Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2014, 17:37   #249
Wojan
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Zarówno z uwagi na specyfikę zadania, jakie otrzymali, jaki ostatnie napięcia wewnątrz grupy, postanowiono się podzielić i działać w dwóch niezależnych zespołach.
Bracia Wołkow, Nadia Morozov oraz Hei Hua rozpoczęli poszukiwania w naziemnej części starego Arbatu, natomiast Sasza, Oleg i Szczurzyca ruszyli na poszukiwania w podziemnej części dzielnicy.

Bracia Wołkow, Nadia Morozov, Hei Hua
Wieczór był mroźny mimo, że był dopiero początek listopada. Chodniki pokryte były cienką warstwą świeżego śniegu, a na ulicach tworzyło się nieprzyjemne błocko. Mimo niesprzyjającej aury, jak i wieczorowej pory dzielnica nadal tętniła życiem. Można było nawet zauważyć niewielkie grupy turystów, podziwiających Moskwę nocą.
Grupa nadnaturali skierowała się w stronę handlarzy starociami, gdyż z racji wykonywanego fachu, jak i wielogodzinnego wystawania na dworze byli doskonałym źródłem informacji.
I ku zdziwieniu wszystkich już pierwszy zapytany mężczyzna udzielił im cennych informacji.
- Faktycznie widziałem tego starego Chińczyka. Szczerze mówiąc, to wziąłem go za niezłego czubka. Jeżeli to wasz znajomy, to radzę go szybko znaleźć, bo dziadek wyglądał na takiego co to lubi sobie winka pociągnąć, a i z głową u niego nie za bardzo. Jeszcze gotów usnąć na ulicy, a mroźną noc zapowiadali.
- A o której to było?- dopytywał Cyryl.
- Bo ja wiem… - zamyślił się handlarz - Gdzieś tak po szesnastej, bo już byłem po obiedzie. Dziadek mówił, że ma do sprzedania, jakiś magiczny, antyczny sztylet. Nawet byłem gotów kupić od niego ten bibelot, ale dziadek powiedział, że nie ma go przy sobie. Powiedziałem mu zatem, żeby wrócił jak już go będzie miał, to się jakoś dogadamy.
- I dokąd poszedł? - spytała Hei.
- Tego to ja już nie wiem. Widziałem tylko, że szedł w stronę Piwnicy Arbackiej. To tuż za rogiem.

Grupa ruszyła dalej, przepytując po drodze jeszcze kilku innych handlarzy. Kilku z nich potwierdziło obecność Tanga w tym miejscu, więc trop był dobry. Jeden z nich powiedział też rzecz, która zaciekawiła przede wszystkim Cyryla. Ponoć Tang wypytywał go, gdzie można było znaleźć Afanasego Kutuzowa, przywódcę i założyciela Kościoła Oświeconych.
- Ten wasz znajomy, to też był taki jak wy. To znaczy… - zawahał się na chwilę handlarz - nie był do końca człowiekiem. Biedaczek jednak miał coś z głową i pamięcią, bo strasznie ciężko się z nim było dogadać.
- I co mu powiedziałeś? - spytał Dymitr.
- Ja tam tych sekciarzy nie znam, więc nic mu nie powiedziałem. Dziadek się pożegnał i ruszył dalej. Z tego co widziałem, to chyba szedł w stronę Piwnicy Arbackiej.

Piwnica Arbacka
Piwnica Arbacka była artystyczną knajpką w której przesiadywali przedstawiciele moskiewskiej bohemy oraz wszelkiej maści dziwaki i amatorzy sztuki. Ponoć w latach 20 ubiegłego wieku bywali tutaj Majakowski i Jesienin, a dwa domy dalej swego czasu mieszkał sam Bułat Okudżawa. Miejsce to miało swój klimat i legendę, a także a może przede wszystkim można było tutaj dobrze zjeść i wypić. Dla nadnaturali była to także swego rodzaju enklawa oraz punkt informacyjny. Właściciele lokalu wiedzieli o świecie zza kurtyny i często handlowali informacjami z przedstawicielami ras mroku.

