Dzień zapowiadał się na zwyczajny, a więc Gundram rozpoczął go jak każdy typowy dzień. Typowy dzień to nic innego jak pajda chleba, biała kiełbasa i kufel piwa na popite. Buszuję w kuchni gdy jeszcze wszyscy śpią, rozpala palenisko zawczasu i ustawia krzesła w sali wspólnej. Typowy dzień.
Otóż to, bo nietypowo w karczmie zaczęło się robić od południa, kiedy to karczma przyjęła na siebie prawdziwe oblężenie. Było ich tylu że można by obsadzić dwa wieczory i karczma nie byłaby stratna. W dodatku towarzystwo było srogo niecodzienne. Tradycyjnie przy dużym stole w koncie siedziała banda Siergieja, przemytnicy i bandziory różnego sortu, przy ladzie siedziało kilku kupców i mieszczan a na jednym stole namiętnie grano w kości. Było też sporo nowych twarzy. Uzbrojone golasy, nieuzbrojone obdartusy, Żołnierze, kobiety, najemnicy i wszyscy tak zwani poszukiwacze przygód.
Głównym tematem rozmów wśród nowo przybyłych szybko stało się ogłoszenie wywieszone na słupie. Podobno ten bogacz, von Hochsbad potrzebuje ochrony i dobrze zapłaci, trzeba to sprawdzić, bo powoli kasy brak, a na kolejne pożyczki u Lukasa, czyli karczmarza nie może już liczyć. I tak chłop jest niezwykle cierpliwy, żre i śpi w sali wspólnej prawie za darmo, przynajmniej rozgoni zbyt rozhulane towarzystwo gdy trzeba. Ale powoli korony topią się w pensy, a przecież piwa odmówić sobie ciężko. Jutro wybierze się do tej posiadłości, a jeszcze dzisiaj wieczorem postara się o jakiś drobny zarobek w walce pięściarskiej. Trzeba sprezentować sobie jakąś tarczę i inne niezbędne rzeczy. - Lukas, musimy pogadać
- Ta? O co chodzi?
- Musisz sobie znaleźć nowego ochroniarza, jutro idę do pracy - Oznajmił opryszek ze szczerbatym uśmieszkiem. - Eh, może to i dobrze, już myślałem że zapuściłeś tu jakieś korzenie. W każdym bądź razie zawsze możesz u mnie znaleźć miejsce w sali wspólnej przyjacielu.
- Dobry z ciebie chłop, Lukas. |