Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2014, 17:49   #6
Neko
 
Reputacja: 1 Neko nie jest za bardzo znanyNeko nie jest za bardzo znany
Cytat:
Napisał Anthrilien
Anthrilien podniósł się powoli, podpierając o ściany i swoją włócznię. Niemal każdy mięsień odmawiał mu posłuszeństwa po miesiącach spoczynku. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie wyglądało ono zanadto zachęcająco. Nie czekając na pozostałych zbliżył się do schodów, na razie jednak nie wchodził na nie. Zamiast tego przeskanował umysłem najbliższe otoczenie w poszukiwaniu aur istot żywych, wolał wiedzieć gdzie jest. Poza umysłami pomniejszych stworzeń okolica świeciła pustką.
-Jesteśmy tu sami- powiedział bardziej sam do siebie niż do pozostałej dwójki- sprawdziłem okolicę- tym razem obejrzał się na towarzyszy.
Ból mięśni. Chęć odwrócenia się na plecy. Upadek. Podłoga. To wszystko wystarczyło, aby shinobi cicho jęknął z bólu. Na początku ustąpiło oszołomienie, dzięki czemu shinobi mógł już jaśniej myśleć. Podniósł się z ziemi i rozejrzał dookoła, starając poznać chociaż najmniejsze szczegóły tego miejsca, gdzie mogą się znajdować. Niestety, to nic nie przypominało chłopaki. Westchnął cicho i spojrzał na osoby, które też z nim tutaj były. Przy najmniej nie był sam. Mężczyzna z włócznia powiedział, ze niby są sami, ale coś mu nie pasowało.
- Pozwolisz, ze sam to sprawdzę.- powiedział do niego i stworzył dwa klony. Oba użyły Meisai Gakure no Jutsu. Oba ruszyły do góry, a w kolejnym korytarzu drugi w dół, badając teren i szukając jakichkolwiek dziwnych elementów.
- Proponuje, abyśmy tutaj poczekali z 5 minut. W razie czego wydostane nas stad do Stalowego. Wpierw chciałbym zbadać ten teren.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar potaknął i w między czasie zajął się rozruszaniem zastanych mięśni. Zaciekawiła go umiejętność młodego shinobiego, klony zdawały się być niemal prawdziwe, zdawały się różnić jedynie aurą, chodź bardzo nieznacznie.
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu wyłamał palce z wyraźnym chrzęstem. Wydawał się być niezbyt zadowolony. Otrzepał swój garnitur z kurzu. Wyglądało na to że był z długouchym oraz… z ninja który był wraz z ich dwójkę w czasie audiencji? Jego technika nie zrobiła na nim za bardzo wrażenia. W jego świecie, z diabelskimi owocami, możliwe było dużo więcej.
- Sądzę że zmuszę tego kto mnie tutaj wsadził do zjedzenia swoich gałek ocznych… - zamruczał z irytacją pod nosem, i ruszył w kierunku schodów, nie przejmując się za bardzo pozostałą dwójką. Jeśli było tam coś zdolnego do zabicia go, nie byliby w stanie pomóc mu w żaden sposób.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar ze znużeniem wypuścił powietrze gdy marines wszedł na schody. Spojrzał dość wymownym wzrokiem na shinobiego, po czym powolnym krokiem ruszył za Kuroryu, gdy ten już się oddalił.
Schody w górę i -skrzyżowanie. Kolejne schody w górę, po prawej; w dól na przeciwko i po lewej. Idąc wprost do przeciwległego pomieszczenia trafiło by się do identycznego pomieszczenia z którego wyszli. W korytarzach panował zaduch. Wyczuwalnie nie było systemu doprowadzającego powietrze. Można było zatem poruszać się starą znaną metodą: “iść tam gdzie mniej śmierdzi” (lub też jest mniejszy zaduch). Taką też drogą były kolejne schody do góry. Shinobi wiedział że jeden z jego klonów zagłębiał się coraz dalej w dół a drugi powoli piął się w górę. (pomieszczenia jakoś nie szczególnie się zmieniają, cały czas korytarze)
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu na razie ciągle podążał w górę, ale powoli zaczynało go to irytować. Podświadomie zauważył że myśli powoli o prostym przebiciu się przez sufit katakumb… na pewno pozwoliłoby mu to wydostać się szybciej.
Shinobi westchnął cicho. Wiedział, że Kuroryu uważa się za niepokonanego człowieka. Jednakże na każdego były jakieś umiejętności, które potrafiłyby zabić taką osobę. Problem w tym, ze trzeba wpierw je odkryć. Kei przyłożył rękę do ściany i utworzył pieczęć Hirashin no Jutsu, po czym ruszył za pozostałą dwójką. W przeciwieństwie do “mocarza”, on myślał trzeźwo i rozglądał się przy każdym skrzyżowaniu, i zostawiał tam znaki Hirashin.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar zaczekał aż dogonił go Kei po czym szedł już normalnym tempem. Powoli nużyło go wchodzenie po schodach. Kontrolował jak daleko znajdowały się klony shinobiego, szczególnie zaś tego w awangardzie i wiedział że przechadzka jeszcze trochę potrwa.
- A, zapomniałem. Jeszcze jedna rzecz. - powiedział do nich Shinobi i podszedł do każdego, dotykając ich barków. Na każdym z nich zostawił pieczęć Hirashin. - Tak na wszelki wypadek, gdyby trzeba było wam ratować tyłek.
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu, zazwyczaj, był niezwykle spokojnym człowiekiem. Dlatego zatrzymał się, odetchnął głęboko, i odwrócił w stronę Shinobiego.
- Będziesz łaskaw wyjaśnić co właśnie zrobiłeś?
- Jak mówiłem, ten znak, który zniknął może wam uratować tyłek przed atakami, jeśli tylko zobaczę go wcześniej. Chcesz prze testować?- powiedział do niego, uśmiechając się. Czy to był złośliwy uśmiech? Raczej nie. Po prostu sztuczny uśmiech, który miał nie wywołać żadnej bijatyki.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Aha. Jeśli będzie to atak przed którym nie będę się sam w stanie obronić, ty nie pomożesz w żaden sposób. A nie życzę sobie żadnych znaczków niewiadomego pochodnia na moim ciele. - powiedział spokojnie Kuroryu, choć wewnątrz niemalże gotował się z gniewu. Arogancja jego tymczasowego towarzysza była irytująca. Z kim on myślał że rozmawiał? - Jak. Go. Usunąć? - Zapytał powoli.
Tym razem Shinobi uśmiechnął się złośliwie.
- Nie da się.- powiedział do niego, po czym wyprzedził wszystkich i ruszył na przód. Spoglądał jednak cały czas za tyły, lekko odchylając głowę, aby móc dostrzec jego atak. Wiedział, ze zdenerwuje go tymi słowami. Mimo, ze nie byli w jak najlepszej sytuacji, to trochę zabawy nie zaszkodzi mężczyzną.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar przemilczał sytuacje, mimo że to co zrobił młodzieniec mocno mu nie odpowiadało. Miał już jedno znamię, kolejne było mu mocno nie w smak. Chłopak naraził się towarzyszą, co wyraźnie wyczuł u Kuroryu. Mimo wszystko postanowił nie reagować i ruszył dalej.
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu nie był rozbawiony. Naprawdę, naprawdę nie był rozbawiony. Uderzył pięścią w ścianę obok niego, a ze ściany przed shinobim wystrzeliła bariera z czarnego kamienia, blokując mu drogę. Kei mógł wyczuć że była ona niezwykle gorąca. -
- Nie znajduję twojej odpowiedzi zabawną. - powiedział Kuroryu, zbliżając się do niego - Czy jest jakiś sposób na usunięcie tego znaku? Jeśli odpowiedź dalej będzie “nie da się”, to stanę się nieprzyjemny.
****Klon 1(katakumby poszedł w górę)****
Korytarz był niezwykle długi co jakiś czas się prostował i znów opadał. Odnogi zapewne także się rozwidlały tworząc coś na wzór korzeni drzewa. Jedyną zaletą pięcia się w górę była ilość “świeższego” powietrza. Tak tam musiało być wyjście. Na końcu schodów było wyjście. Po prawie 400 metrach schodów. Klon dezaktywował się by przesłać informacje do głównego ciała.
Zanim klon zniknął, przyłożył rękę do ściany, tworząc znak i zniknął.
****Klon 2(katakumby poszedł w dół)****
Korytarz był niezwykle długi co jakiś czas się prostował i znów opadał. Dążył w głąb. A każda odnoga ponownie rozwidlała i kierowała to w górę to w dół. Po pewnym czasie klon się zatrzymał. Nie było już sensu wchodzić głębiej, gdyż zajętych miejsc na półkach robiło się coraz mniej. Nie słychać też było żadnych odgłosów. A co najważniejsze odległość od ciała głównego była już spora.
Nie widząc dalszego sensu schodzenia w dół, klon dezaktywował się.

Shinobi spojrzał na barierę i cicho gwizdnął.
-Czyżby twoim żywiołem była magma?- powiedział do niego, po czym przymrużył oczy. właśnie dostał informacje od klonów, mniej więcej o lokacji.
-No, panowie. Jakieś 300-400 metrów znajduje się wyjście. Po drodze nie ma nic ciekawego. Puste katakumby, szkoda. Do zobaczenia.- powiedział do nich i pomachał ręką, po czym użył Hirashin i przeniósł się do miejsca gdzie był klon numer 1. Spojrzał na czyste niebo i wciągnął świeże powietrze.
- Ahh, jak wspaniale…- mruknął cicho i przymrużył oczy. Trochę chamsko zrobił wobec nich. Westchnął cicho, i użył ponownie Hirashin pojawiając się pomiędzy nimi.
- Dobra, nie jestem taki.- dotknął ich obu na raz i ponownie użył techniki teleportacji, tym razem z tą dwójką do wyjścia.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Wiesz… nie odpowiadanie na pytanie jest niegrzeczne. - zamruczał niebezpiecznie Kuroryu. Świeże powietrze nieco go uspokoiło… co było jedynym powodem dla którego Kei ciągle żył. - Odpowiedz. Proszę. - Ton tej prośby nie pozostawiał wiele do namysłu.
On jest głuchy, czy jak?- pomyślał shinobi, kiedy Kuroryu powtórzył pytanie.
- Nie da się, chyba, ze jesteś masochista i sobie całe ramie oderwiesz.
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu otworzył nieco szerzej oczy… a następnie parsknął śmiechem.
- Naprawdę? Takie proste? - w jego dłoni pojawiło się niezwykle ostre kamienne ostrze. Skierował je ku sobie… i jednym uderzeniem oderwał cały bark, wraz z dłonią oraz połową twarzy. Upadły one na ziemię w korytarzu… A Kuroryu zaczął się regenerować. Najpierw twarz, następnie bark, na końcu ręką, wraz z dłonią, wszystko wróciło do normy, parując delikatnie od gorąca. - Ciągle nieco boli gdy to robię… - mruknął, pocierając dłonią kark, i wychodzą na światło.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Prorok spojrzał z rozbawieniem na wielkoluda w czarnym garniturze. Zdawała się to być pierwsza chwila w której miał pozytywne odczucie w stosunku do marine. Rozejrzał się po okolicy gdy jego oczy przystosowały się do światła.
Wraz z wyjściem z tunelów pojawiła się jasność. Błękitne niebo i białe chmurki po nim wędrujące. Słońce jednak nie padało na nich. Byli w cieniu czegoś dużego. Po lewej stornie był mur, a po prawej zamek. Olbrzymia budowla o białym zabarwieniu. Znajoma budowla, Pałac San Serandinas, widziana od całkiem innej strony. Za nimi było wejście. Prosty otwór prowadzący do katakumb. Otwór znajdował się na prawie pionowej kamiennej ścianie, będącej malutkim fragmentem masywu górskiego przy którym znajdowało się miasto. Wynikało więc z tego, że katakumby zostały stworzone litej skale. Na prawo od mężczyzn znajdowały się 3 tarcze strzeleckie. W jedną z nich jeszcze przed chwilą trafiła strzała. Co najmniej 100 metrów przed nimi znajdował się strzelec.

Dziewczę gdy tylko zobaczyło osoby wychodzące z katakumb zamarło. Przez chwile pewnie zastanawiało się czy nie strzelić w nich. Ostatecznie wystrzeliła w górę strzałę, która zostawiła na wysokości czerwony obłoczek dymu. Następnie spokojnym krokiem i -ze strzałami na cięciwie ruszyła w ich stronę.

Shinobi patrzył z fascynacją, jak Kuroryu odcina sobie część ciała. To, co widział przed sobą było po prostu niezwykłe. Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Robisz się coraz bardziej interesujący. Tak na marginesie, Keitaro.- powiedział do nich, po czym spostrzegł tarcze, i strzałę wbijającą się w cel. Spojrzał w bok, aby zobaczyć skąd ta strzała pochodziła i zobaczył dziewczynę z łukiem (jak to zabrzmiało ). Zauważył, ze wypuściła “flarę”, i skierowała się w ich stronę z strzała na cięciwie. Westchnął cicho. Czyżby kolejne kłopoty? No cóż, przy najmniej poznał nowe, ciekawe miejsce, które może w przyszłości wykorzystać.
Ciekawe, co może chcieć od nas. Pomyślał i ruszył na przód, w stronę kobiety.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Na mnie możesz mówić Kuroryu. - Nie miał zamiaru dzielić się z nim niczym poza pseudonimem. Sam również ruszył w kierunku kobiety. Wydawało mu się że skądś ją znał… a może to tylko przypadkowe podobieństwo?
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar podążył za pozostałymi, nie miał zamiaru się przestawiać, z resztą nie zamierzał przebywać z Mon’keigh dłużej niż to konieczne.
- Jak wy... Skąd?~nya. -Zza zakrętu muru będącego podstawą zamku można było już wyczuć i usłyszeć zbliżający się oddział.
Shinobi wszędzie rozpozna kończenie tego zdania.
- Ooo, Eri. Co taka zdziwiona?- zapytał się jej, uśmiechając. Shinobi usłyszał nadciągający oddział, więc spojrzał tez w tamtym kierunku.
- Coś ciekawego działo się, że tak nerwowo zareagowałaś?
- Eri~nia? Zmarli wyszli z krypty~rrrr. - O dziwo odpowiedziała, celując dokładniej w głowę młodzieńca.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Zmarli? Jestem w stu procentach żywy, dziękuję bardzo. A jeśli potrzebujesz dalszej demonstracji… - w jego dłoni pojawił się ponownie ostrze, którym naciął delikatnie Kei’a. Pojawiła się odrobinka krwi. - Widzisz? Krwawi, znaczy żywy. A teraz, gdzie jest Gramon? Mam z nim do pogadania. Będzie mi czyścić garnitur jeśli to był jego pomysł.
Shinobi przymrużył oczy, widząc jak w jego stronę została skierowana strzała, naciągnięta na cięciwie. Patrzył dziewczynie prosto w oczy, przez co mógł przewidzieć jej ruchy, jak i przeczytać jej obecne myśli. Nie podobała mu się jej reakcja. Zmarli? O co jej chodzi? Kiedy chciał coś powiedzieć, Kuroryu naciął mu skórę. No dobra, mała rana, przeżyje się.
- Jak chcesz, to mogę wysłać Ciebie do Gramona. Mówiłem przecież jeszcze tam na dole. Jestem w stanie w każdej chwili wysłać nas do Stalowego.- powiedział do niego i czekał na reakcję kobiety.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Nie specjalnie. Wolę tradycyjne formy podróży. Inaczej życie byłoby nudne. - odpowiedział Kuroryu, dalej obserwując łuczniczkę.
[b]Za kotką zatrzymał się mały oddział zbrojny, około 10 rycerzy.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Jak długo tam leżeliśmy?- wtrącił prorok.
- Szmat czasu - Odrzekł osobnik wychodzący z tłumu.
Blondyn z trójzębem najwidoczniej przewodzacy grupy.

