Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2014, 18:00   #12
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nora Robinson stała przy oknie całkowicie ignorując stewarda pozwalając żeby to jej mąż zajął się rozmową z personelem i wręczeniem napiwku. Jak zwykle. Kajuta numer 7194 znajdowała się na bakburcie, więc zamiast oceanu kobieta widziała ludzi tłoczących się na brzegu. Część z nich usiłowała dostać się na statek i niecierpliwie kręciła się w sporej kolejce a pozostała część ustawiała się wzdłuż nabrzeża żeby pożegnać krewnych lub znajomych.

- Doprawdy kochanie? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie nie odwracając się od okna. – Jeśli chciałeś większej przestrzeni to powinniśmy zostać w domu. Zresztą nie muszę ci przypominać, że ta wycieczka to był twój pomysł, więc…- kobieta odwróciła się w stronę mężczyzny i urwała – Ach, żartowałeś.

Richard uśmiechnął się w odpowiedzi, podszedł do żony i delikatnie ją objął.
- Ta podróż dobrze ci zrobi. Zobaczysz. Powinnaś wykrzesać z siebie trochę więcej entuzjazmu.

- Powinnam?

Oparła głowę na ramieniu męża.

- Może później jak już odpocznę, bo lot tutaj dał mi w kość.

- Powinniśmy przylecieć wcześniej tak żebyś miała jeden dzień więcej na aklimatyzację i odpoczynek.

- I zostać przez to o dzień dłużej w Miami? Nie dziękuję. Naprawdę nie cierpię tego miasta, tutaj zawsze jest za gorąco.

- Uwielbiasz Kalifornię a tam jest równie gorąco – zauważył.

- Tak, ale tutaj jest wilgotno i parno a do tego cały czas czuję smród bagien i rozlewisk. Wiem, że są daleko, ale przysięgam, że je cały czas czuję. Nawet zapach oceanu nie tłumi tego odoru.

Richard nie skomentował. Zamiast tego wrócił do miejsca gdzie steward pozostawił ich bagaże.

- Wezwę kogoś, kto rozpakuje nam walizki.

- Nie – zaprotestowała Nora – sama się tym zajmę.

Podeszła do bagaży i zaczęła odpinać po kolei wszystkie zamki.

- Dzięki temu będę wiedziała, czego zapomnieliśmy zabrać. Weź tylko z łaski swojej sprawdź czy moja rezerwacja na masaż jest ważna i dopilnuj żeby masażystka przyszła do mnie. Po zabiegu mam zamiar się od razu zdrzemnąć a do tego nie chcę wracać do kajuty ze SPA w szlafroku.

Mężczyzna podszedł do telefonu i zajął się załatwianiem spraw z personelem. Jak zwykle.

- Masz umówioną masażystkę za godzinę. Czy to znaczy, że nie pójdziesz pozwiedzać statku?

- Teraz Richardzie na wszystkie pokłady wylęgną całe masy ludzi, którzy będą biegać po wszystkich pokładach jakby nie mogli poczekać nawet pół dnia i jakby ich życie od tego zależało. Jak tylko opuścimy port ogromna rzesza ludzi postanowi sobie zrobić zdjęcia we wszystkich najbardziej absurdalnych miejscach, jakie tylko wpadną im do głowy. Dziękuję poczekam do wieczora.

Podczas całej tej rozmowy kobieta przeglądała bagaże przekładając rzeczy z miejsca na miejsce. Mąż Nory podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz.

- Sądząc po ilości ludzi nadal tłoczących się przy trapach to prędko nie ruszymy. Mam dotrzymać ci towarzystwa czy…?

- Nie, Richard nie musisz siedzieć tutaj ze mną i tak jak się rozpakuję mam zamiar wziąć prysznic i zmyć z siebie to bagno. Jak chcesz idź zwiedzaj tylko pamiętaj, że jeszcze nie ma nawet jedenastej, więc odwiedziny w barze wydają się średnim pomysłem.

- Miałem zamiar poszukać sali bilardowej i rozejrzeć się trochę.

- Ach tak, oczywiście. Idź, idź.

Mężczyzna skierował się w stronę drzwi po drodze zgarniając kartę magnetyczną.

- Richardzie? Chyba nie zamierzasz iść w tym stroju.

Kobieta uniosła do góry ubrania, które wyciągnęła z jednej z walizek. Richard wziął je i nic nie mówiąc poszedł do łazienki. Po krótkiej chwili już przebrany i odświeżony opuścił pokój. Nora przestała przerzucać bezcelowo ubrania i z podręcznego kuferka wydobyła plastikowy słoik z pigułkami. Wzięła dwie i popiła je wodą.

Kiedy pani Robinson otulona szlafrokiem wyszła w końcu z łazienki wiwatujący tłumek obwieścił wszystkim, że „Destiny” wypłynęła z portu. Nora skrzywiła się słysząc te pokrzykiwania i łyknęła kolejną tabletkę. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Dopiero pukanie do drzwi wyrwało ją z tego stanu.
 
Ravanesh jest offline