No ni wypadało bić kobiet, ale Rysiek nie mógł pozwolić na czary czy inne cholerstwo. Przeanalizował szybko w swoim umyślę cały bank wiedzy jaki posiadał na temat miejskich legend i okultyzmu. Może to jakieś stwory albo nieludzie? Cholera.
W każdym bądź razie przechodząc do działania Rysiek chwycił zamelinowaną w jednej kieszeni flaszkę wódki i jednym (zaleta duża miarka) łykiem opróżnił ją do reszty z zapasów. Wysoko oktanowy napój zregenerował mu wiele haustów na raz, więc Bimbromanta nie zwlekał dalej i cisnął pustą butelką w kobitkę (coby ją przystopować w niecnych zamiarach). Sam zaś z rybą w łapie ruszył przeciw miecznikowi, gotów w każdej chwili zastosować delirium tremens lub porazić go schowanym w kieszeni paralizatorem. O obrażenia się nie martwi... w końcu był ekspertem w unikaniu pracy i kłopotów. |