Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2014, 12:46   #206
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nie dziwota, że Harleni znani byli z największej chytrości. Skagoskie gaduły i mąciwody. Każdy jeden z tych pierdolonych dzikusów pewnie nadawał się na maestra. No a Kamyk na domiar złego napatoczył się na ich wodza. I wbrew wszystkim swoim postanowieniom czuł, że coś zaczyna w nim powoli pękać od słów tego gagatka.
Zatrzymał konia i wyswobodziwszy prawicę ucapił za wodze iorwethowego wierzchowca. Obrócił go przodem do siebie.
- Komu ty tak właściwie służysz, co? I weź ubierz swoją odpowiedź dla odmiany w jak najmniejszą ilość słów.

Skag zachwiał się w siodle, ucapił się przedniego łęku. A Engan pomyślał, że Iorweth wygląda źle, naprawdę źle.
- Jestem Iorweth Harlene - rzekł obalony wódz, cedząc słowo po słowie. - Oczywiście, że samemu sobie. I memu klanowi.
- Klan Harlene… Sameś rzekł Skagu. Klan Harlene jest teraz diablo łasy na to co zalega w jajcach Endehara. Temu służysz? A sobie? Wiodę cię na Czarny Zamek. I jeśli nie zejdziesz po drodze, to wierzaj mi, że maester cię wyciągnie, a Stary będzie dla ciebie o niebo mniej czuły niż ja. Usłuż więc sobie nieco bardziej i rzeknij mi coś co sprawi, że zmienię zdanie.
- Pozwól zatem, że cię oświecę: klan Harlene sam nie wie, co jest dla niego dobre. Dlatego liże teraz Magnarom jajka, dupy i każde inne ciemne miejsce, gdzie tylko jęzorem dosięże. Tymczasem komitywa z Magnarami nie wyjdzie nam na dobre. Z tymi Magnarami, Endeharem i Moruad. Jestem nawet skłonny wylizać jajka twego dowódcy, by tego uniknąć. Co więcej… - parsknął krótkim śmieszkiem. - Zdążyłem już to zrobić.
Kamyk przez chwilę gapił się na Skaga. Próbował ogarnąć tego dzikusa. No już tak go miał dość, że naprawdę próbował. Przecież gadali w jednym języku. A ni hu hu, nie szło mu wyumać, czego ta łajza chce od niego. Już by żeż kurwa lepiej było jakby zdechł jak należy.
Zagryzł wargi kiwając głową jak ktoś, kto przytakuje oczywistościom.
- Mmm… To i bardzo dobrze. Miast tortur zatem czeka Cię pewnikiem miska gorącego mleka i cytrynowe ciasteczka. Na chuj więc jojczysz bez ustanku o tym niby moruadowym pacholęciu? I jak baba ciuszki zmieniasz raz się pusząc na harleńskiego skurwysyna, a raz na ostatniego sprawiedliwego klanu, obrońcę sojuszy i dobrego wujcia jakiegoś gnojka, o którego istnieniu dowiedziałem się dopiero od Twojej zakłamanej gęby???
Spojrzał kontrolnie na przysłuchującego się tej rozmowie Ulryka, ale Kuternóżka wykazywał obrazem swojej zarośniętej gęby jedyne prawidłowe “o czym kurwa oni gadają”.
- Jedziemy dalej - rzekł i skierował konia na powrót w stronę Czarnego Zamku. Robił to jednak jak na okoliczności, mocno nieśpiesznie. Miał wrażenie, że coraz mniej go potrzeba na przypiecku starego, a coraz bardziej tam w tej pieprzonej, pełnej skagów głuszy. Dlatego wolał przycisnąć Iorwetha by ten zaczął w końcu jak człowiek gadać. Tak dla odmiany w taki sposób, żeby Engan zrozumiał.
Cel osiągnął. Połowiczny.
Kamyk odwróciwszy się usłyszał ostrzegawczy krzyk Kuternóżki. I tyle. Potem łapał równowagę gdy skag wypchnąwszy konia staranował nim Kamykowego wierzchowca.
Zwieje mi. Jak nic. Zwieje. Tak myślał ucapiając się grzywy wkurzonego konika. Ale Iorweth spocony jak mysz, calutki mokry i czerwony jak dobrze wypieczony raczek miast puścić się w jakiś karkołomny cwał jął besztać zarządcę. Zanim Kamyk przedsięwziął cokolwiek, zdążył zostać nazwanym krzywą kuśką i ślepym, niewdzięcznym padalcem prawdopodobnie w więcej niż w jednym narzeczu, bo skag w gniewie przeplatał chyba wszystkie znane mu języki. Potem zrobił przerwę, bo się zmęczył wierutnie i musiał sobie trochę podyszeć. Po chwili zaczął jednak od nowa, od głupca, ale werwy to już nie było w nim za grosz i z każdym kolejnym wyzwiskiem Harlene słaniał się coraz bardziej w siodle.
Engan uspokoił konie co by same nie zadecydowały o ucieczce jeńca. A potem stając obok niego, ucapił go za fraki. Jednocześnie przytrzymując skaga by ten nie spadł i wiążąc go powrozem w taki sposób by pęta zahaczały o przedni łęk kulbaki. Łatwe to nie było bo Skag nadal plwał na niego zarówno słowami jak i śliną i wiercił się jakby na całym pleniu glist siedział. Ale w końcu dało radę. Usadził Harlena głęboko w siodle… a potem nadal trzymając za fraki, uniósł go nieco w powietrze ku sobie. Iorweth nie odwrócił wzroku. Półprzytomny. Kto wie, czy nie zdychający. Nie odwrócił.
- Zrób tak jeszcze raz skagu a jak mi bogi miłe, zdążę ci połamać wszystkie kości nim cię jad zeżre. Na zamek Ulryk.
Skag coś tam jeszcze plwał. Kamyk miał to w dupie. Zachciało mu się słuchać pierdolenia o polityce to oberwał. Drugi już raz. Dać się podejść dzikusowi. Zdecydowanie miał to w dupie.

***

Stai nie ujechał. Zatrzymał się. Przez chwilę nic się nie odzywał póki Kuternóżka nie spytał, czy czego nie obaczył.
- Słuchaj Ulryk… Weźmiesz mi więźnia i zawieziesz Staremu. Od jego córki Alysy - pokiwał głową, że nadal jeszcze mówi i żeby mu nie przerywać - Weźmiesz też te chwasty. One też są od niej. Ta robi z ludzi potwory, a ta temu przeciwdziała. Zresztą on już powinien się poznać na tym. W Darze zebraliśmy. Przy starej drodze. Powiesz mu też to wszystko…

I tu wyłuszczył biednemu Kuternóżce historię ich kilku ostatnich dni. Ile tamten spamiętał tyle spamiętał. Trudno. Na spytkach przed Starym pamięć jakoś wracała…

A potem zabrawszy od Ulryka jeszcze jego racje żywnościowe i obrok, popędził konia. Najszybszą drogą na Długi Kurhan.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline