.

Nie uszliście nawet godziny, kiedy wyrosła przed wami ściana lasu. Las Cieni, bo tak zwało się to miejsce, wywierał na wszystkich przemożny wpływ. Już tylko spojrzenie na niego przywoływało dreszcze i niepokój, a efekt kumulowany był przez wspomnienie wszystkich strasznych opowieści, które krążyły po okolicy. Wasi ludzie byli niespokojni, ale nie zwolnili kroku. Przerażeniem napawała wszystkich myśl, że mogliby przebywać w Lesie w nocy. Jednak do Ferlangen są przynajmniej trzy dni drogi. To oznacza dwa, a być może i więcej noclegów.

W południe przystanęliście na popas. Żołnierze posilili się prowiantem i pili wodę z manierek. Las w tym miejscu był ciemny i zimny. Brązowe i pokryte mchem pnie drzew tworzyły mur okalający wszystko dookoła. Gdzieś w oddali słychać było śpiew ptaków. Dobry znak. Nie zabawiwszy dłużej w tym miejscu udaliście się dalej.

W dalszej drodze nie spotkało was nic niezwykłego, do momentu, w którym Liebert, tropiciel z oddziału Johanna, zameldował o dziwnym znalezisku. Brzegiem drogi biegły ślady, które w pierwszej chwili wzięto za trop dzika. Po dłuższym zastanowieniu tropiciel jednak ze zdziwieniem oznajmił, że odcisk jest przynajmniej pięć razy większy niż być powinien. Musiał więc iść tędy dzik naprawdę sporych rozmiarów, ślady były jednak stare, przynajmniej jednodniowe.

Z racji tego znaleziska ruszyliście dalej zachowując większą czujność. Na szczęście nic więcej się nie wydarzyło.

Późnym popołudniem dotarliście do wsi Jegow. W oddali ujrzeliście drewnianą palisadę i uchylona na oścież bramę. Zbliżaliście się ostrożnie, jednak z osady nie dobiegały żadne dźwięki, żadne odgłosy. Wchodząc do środka dostrzegliście, że jest ona najwyraźniej opuszczona. Było to dziwne, bowiem nie dostrzegliście żadnych zniszczeń. Co więcej osada była całkiem nieźle chroniona. Otoczona drewnianą palisadą, posiadała też trzy bramy z wieżyczkami strażniczymi. Bramy wychodziły odpowiednio na wschód, północ i zachód, tak jak biegły drogi. Wewnątrz osady znajdowało się 6 chat, kaplica oraz budynek administracyjny. Wszystkie stały opuszczone. Miały zaryglowane drzwi. Dookoła panowała niemal zupełna cisza, która przerywana była tylko skrzypieniem drewnianej okiennicy poruszanej wiatrem. Na domach umieszczono symbole religijne, mające chronić je przed złem. Najpewniej uczynili je sami mieszkańcy lub podróżujące wojsko.

Żołnierze odetchnęli po marszu. Wszyscy byli głodni i zmęczeni, a atmosfera była nerwowa. Tu i ówdzie podnosiły się głosy nawołujące do zaryglowania wrót i przeczekania nocy w osadzie. Palisada zapewniała poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony część rekrutów zdecydowanie oponowała temu pomysłowi, twierdząc, że jest to miejsce przeklęte i naznaczone Chaosem. Między rekrutami doszło do sprzeczki i szamotaniny tak nagłej, że nie zdążyliście zareagować. Jeden z rekrutów został dźgnięty nożem w brzuch i padł na ziemię brocząc krwią, po chwili umarł. Był to Josef, były włóczęga z oddziału Ekkila. Nóż, który go zranił należał do Hansa, rzezimieszka z oddziału Alberta. Napastnik zdawał się sam zaskoczonym tym co uczynił. Padł na kolana i odrzucił broń. Wzniósł ręce w kierunku dowódcy prosząc o wybaczenie. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na to co się wydarzy.

GM INFO:

-Dotarliście do osady Jegow. Wasi ludzie tracą jeden poziom samopoczucia, które spada z "wypoczeci" na "lekko zmęczeni".
-Morale jest bliskie spadnięcia o jeden poziom. Jest to spowodowane ciągłym niepokojem związanym z przebywaniem w Lesie Cieni, którego wasi ludzie się boją. Musicie coś na to poradzić.
-Między podkomendnymi doszło do sprzeczki, w wyniku której jeden z ludzi został zadźgany nożem. Musicie zająć stanowisko wobec tej zbrodni.




Kilka tygodni wcześniej, gdzieś w głębi Lasu Cieni

Gor-dul, wielki szaman, wielki ryk i wrzask Lasu przyglądał się bacznie odkryciu, które niespodziewanie wstrząsnęło okolicą zamieszkiwaną gęsto przez Gory, Ungory i Rykowce wszelakie. Stała się bowiem rzecz niesłychana, niechybnie, sami Mroczni bogowie zesłali swój złowieszczy znak. Ciemność została bowiem przerwana w dniu gwałtownej burzy. Powalone uderzeniem pioruna drzewo odsłoniło coś, czego ten skrawek ziemi, pogrążony od wieków w mroku gałęzi i pnączy, dawno nie oglądał. W wyrwie, która powstała w koronach drzew dostrzeżono bowiem dziwny obiekt -jasną tarczę w kształcie koła, która pali oczy i rozgrzewa ciało swym blaskiem, wzbudzając przy tym strach oraz… ciekawość. Poruszała się zawsze tym samym torem i pojawiała się w tym samym miejscu.

-Pali! Piecze! Co to,to. Rzeknij nam Gor-dulu. –Wołali pobratymcy, a Gor-dul myślał.

-To od bogów. Znaki zsyłać oni dla nas. – Odparł

-Co znaczą one? – dociekali zgromadzeni przy powalonym konarze.

-My nie wiedzieć. My musieć iść i się przekonać! –Zawołał szaman. –Zawiadomić my Gorak! On zgromadzić horda! My ruszyć w kierunku, skąd to coś wschodzi i sami się przekonać czym to jest! My musieć widzieć to z bliska!– Zakrzyknął szaman, a dziki wrzask i skowyt ogarnął puszczę niosąc między drzewami tylko jedno słowo. Gorak.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 26-02-2014 o 21:22.
Mortarel jest offline