Nie mając innego punktu zaczepienia grupa dotarła tutaj i ostrożnie wypytała barmana o to, czy nie zna mężczyzny z fotografii.
- Cóż… - mruknął mężczyzna z gęstą brodą i potężnym, piwnym brzuchem - wielu tu się kręci. Dziadka jednak jakoś nie kojarzę.
Dymitr widząc, że bez posmarowania rozmowa dalej nie pójdzie, wsunął w dłoń barmana banknot o wysokim nominale.
- Widzę, że zależy wam, aby go znaleźć. Od razu powiem, że nie tylko wam. Co interesującego jest w tym zramolałym dziadku.
- Nie twój interes - warknął Dymitr - Mów co wiesz.
- Dziadek faktycznie był u nas. Zamówił połówkę Stolicznej i siadł w kącie. Później widziałem tylko, że ktoś się do niego dosiadł. Później zrobił się ruch i gdzieś mi się dziadek stracił. Później kilka osób o niego pytało. Między innymi dwóch takich, co to na tajniaków wyglądali. Powiedziałem im dokładnie to samo.

Lekko zawiedzeni zdobytymi informacjami członkowie grupy ruszyli do wyjścia. Tuż przy schodach prowadzących na poziom ulicy, zatrzymał ich młody mężczyzna w “leninówce” i długim, skórzanym płaszczu.

- Te? Ponoć szukacie tego starego Chińczyka? - zagadnął - Może będę potrafił wam pomóc. Chodźcie za mną.

Sasza Smokrew, Nadia Krysa, Oleg Sergiejew
Także grupa, która udała się do podziemnego Arbatu dość szybko trafiła na ślad Tanga. Kilka przypadkowo wypytanych osób na bazarze, mówiło, że dziadek ze zdjęcia był tutaj wieczorem i kręcił się po dzielnicy.
Co ciekawe większość z nich mówiła, że wypytywał on dobry burdel w okolicy. Ci którym udało się opanować śmiech kierowali Tanga do przybytku Komosa. I tam też udała się cała grupa.

Lokal Komosa przeszedł gruntowny remont i to było widać już od progu. Zmieniła się także pani na recepcji. Nie wyglądała ona może tak atrakcyjnie, jak jej poprzedniczka, ale na pewno miała więcej oleju w głowie. Szybkie wypytanie o personalia i sprawę z jaką przychodzą pozwoliły kobiecie ocenić powagę sytuacji.
Pomny na ostatnie wydarzenia Komos wyszedł grupie na przeciw. Machnięciem dłoni odesłał recepcjonistkę na górę, a sam usiadł na skórzanej kanapie i obcesowo zapytał:
- Czego znowu? Mówiłem, że nie chcę mieć nic więcej wspólnego z tym waszym Papą?
- Szukamy tego gościa - powiedział Sasza, pokazując zdjęcie.
- Ha, ha, ha - zarechotał satyr - Tak się składa, że nie tylko wy. Ja też go szukam. Hajs mi leci za panienki. Ten wasz dziadek, to chyba wiadro Viagry zjadł, bo cztery moje dziewczyny do teraz nie mogą dojść do siebie.
Rozmowę z Komosem przerwało pojawienie się w drzwiach dwóch kobiet. Obie były wysokie, ubrane w drogie futrzane płaszcze i na pierwszy rzut oka wyglądały, jak rasowe kurwy.
- Panie Komos, helo! - zaszczebiotała jedna z nich i machnęła dłonią w skórzanej rękawiczce w stronę satyra.
- O! To panie. Troszkę wcześniej niż się umawialiśmy, ale to nie szkodzi. Wybaczcie moi drodzy, ale audiencja skończona - mruknął Komos w stronę ludzi Rabatova. Wstał z kanapy i gestem dłoni zaprosił przybyłe właśnie kobiety do swojego gabinetu.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline