Bill podrapał się w łysiejącą głowę.
- Cóż, po nocy na pewno nie puszczę cię samej do wioski. To spory kawałek wzdłuż Vance i nie wiadomo co może spotkać cię po drodze. Poza tym, ledwo chodzisz. Na razie posiedź tutaj z nami, a rano zastanowimy się co z tobą dalej zrobić.
- Zawsze może przejść do Białej Zatoki i popłynąć promem do Astat.- Zauważył samotny szlachcic.
- A odprowadzisz ją, Roland?- Warknęła kobieta nazwana 'wiedźmą', kładąc dłoń na rękojeści krótkiego miecza, który nosiła przy boku.- Jeśli o mnie chodzi, nikogo nie można zostawić w twoim towarzystwie, żebyś nie spróbował oskubać go w karty, lub w kości.-
- Okrutna... Aż tak nisko mnie cenisz...- Roześmiał się mężczyzna.
- Przestańcie się kłócić!- Warknął ostro Bill, zajmując miejsce za barem i nalewając sobie do blaszanego kubka wody z karafki.- Nie życzę sobie żadnych niesnasek "Pod Koziołkiem". Mirando, jeśli będziesz chciała, rano będziesz mogła skorzystać z którejś z propozycji. Wybór pozostawiam tobie.-
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |