Spokój podróży sprzyjał ucieczkom we własne myśli. W nich przebywał zupełnie inną drogę. Zamyślony przetarł dłonią paskudną bliznę "zdobiącą" lewą rękę aż po łokieć. Irytująco przypominała mu o tamtej chwili nieuwagi.
Bezsensownie po raz kolejny roztrząsał przeszłe wydarzenia, które przywiodły go do tego miejsca. Nie lubił przyznawać się do błędów...
Krzyki i szczęk żelaza natychmiast rozwiał jego ponure myśli. Powietrze wypełniał metaliczny zapach krwi. Zaraz też wśród pozostałości budynków ukazał się znienawidzony wróg.
- Skaveny - praktycznie wysyczał przez zaciśnięte zęby niby najgorsze przekleństwo i bez chwili zwłoki sięgnął po broń. W tej chwili nie liczyło się dla niego to co działo się wokół. Był tylko on i odrażający gryzoń. Szybkim lecz jednocześnie pewnym ruchem naciągnął cięciwę łuku by posyłać strzałę w kierunku jednego z przeciwników. |