Położył on dłoń na ramieniu kotki.
- Spokojnie Pazil. To swoi. - Kotka opuściła łuk i delikatnie się ukłoniła w ramach przeprosin.
- Byliście tam....
- Hiro! Co się stało!? - Zapytała inna osoba dobiegająca do zbiorowiska.
Z tłumu wyszedł kolejny osobnik już tym razem bardziej znany.

- O! Kuroryou, Kei i ... elf. Widzę, że już się obudziliście. Dobrze! Całość wracać do treningu. Ja się tym zajmę.
Rycerze zaczęli odchodzić pozostała jedynie trójka z przodu.
- Napędziliście nam strachu panowie. I to nie małego.

Cytat:
Napisał Kuroryu
- Bardzo mi miło. A czyj był genialny pomysł żeby włożyć nas akurat do krypty? - zapytał z krzywym uśmiechem Kuroryu - Chcę wiedzieć kogo obciążyć rachunkiem. - dodał, wyjaśniając.
- Gimbei. Przynajmniej z tobą się nie pomyliłem.- odpowiedział shinobi, widząc twarz przyjaciela.
- Pewnego uroczego dziewczęcia... - odrzekł delikatnie się uśmiechając.
- A więc... - Przerwał Hiro - Jak mówiłem byliście tam dość długo. Będzie tego z 3 miesiące.
- 90 parę dni. Ale kto by tam liczył. Widać na każdego zadziałało to inaczej.

- Ale dlaczego tam się znaleźliśmy? Ostatnie, co pamiętam to audiencja u króla.- zapytał się shinobi, patrząc na przyjaciela.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Trzy miesiące…? - zamruczał Kuroryu, po czym warknął z irytacją. - Tyle czasu zmarnowane. Ile można by zrobić… - mruczał zirytowany pod nosem.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Czy coś istotnego wydarzyło się w tym czasie?- wtrącił się znów prorok- trzy miesiące….
- Wiele. W końcu to szmat czasu. Przybysze, problemy natury politycznej... Ale porozmawiajmy o tym przy czymś do picia. I tak jak mówiłem to był pomysł naszej księżniczki. Chodź nie był nieuzasadniony. A teraz chodźmy Stalowy czeka. - Ruszył w kierunku narożnika muru.
Shinobi wzruszył ramionami. Najwyżej Stalowy wytłumaczy mu o co w tym wszystkim chodzi. Kei ukłonił się łuczniczce, natomiast do reszty kiwnął głowa i poszedł za Gimbei’em
- Tęskniłeś, co? Przyznaj się- powiedział do niego, uśmiechając się złośliwo.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Rachunek za czyszczenie garnituru prześlę zatem do zamku. - rzucił z kamienną twarzą, całkowicie bez uczuciowym tonem Kuroryu. Ruszył za nimi, myśląc. Problemy polityczne? Myślał że to już rozwiązali w sposób definitywny wcześniej.
- Tak wielce. - Odparł sarkastycznie.
Przeszli spory kawałek wzdłuż zamkowego muru, mijając po drodze wielkie wrota. Jak twierdził Gimbei stajenne.. Trafili w końcu na bliższy teren ćwiczebny, a z niego do strażnicy w której zasiadał Gramon.

- No nareszcie. Kopę lat panowie. Kopę lat. - Mówił uradowany rycerz mając rozpostarte ręce.

Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu podszedł do niego, i uścisnął serdecznie.
- Dla mnie nie minęło tak dużo czasu, ale mimo wszystko dobrze cię widzieć. - rzucił, z delikatnym uśmiechem. Marine lubił Gramona, i wysoce cenił sobie znajomość z nim.
Kei machnął ręką Stalowemu na przywitanie, po czym się rozejrzał dookoła.
- No dobra, to w skrócie co się działo kiedy nas nie było? I gdzie da radę się czegoś napić?
- Panowie. To opowieść na dłuższą chwilę i nie o suchym gardle. Wpierw wybaczcie za nieudogodnienia. Nie martwcie się jednak byliście bezpieczni, tak jak rozkazała nasza królewna. Szczęściem czy też nie szczęściem, obudziliście się między dyżurami. Pewno nieźle was wystraszyły nasz grobowiec. I dobrze. Mnie też ciarki przechodzą jak tam schodzę. Niby wiadomo i sprawdzano, czy jakoby ktoś z tamtejszych nie chciał zmienić pozycji ale zawsze tak jakoś nieprzyjemnie.
- A ja przyznam, ze nawet ciekawie tam było. No, ale prowadź, też bym się czegoś napił, i pogadał na ten sam temat, co ostatnio.- powiedział do niego shinobi, uśmiechając się. Ciekawie, czy Stalowy pamiętał o co chodziło Kei’owi.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Ale czemu krypty? Ze wszystkich miejsc które mogliście cię wybrać… - rzucił delikatnie rozbawiony Kuroryu - To nie wygląda specjalnie na najbardziej bezpieczne. Zwłaszcza ze wstającymi z grobów trupami.
- Odcinasz sobie łeb, połowę ciała, a przeszkadzają Ci wystające groby z trupami?- Kei spojrzał na Kuroryu, zadając mu pytanie.
- Moim zdaniem, to szybciej trupy Ciebie by się wystraszyły.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Odnosiłem się do ciebie i do długouchego. Zwłaszcza że byliście nieprzytomni. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem Kuroryu. Jego ton niósł delikatne nuty sarkazmu.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Oby nigdy nie zgubiła Cię pewność siebie- odparł Eldar bez najmniejszego cienia sarkazmu- poznałem zbyt wielu ludzi, których już nie ma wśród żywych.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Jest niewielka różnica między pewnością siebie, a doświadczeniem. - odpowiedział spokojnie Kuroryu. Gdyby był tak zadufany jak oni myśleli, z całą pewnością nie przetrwałby w Nowym Świecie.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Zdaje sobie z tego sprawę towarzyszu, nie miało być to obrazą, a jedynie przestrogą. Uważaj, dla dobra nas wszystkich.
- Stalowy, weź coś zrób z nimi. Na pewno przy piwie będzie już spokojniej- powiedział do Gramona, mimo, ze jakiś czas temu to on i Kuroryu skakali sobie do gardła.
Cytat:
Napisał Kuroryu
Kuroryu tylko pokręcił głową, nic nie mówiąc. Dlaczego los zdecydował się obdarzyć go przemądrzałymi towarzyszami, nie miał pojęcia.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar westchnął bezgłośnie, wiedział że równie dobrze mógłby mówić do ściany, jednak mimo wszystko nie zaszkodziło spróbować.
- Jak dla mnie to nawet dobrze się dogadujecie. - Uśmiechnął się Gramon. - Dobra panowie zbierajcie się Szemrany Żuczek czeka. - Wstał i zaczął iść w stronę drzwi. - Dlaczego krypta opowiem wam po drodze.
Gdy wyszli z koszar, widok miasta pozostał identyczny jak w ich pamięci. -(mapa się tworzy... wolno...)
- No. Więc. Padliście nieprzytomni. Wiem odkrywcze. - Machną ręką. - Księżniczka kazała o was zadbać. Nu to wpierw oddaliśmy was do lecznicy. Leżeliście tam tydzień. Nikt nie wiedział co i jak. To was znowu przenieśliśmy do Yue. Pomacał, pobadał i stwierdził... pokazał, że to jakiś stan hibe...racyjny. Nu że wy nie przytomni. To było zresztą widać. Herbia trochę tłumaczyła Yue choć nie pamiętam dokładnie to mawiała. Ostatecznie wyszło jedno nic wam nie będzie, ale i nic więcej zrobić nie można było. Yue znowu coś poczarował trochę wody w was wsadził i kazał odstawić w miejsce bezpieczne. Tośmy pomyśleli że znów do szpitala, ale tam już było pełno.
W strażnicy mało miejsca. To Uri rzekła “jeżeli nic zrobić nie można, a nic im nie grozi to odstawcie tru... ciała tam gdzie będą miały ciszę i spokój”. Rzekła co prawda inaczej, ale dość dobitnie wskazała gdzie jest dużo miejsca i nie używanego. A że wejście jest tam tylko jedno i nic ciekawego tam nie ma to... Sami rozumiecie.

Stanęli właśnie przed drzwiami gospody. Wewnątrz było jak zwykle wesoło. Muzyka grała, dużo śmiechu i krzyku oraz alkohol lał się strumieniami. Z ciekawszych osób które można było zaobserwować, a było ich wiele:




Pomacał? To słowo niezbyt się podobało chłopaki. Nie przeszkadzał jednak Stalowemu w jego wypowiedzi, aby posłuchać co ma ciekawego do powiedzenia.
- Inaczej mówiąc wsadziliście nas tam, bo nie mieliście innego bezpiecznego miejsca? Nieźle- skomentował krótko shinobi, i kiedy wszedł do gospody, rozejrzał się dookoła. Rozglądał się, poszukując znajome twarze, a tym bardziej osób, które posiadały elementy z jego świata. Tak, szukał ludzi organizacji jego kuzyna.
- Gramon, a tak w ogóle to nie znam jeszcze swojego stanowiska w Dywizji.
- Hmm. Stanowiska... A tak. Nagroda do księżniczki. Wiesz... Nikt o tym nie pomyślał. Jeżeli chcesz dołączyć to weźmiemy cię na kadeta. By dostać się do oddziałów trza zrobić wiele. Ale by by wstąpić do rycerz wystarczy trochę szkoleń, trochę zadań i poparcie. To ostatnie raczej masz.
Przy barze zasiadał właśnie tylko jeden osobnik.

Natomiast ktoś kto rzucił się w oczy młodemu shinobi to osobnik z drugiego pietra baru.

Cytat:
Napisał Kuroryu
- Nagrodami możemy zająć się później… zwłaszcza że niektórych z nas zapewne czeka z tej okazji dużo papierkowej roboty. - uśmiechnął się krzywo Kuroryu. - Co się działo w te trzy miesiące kiedy byliśmy… niedysponowani? - zapytał ostrożnie marine.
- Hmm. Trochę ale też nie tak wiele. Zależy jak się patrzy. Kiti!
Kelnerka zareagowała na zawołanie.

~Nya Panie Gramon.
- Malutka miejsce dla trzech, 3 kufle piwa... A co dla was? - zapytał odwracając się do reszty.
- Po prawej jest stolik~nyy. Zaraz ktoś sprzątnie tego z pod stołu~wrry.

-Czyżbyś zamówił tylko dla siebie piwa?- zapytał się Stalowego, po czym spojrzał na kelnerkę.
- Dla mnie 1 piwo.- powiedział do niej z uśmiechem. Kei stworzył klona, którego wysłał do osoby, która rzuciła mu się w oczy, a następnie ruszył do wskazanego stolika. -Możliwe, ze dzięki temu złapie jakiś kontakt z kuzynem.
***Klon***
Klon powoli wszedł na na drugie piętro, po czym stanął obok tej osoby osobą.
- Ładna dzisiaj pogoda. - zagadał, patrząc mu w oczy.
- Dość... zwyczajna. - Odparł młodzieniec badając przybysza wzrokiem.
- Jestem Keitaro Uchiha, a ty?- zapytał się go, cały czas patrząc w oczy. Jeżeli był z organizacji shinobi, na pewno nazwisko powinno spowodować jakaś reakcję u nieznajomego.
Delikatnie, ledwie dostrzegalne rozszerzenie źrenicy. Na pewno nie był to pierwszy lepszy ninja. Był bardzo zdolny.
- Suo. - Odparł spokojnie. - Mogę wiedzieć co leży w zamyśle? - Jego dłoń podążyła na plecy.

Klon uśmiechnął się, widząc jego ruchy. Czyli dobrze zgadł. Dlatego już usiadł obok niego i ściszył głos.
- Chciałbym się skontaktować z kuzynem. Nie wiesz może przypadkiem gdzie on jest?
- Rrrrrr - Odgłos myślenia. - Nie słyszałem o żadnym Keitaro. Oczywiście zgłoszę to gdy będę miał do tego sposobność. - Mówił cicho rozglądając się po pomieszczeniu. - Ja ci jednak nie pomogę. Rzekomy kuzyn nie istnieje. Gdyby istniał to się z tobą skontaktuje. - Odwrócił się i odszedł. Przykucnął przed shinobim udając że coś sprawdza, tka na prawdę kładąc shurikena przy jego bucie. Następnie odszedł kawałek dalej.
-Miło było poznać.- powiedział do niego klon, po czym jak zobaczył, że przed nim leży shuriken, ten schylił się, aby zawiązać buta. W między czasie, schował shuriken do rękawa i odszedł ze stolika, idąc w stronę oryginału.
***
Cytat:
Napisał Anthrilien
Eldar milcząc jedynie pokręcił głową, wyraźnie czekał na odpowiedź na pytanie które zadał marine.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Sake. - rzucił tylko Kuroryu.
Dotarli więc do stolika przy którym zasiedli. Tego kogoś spod stołu widocznie już nie było.
- Dalej więc. Pamiętacie może olbrzymią skałę spadającą na Lofar?

- Oczywiście. Była raczej trudna do przegapienia. Zakładam że to nie jest zwyczajne zjawisko pogodowe w okolicy? - zapytał, ciekaw, marine.[/quote]
- No, spora to ona była. Zgaduję, że ona ma związek z tymi wszystkimi przybyszami, czyli z nami, prawda?
- Nie. Z waszym przybyciem nie ma nic wspólnego. Ale magowie jednogłośnie stwierdzili. Przez nią straciliście przytomność. A przez “WAS” mam na myśli przybyszów. Choć wam akurat się dość długo zeszło. Przed wami był jeszcze Nobunaga leżał 2 miesiące zdaje się. w każdy razie. Skała to efekt bramy, tak samo jak nieprzytomność. Choć to skała ja wywołała. Z Lofar ostał się jeno fragment więc pośpieszyliśmy z pomocą. Teraz to miasto już jakoś wygląda w nowej choć ciekawej formie. To by było jedno ze zdarzeń.
A oto nadeszła Kelnerka z zamówieniami 4 kufle piwa i jedna buteleczka sake. Pierwszy kufel Gramona zniknął na raz.
- Eeech. Zimne i wyborne. Drugim zdarzeniem dajmy na to zagorzenie konfliktu na rubieży. W to na pewno zamieszani są jacyś przybysze. Choć kto wie, kto pociąga za sznurki... - Łyk piwa, tym razem malutki. - Z większych jeszcze będzie pustynia. Jak wasza wiara? - zapytał niespodziewanie

Cytat:
Napisał Kuroryu
- W sensie religii? - zapytał Kuroryu, polewając sake do miseczki, i ogrzewając z pomocą swoich mocy - Nigdy nie spotkałem żadnego dowodu na istnienia bogów. Wolę zajmować się bardziej przyziemnymi sprawami. - odpowiedział, upijając łyk trunku. Westchnął delikatnie - Dobra… choć nie tak dobra jak moje osobiste zapasy… - zamruczał pod -nosem.
- U mnie było kilka religii, i każda miała dosyć potężne” dowody na istnienie swojego Boga, jak nieśmiertelność, ale akurat nie jestem jednym z nich.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Moi bogowie nie żyją- odezwał się ponuro Eldar- chodź wciąż mamy pewne pozostałości po nich.
- Yhym. Ja też zbyt wieżyc nie wierzę. A może dokładnie nie postrzegam ich jako siły wyższej. Tak czy inaczej. Na pustynię zstąpił bóg... Jest to rzecz wiadoma i mimo że budzi kłótnie, debaty tak też jest. Nikomu się zresztą nie spieszy by sprawdzać boskość tej istoty. - Upił dwa łyki łapiąc oddech. - W tej chwili wciąż znajduje się nad złotym miastem. Wiec jako taki kontakt z nim został odcięty. Została jeszcze jedna z wiekszyhc zmion. Wasza zasługa. Unia jest już otwarta. Można podróżować to do przystani to do skraju gór lub na pustynie. Choć tam też nie wielu się rwie. Teraz rzeczy mniejsze równie znaczące. Ale nie zacznę wam o pierdołach opowiadać. - Dokończył kufel i ujął w dłoń drugi.
Cytat:
Napisał Anthrilien
-Pustynie..?- “Anubis..” pomyślał zastanawiając się nad losem towarzysza, powinien się z nim skontaktować.
- Pustynię. Kraj wiatru. Teraz zwany Sanderfall. - Podrapał się po głowie.(jakieś pytania jeszcze?)
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Mhm… - zamruczał Kuroryu - A w samej Unii sytuacja się ustabilizowała, czy też mamy jakieś nowe niepokoje polityczne? W końcu… Diuk zginął. To nie mogło przejść bez echa.
- A jak wygląda sprawa z Xing? Jest nadal w stolicy?- zapytał się go shinobi, upijając łyk piwa. Po kilku sekundach, do ich stolika doszedł klon i wręczył oryginałowi shuriken, który zostawił Sou, po czym zniknął. W tym momencie całe spotkanie z drugim shinobim dotarło do głowy Kei’a. Trzymając w dłoni shuriken, obejrzał go dokładnie, szukając elementów, które nie pasowały do tego typu broni.
Sharingan zdołał odczytać śladową pieczęć. Nic jednak więcej nie był w stanie powiedzieć.
- Emm. Tak, rubież jest w stanie wojennym z lasem. Dużo się nie zmieniło tyle że zamek zamknięto na 4 spusty. Do Lofar proponował bym z pewną dozą ostrożności wchodzić przynajmniej dla ciebie Kuroryou. Rozumiem że nic ci grozić nie może ale nie ma co sytuacji napinać. Niektórzy tamtejsi coś podejrzewają wiec możesz stać się centrum zainteresowania. Co do Xing... Nie ma jej. Chyba została porwana...- Upił łyk i jeszcze chwile się zastanowił. - No na to by wyglądało. Problem z tym że, gdyby to był toś z jej kraju już by była martwa. Ale tym już się zajmujemy. Teraz przejdę do pomniejszych zmian. - Upił łyk. - Znowu znalazł się baran, cholera jedna, który się na audiencji wymądrzał. Stad inąd Sanderfall a nie kraj wiatru. Jest tego jeszcze trochę. Bo czemu rzeka nie może się po prostu rzeką zwać... Niech ja go dorwę.- Zacisnął pokazowo pieść. Upił łyk. - Dalej. Po upadku duży napływ przybyszów spowodował utworzenie podgrup. Łatwiej się poruszać i kontrolować. Stąd pewnie spotkacie nie wędrowców lecz członków jakiś wielu niezliczonych grup. Choć samotnicy wciąż się znajdują. Połączenie w grupy miało też inne zalety. W grupie raźniej -bezpieczniej oraz... a z resztą o tym pewnie jeszcze usłyszycie więc nie ma co gardła zdzierać. Kiti! Jeszcze jedno i melona ! - Co dalej... Nowi przybysze nowe kłopoty. Się przecie rozumie. Nie? Skoro są i dobrzy przybysze tacy jak wy to są i ci drudzy. Wszystko było by w porządku gdyby się hołota nie zebrała, a na dodatek ukryła. Ech. - Przyszło zamówienie. Kufel piwa i sprej wielkości zielony owoc -pokrojony na części. Trzeci kufel został dokończony, kolejny podsunięty a owoc na zakąskę. - Coś jeszcze? - Zapytał przecierając usta od soku i upijając łyk piwa. Stalowy wskazał także na talerz by przebudzeni się częstowali.
- Ach tak. Trochę osób zaginęło. Co i jak niewiele wiadomo. - Raczej mało przejęcia w tej wypowiedzi.

- Jak to Xing zniknęła?!- krzyknął shinobi, kiedy tylko usłyszał o jej zaginięciu.
-Kiedy? Czy wiadomo coś o tym??
- Zero bada tą sprawę. Aktualnie jest na granicy z przystanią w celach wywiadowczych. Musimy być delikatni w tej sprawie. Coś za cicho o tym. No i pomijając że Chapra jest w Przystani.
- Czy przynajmniej wiadomo w jakich okolicznościach zniknęła?
[b]- Zdaje się że wracała do domu.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- To może okazać się korzystne… przynajmniej dla mnie. - rzucił Kuroryu - Większe grupy łatwiej tropić… a i zachęcić do przyłączenia się może być łatwiej. - rozważał na głos.
- A Kasou. Jeszcze jedna sprawa... Twój kompan... Ten starszy... Zaginął.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- To Shujin… czasem mu się zdarza, kiedy wyjątkowo zapamięta się w polowaniu. Na razie nie będę się martwić. Staruszek jest absolutnym potworem, nawet w porównaniu ze mną. - odpowiedział z uśmiechem Kuroryu.
- Tu nie chodzi o takie zaginiecie. Sprawdziliśmy tyko jedną poszlakę. Miejsce starcia w którym pewnie uczestniczył. Były tam ślady krwi dość sporo. Nie twierdzę że to jego bo i jak sprawdzić. Nie wiemy jednak co się stało a od tamtego momentu nikt go nie widział.
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Hmm… pewnie żyje. Jeśli coś miałoby go pociągnąć na tamten świat, to na pewno byście poznali… Trzeba go będzie znaleźć, ale jeśli zaczekał trzy miesiące, to zaczeka jeszcze parę dni…
- Jest przybyszem więc pewnie i jego dopadł sen...
Cytat:
Napisał Kuroryu
- Jeśli miałby zginąć i się wykrwawić, to już mu nie pomożemy. W innym wypadku… Shujin to Admirał. To stanowisko ma wielką moc dla mnie i dla moich towarzyszy. Jeśli coś dało radę Shujinowi, zapewne będziemy potrzebować całej armii… - rzucił spokojnie Kuroryu, i upił jeszcze łyk sake - Można założyć, że jeśli żyje to przebudził się niedawno. Zobaczmy najpierw czy nie wypłynie na powierzchnię sam z siebie.
- Widzę że szanujesz swego druha. To dobra cecha. - Upił łyk z kufla.

- To by było wszystko... - Odparł rycerz dopijając kufel. - Ja muszę wracać na zamek. A wam panowie. Udanej przygody i do zobaczenia. - Powstał z miejsca i poszedł zapłacić za napitki.
W barze był tłoczno. Ludzie przybywali i odchodzili.
Przybyła

a bar opuścił

Wszystko płynęło własnym rytmem. Tak jakby nic się nigdy nie wydarzyło... Chwilę później bar opuścił również i Gramon.


Shinobi spojrzał na swoje dłonie, zastanawiając się jak mógł do tego dopuścić. Dlaczego właśnie w momencie, kiedy on był nieprzytomny, to Xing musiała wracać sama do Przystani? Westchnął cicho i spojrzał na pozostałych.
- Wybaczcie panowie, ale będę się już zbierał.- powiedział do nich i wstał z krzesła, zostawiając niedopite piwo. Wyjął z kieszeni kunai z notką i podał go Kuroryu.
- Na nim jest moja pieczęć. Byłbym wdzięczny, gdybyś zachował go przy sobie. Dzięki tej pieczęci, jak sami widzieliście, mogę się teleportować do danego miejsca. Jak będziecie potrzebowali mojej pomocy, to zgłoście to Gramonowi. Codziennie wieczorem będę się u niego zjawiał. Możliwe, że będę potrzebował też waszej pomocy, wiec chciałbym was znaleźć bez problemu. - Postaram się wam, jeżeli tylko będziecie potrzebowali. Kuroryu, zgaduję, że ty pewnie pomyślisz, ze w niczym tobie nie będę wstanie pomóc, ale uwierz mi. Są rzeczy, które są dla mnie osiągalne, a dla Ciebie nie.
Cytat:
Napisał Anthrilien
Kuroryu... całkowicie go zignorował. Wstał powoli ze swojego miejsca, i spojrzał na drzwi, za osobą która właśnie wyszła.
- Honozoku…? - warknął cicho pod nosem. W tym tonie niosła się olbrzymia ilość nienawiści, jakiej ani Eldar, ani Shinobi nie słyszeli jeszcze w jego głosie. Temperatura dookoła niego wzrosła odczuwalnie. Sięgnął dłonią do tyłu, chwycił butelkę Sake, i wychylił całą duszkiem, na uspokojenie. Musiało mu się przewidzieć… to nie mógł być on.
Butelka stopiła się w jego dłoni, od intensywnego gorąca.
Gdy tak się teraz zastanowił… to widmo przeszłości przypomniało mu o jego celach. Jak i o jego planach.
Postanowił opuścić karczmę, i spróbować dogonić Gramona. Była jeszcze jedna rzecz o którą musiał zapytać.
 
Neko jest offline