Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2014, 11:08   #4
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Dwu źle ubranych facetów dyskutuje o modzie...

Na szybko pokuszę się o zrobienie analizy "dlaczego?". Analizy pobieżnej, bo pamięć już nie ta i w ogóle - moda...


A poważnie - nie sięgając do prehistorii mody (pragmatyczna skóra z mamuta) i zaczynajac od lat 30 ubiegłego wieku...
W tym okresie panie "z dobrych domów" dostały znacznie dłuższe sukienki niż w latach 20, u panów zaś niewiele się zmieniło (kapelusze stały się ciemne, krój garniturów trochę smuklejszy). Po raz pierwszy zaczynają się pojawiać "moda branżowa" i pragmatyczna - ubiory charakterystyczne dla konkretnych zawodów (pracownicy fizyczni wielkich fabryk zaczynają chodzić w kaszkietach i bez marynarek z obowiązkowo podwiniętymi rękawami) czy zajęć (mafia pozostała przy jasnych słomkowych kapeluszach). Pojawiają się oczywiscie również pierwsze elementy buntu - suknie odsłaniajace nogi, czy charakterystyczne suknie Sufrażystek.

Lata czterdzieste pozwolę sobie pominąć z przyczyn oczywistych, choć europejska moda tego okresu doskonale obrazuje pragmatyzm wojennej rzeczywistości.

Lata '50 to u pań - wielki powrót do zwiewności i kobiecości (szerokie spódnice do kolan, dobrze zaznaczające talię) u panów - znów garniaki - tym razem bardziej sportowego kroju. Styl "worker" rozbudowuje się coraz mocniej - fashion zaczyna być wyznacznikiem przynależnosci do grupy, jedności z innymi. Równocześnie pojawiają się coraz mocniejsze trendy buntownicze - pojawia się skóra (ramoneski) do tej pory - poza paskami - nie istniejąca w modzie.

Lata '60 Coż... Jedyną wspólną cechą mody lat 60 była wielokolorowość praktycznie wszystkiego. Nawet oficjalny strój dostawał elementy łamiące konwenans (np. krawat czy buty) lub miał nietypowy krój. Na tej fali modowej pstrokacizny i noszenia wszystkiego buntem były grupy jednakowe, ubrane prawie jak wojsko - w praktycznie jednakowe ciuchy. Niejako prym wiodły tutaj grupy zawodowe (przeradzające się powoli w styl skinheadzki), ale również - pojawili się rockersi i subkultura rockowa (wbrew przewidywaniom to nie to samo).

W latach 70 moda zaczęła się otrząsać ze zbakania zielem poprzedniego okresu i (o zgrozo) zaczeła się dzielić - każda grupa miała swój styl. Oczywiście istniała moda "oficjalna" - proste długie suknie / smokingi na wieczór; kostiumy / garnitury do pracy. Jednak poza tym - beatbeatowcy, klubowicze (ach te dzwony!), coraz silniej rysująca się subkultura skinheads (która już zaczyna się dzielić na polityczne odłamy); coraz liczniejsza subkultura rockowa (też już zaczynajaca się dzielić na odłamy ideologiczne); powstająca subkultura punk. Moda, przede wszytskim, jest wyznacznikiem grupy.

Ta funkcja mody jeszcze wyraźniej zarysowała się w latach osiemdziesiątych - isniała tylko funkacja pragmatyczna mody. Jednostka identyfikowała się z grupą lub była przeciw niej. Nie tylko w modzie subkulturowej, ale również w oficjalnych kręgach. Buntem było wtedy nieśmiałe pojawianie się stylu grunge w modzie popołudniowej, czy casual (obecnie zwanego smart casual) w modzie biznesowej. Bo w modzie wieczorowej nic się nie zmieniło - standard ciągle ten sam - długo i bogato.

Lata 90 - W końcu trzeba się było zbuntować i statusiali metalowcy i skinheadzi zostali zastąpieni przez "dzieciarnię zachłyśniętą technologią" - pojawia się styl techno. Moda popołudniowa staje się lekka, sportowa i stara się zatrzeć wszystkie podziały lat 70/80. "Jesteśmy nowocześni, jesteśmy równii, jesteśmy generacją NEXT" - ktoś pamięta to hasło? Nawet w Polsce wiał wtedy inny wiatr i wszyscy myśleli, że "będzie lepiej". W zasadzie powstaje istniejący do teraz podział na główny nurt aktualnego trendu i niewielkie odstrzały buntu. Przecież gdzieś tam na marginesie stylu ciągle funkcjonuje styl militarny, metalowy, pojawia się vintage, goth i folk...

Taka kompletna szafa techno-folkowca

Ta jednolitość głównego trendu mody ma jednak dwie cechy - pierwszą jest fakt, że "wszystko już było" i moda zaczyna się trochę kręcić w kółko nie wiedząc co zaproponować. Projektanci zaczynają więc wciskać udziwnienia i zestawiać cokolwiek z czymkolwiek projektując coraz większe potworki... Drugą - wynikajacą z miałkości mainstreamu - jest łatwość wypłynięcia na "buncie". Nie trzeba nic wiedzieć o modzie i stylu, nie tzreba nawet mieć dobrego gustu, aby wykreować się na znawcę. Pojawia się więc tysiąc hipsterów buntujących się przeciwko maintreamowi i tysiąc szafiarek, z zadęciem wartym lepszej sprawy dyskutujących o "must have" z lumpexu (bo przecież na Amadeusa w życiu stać nie będzie).

Moda odbija się więc po raz kolejny i zaczyna się bunt przeciwko łatwości ubioru. Temu: wyciągnij z szafy cokolwiek i wciągnij na siebie - mów, że jesteś hipsterem i że to właśnie jest modne, bo Izydora na swoim blogu tak powiedziała. To właśnie są te wielowarstwowe ubiory, zapinane na setkę klamerek; makijaż czy dready. To nie jest pragmatyzm, to jest bunt.
Jeden z lepszych polskich stylistów Sławek Blaszewski powiedział kiedyś: "Są rzeczy, których nie wypada robić i są rzeczy, które należy robić. Styl to twój wybór pomiędzy jednym a drugim. Wybierzesz piewsze - będziesz buntownikiem, wybierzesz drugie - będziesz modny. Wybierzesz cokolwiek pośrodku... życzę ci wszystkiego najlepszego."


Jeden z najciekawszych przepisów / zaleceń dotyczących stylu i ubioru jaki znam (i niestety muszę się do niego stosować czasem w pracy):

"Nie ma żadnych ograniczeń stylistycznych dotyczących ubioru podczas tej audiencji. Wymaganym jest jedynie, aby ubiór był spójny i gustowny w odczuciu przybywającego. Zaleca się również, aby przygotowanie trwło co najmniej godzinę."
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem