Ryszard momentalnie odwrócił się i rzucił się z makrelą zawiniętą w gazetę na młodzieńców. Pierwszy z nich oberwał z bekhenda prosto w ryj. W zwolnionym tempie było widać jak łamiu mu się chrząstka w nosie i dwa zęby wylatują z jego ust koziołkując w powietrzu.
Widząc to kumpel rannego wyciągnął nóż i próbował doskoczyć do Ryśka, gdy ten poprawiał rybą swoją pierwszą ofiarę.
I wtedy wszyscy znaleźli się w zasięgu Dżutsu Przerażenia! Wszyscy w polu rażenia zaniemogli na chwil kilka. Następnie dwie dziewczyny i ten ranny zaczęli uciekać. Ranny to na czworakach raczkuje po chodniku zostawiając za sobą krwawe ślady. Bimbromanta to twardziel, więc wytrzymał ten pokaz mocy, ale czemu jedna dziewczyna i dwóch fajansiarzy nadal tu jest? Może są za młodzi, żeby zrozumieć GROZĘ czaru teściowej?
Ryszard już niemal oberwał kosą w brzuch, gdy
Zdzich dołączył do walki. Jego wyjątkowe umiejętności sztuków walki zdały swój egzamin chroniąc Bimbromantę od niechybnej śmierci. Pytanie tylko: czemu to Rysio w ryj dostał kopniakiem? W każdym razie i Zdzich i Ryszard na moment oddalili się od pola rażenia tej niezwykłej broni jaką jest ostrze. Vel stojąc w pewnej odległości rozpoznał, iż to nie byle jaka kosa, a
Kolega Miecznika podskoczył do góry, zrobił salto w powietrzu i próbował piętami spaść na twarz Zdzicha. Ten widząc to błyskawicznie zawirował na trotuarze przypominając sobie ruchy Travolty z Gorączki Sobotniej Nocy. Tamten spadł na nogi wgniatając płytę chodnikową, a Zdzich podciął go wtedy. Ryszard wstał i patrzył na to. Skurwiel, który wcześniej oberwał rybą wciąż jest na scenie, bo na kolanach to niby da się pielgrzymować, ale z pewnością nie uciekać. Tym czasem jedyna odważna dziewczyna schowała się w cień. Widać, że coś złego kombinuje.
Reasumując:
to nie są zwykłe gnojki!