[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=x_IImfpAIcI[/MEDIA]
Potężne krople deszczu rytmicznie uderzały o materiał czarnego parasola, a stukot obcasów odbijał się echem od okolicznych budynków. Natalie opatuliła się szczelniej płaszczem i przyspieszyła kroku, zwinnie omijając co większe kałuże.
-
Niech to szlag - zaklęła pod nosem, kiedy spojrzawszy na zegarek uświadomiła sobie, że była spóźniona o kwadrans.
Jack Law, założyciel i lider Ligii Sprawiedliwych, od razu przechodził do konkretów, nie owijał w bawełnę tylko stawiał kawę na ławę, jak przystało na przywódcę. To właśnie lubiła w nim Wickham.
Gdy napomknął o gazecie, kobieta rzuciła okiem na nagłówek napisany dużą czcionką, by przykuwał uwagę. Następnie jej zielone oczy przeanalizowały zdjęcie, które widniało tuż pod tytułem.
Gdyby porwana była córką zwykłego sklepikarza, a nie wpływowego biznesmana, z pewnością siedziałaby teraz w ciepłym mieszkaniu i popijała herbatę, kontemplując nad sensem swojego życia. Wysnute teorie Lisicy jednak musiały pozostać w jej głowie, gdyż rzeczywistość znacznie się od nich różniła.
Wspomnienie o niejakim Mortmanie, najniegodziwszym z niegodziwych, antybohaterze, bezwzględnym psychopacie sprowadziło Natalie z powrotem na ziemię. Ponoć zginął, acz ciała nigdy nie znaleziono. Była to kwestia, która niezwykle interesowała...
Zanim jednak zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie odnośnie ich misji, jej współtowarzysze już ruszali w drogę. Nie pozostawiając Lisicy większego wyboru, sama dotrzymała kroku reszcie.
Do potężnego, zapierającego dech w piersi biura, ciut przesadzonego jak na gust Brytyjki, weszła jako druga, może trzecia. Przeszła kilka kroków i zatrzymała się, by choć kilka sekund poświęcić na dokładne przyjrzenie się pomieszczeniu. Stwierdziła w myślach, że mimo luksusowego charakteru utrzymanego w modernistycznym tonie, gabinet ten sprawiał wrażenie raczej przytłaczające.
Oparła jedną rękę na biodrze i wysłuchała kolejno Omnisa i Christiana. Cmoknęła ustami i pokręciła głową z lekką dezaprobatą, przypominając sobie słowa Jacka Law, które zadudniły echem w jej głowie "zajmijcie się tym ostrożnie".
Ciężko będzie, drogi J.L, pomyślała, mając na uwadze nieprzyjemny wybuch Omnisa. Lubił czy nie lubił Sterwitza, swoje emocje i uczucia powinien był zachować dla siebie. Zanotowała jednak całą sytuację w pamięci i postanowiła, że ewentualnie wróci do niej innym razem.
-
Panie Sterwitz - zaczęła łagodnym tonem. -
Zapewne ma pan wielu wrogów, tego możemy być pewni, ale czy jest ktoś, kogo w szczególności mógłby pan wytypować do roli podejrzanego?
W międzyczasie podeszła do Christiana, wyciągając z jego dłoni papierosa i gasząc go w popielniczce stojącej na biurku Sterwitza.