No dobra, nie ma co tu siedzieć. - mruknął krasnolud i paroma haustami dopijając piwo, zgrabnie uniknął wyznania którą to właściwie opcję wybiera. Sięgnął po swój młotek i zsunął się ze stołka, po czym chwilę jeszcze zajęło mu wygładzenie stroju i poprawienie peleryny. - Na głębię i tak nie ma co, bo nie wrócimy potem. Ale ja bym zagadał do rannego najpierw. Może coś wie. - jakby koniecznie chcieli się najpierw napierdalać, to żaden problem, przynajmniej nikt mu nie bedzie przeszkadzał w rozmowie, bo szkielety będą zajęte. Gdyby uznali krasnoludzką mądrość, to najpierw przyjrzy się szkieletom i otoczeniu z bezpiecznej odległości, a potem spróbuje się podkraść do rannego (to bedzie też opcja na wypadek gdyby reszta się ociągala z działaniem i byłby zmuszony działać sam). W każdym razie idzie z nimi, albo za nimi, zależy jak na to spojrzeć. Bedzie unikał walki bez wsparcia drużynowych koksów.
__________________ Cogito ergo argh...! |