Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2014, 17:56   #18
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Sala Symulatorów


Ed był trochę zawiedziony gdy ujrzał jakąś małą fioletową emogłówkę i takąż figurę i to jeszcze jakiejś małolaty. No z jakimś pilotem myśliwca czy w ogóle pilotem albo chociaż z jakimś mistrzem czegoś tam symulatorów lotniczych to by w sumie siary nawet nie było ale z jakąś małolatą? No ejjj... I jak on miał po wakacjach wrócić do chłopaków z pracy i chwalić się, że nawet jedną turę wygrał z małolatą. Już widział ich szydercze twarze i złośliwe docinki - No brawo, pokonałeś dziewczynkę, no prawie, a lizaka też jej zabrałeś? - skrzywił się w duchu z niechęci. Ale z niego bohater... Dał się rozwalić jakiejś nieletniej...


Mimo to zaczął iść w jej stronę. Zgodnie z duchem dżentelmeńskiej i sportowej rywalizacji zamierzał jej pogratulować, uścisnąć rękę, no i w ogóle spytać gdzie się małolata nauczyła tak grać. I co najważniejsze jakim cudem znosiła takie przeciążenia. Po nim w końcu widać było jakieś tam mięśnie ale ona wyglądała na jakieś chucherko. No i wtedy go wkurzyła.

- Eee... Co? Dziadku? Jeszcze żyje? - stanął jak wryty bo go takie zachowanie zamurowało kompletnie. Wkurzyło go to zwłaszcza te wspomnienie o wieku. Rozumiał, że tej nastce pewnie wydawał się starym wapniakiem ale do cholery przecież nie miał nawet trzydziestki! I to jeszcze przez pięć miesięcy... No prawie pięć... Niby tylko kolejne urodziny ale jakoś w ogóle ich sobie nie wyobrażał. A dokładniej tego co będzie potem. No bo jak to jest: mieć trzydziestkę na karku? Czekał na nią tak samo jak kiedyś na swoja osiemnastkę. Tylko wtedy to było niecierpliwe i radosne oczekiwanie a teraz pełne napięcia i frustrujące. Właściwie na ten cały rejs zdecydował się by o tym zapomnieć. A tu gówniara mu tak z bańki przywaliła bez ostrzeżenia.

- Zobaczymy jutro kto wygra! Jeśli nie wymiękniesz... - krzyknął za nią mając nadzieję, ze zabrzmiało żartobliwie. Powinno.
- No słyszał ją pan? - zwrócił się do instruktora który wciąż kręcił się w pobliżu i szykował maszyny na następnych gości. - Widział pan jaką młodzież teraz robią? Gdzie oni się tego uczą? - zamilkła trochę speszony gdy dotarło do niego, że chyba naprawdę teraz gada jak stary zgred. Dobrze, że ta mała już poszła.
- Zna ją pan? Często tu gra? - wolał się spytać. Jako przedstawiciel może i klasy śrendiej ale raczej z jej dolnej granicy wyuczył się uważać na to co mówi. Nie wiadomo było kto kogo zna a z jego "fartem" okazywało się, wcale nie rzadko, że jak już mu puściły nerwy i powiedział o słowo czy dwa za dużo to zawsze natrafiał na ryby grubsze od siebie. Poza tym był ciekaw. W końcu był to pierwszy dzień rejsu a mała grała jakby grała na czymś takim całkiem często. A nawet w obecnych czasach takie zabawki nie były codziennością.



Kajuta


Wrócił do swojej kajuty. Zastanawiał się czy się położyć spać czy wziąć prysznić. Po chwili wachania stwierdził że ma dość wszystkiego i wszystkich i idzie spać. Mógł nawet zaspać na te wieczorny wieczorek zapoznawczy. Miał to w dupie. Jednak gdy się położył mimo zmęczenia a nawet paru drinków krążących w żyłach sen nie nadchodził. W końcu drinki w połaczeniu z hydrauliką płynów naturalnych dały znać o sobie na tyle, że wstał i poczłapał do ubikacji. Gdy stwierdził, że nie zaśnie, przynajmniej od razu znużony westchnął, rozebrał się i wlazł pod prysznic.

Wyszedł całkiem odświeżony. Teraz na pewno by nie zasnął przynajmniej nie od razu. Zabrał się wieć za łądowanie baterii głównie w aparatach i kamerze. No i jak już przy nich grzebał to chciał zgrać dobie fotki z kart SD na lapa. Na lapie się lepiej oglądało i fotki i filmy.

Nie był profesjonalnym kamerzystą czy fotografem więc większość zdjęć wyszła średnio. Jednak nadrabiał ilością a mógł sobie pozwolić bo obie karty były pojemne. No i miał zapasowe.

- No co to ma być? Mamy cię? - mruknął z zaskoczeniem spoglądając na jedno ujęcie. Koleś, okulary, gada, a za nim... UFOk? Ed z niedowierzaniem wpatrywał się w ekran monitora. Potem podejrzliwie spjrzał na kamerkę a potem jeszcze raz na monitor. No ale UFOk wciąż tam był. - Niee no ludzie, ktos se pewnie jaja robi... Przecież powinien mieć ten spodek, promienie śmierci i chcieć sie spotkać z naszymi przywódcami... A nie se czytać gazetę w kawiarni... - mruczał pod nosem ale zagwostka nadal czytała gazetę na ekranie. Położył się by przemyśleć sprawę ale myślało mu się co raz ciężej i wolniej i w wreszcie zasnął.

Obudził się jak się obudził. Od razu rzucił mu się w oczy i lap i kamera i w ogóle. Może mu się przyśniło? No ale nie, jak zerknął na filmik jeszcze raz to zielony ludek wciąż był za kolesiem w okularach. Tak samo jak ściany czy niektóre fajne niunie z pasażerek czy obsługi. I co teraz? Przecież jak komuś powie to go wyśmieją a jak pokaże filmik to powiedzą, że fotoshop albo co... Sam by pewnie tak mówił w takim wypadku.


Kolacja


Było już pod wieczór. Zorientował się, że kolacja pewnie już się zaczęła ale co mu tam. Nie zależało mu. Spokojnie mógł zostać tutaj i pooglądać coś albo pograć... O! Albo mógł nawet pójść jeszcze raz na te symulatory i poćwiczyć swoją wirtualną zemstę nad tą złośliwą gówniarą. No ale... W końcu... Kolejnym powodem dla którego tu był bała cicha nadzieja, że spotka kogoś ciekawego no może przeżyje coś niezapomnianego... W końću... Jak mu się nie będzie podobać to moze zawsze tu wrócić no nie? Jak postanowił tak zrobił.

Ubrał się lekko bo w końcu akurat i ciepło było i akurat na superwystawne przyjęcia się nie nastawiał. Niestety jego superkozacka czerwona koszula po całym dniu nadawała się do prania więc z koszul została mu już tylko ciemnobrązowa i taka z czarna z białymi chlapnięciami. Reszta to podkoszulki. Po wahaniu wybrał brązową czyli swój najelegantszy element zabranej garderoby. Poza tym była lekka, przewiewna, luźna i nieźle wyglądała.

Gdy dotarł do swojego stolika jakoś od razu pożałował, że nie został w kabinie. Towarzystwo jakie przypadło mu w udziale nie wróżyło ekscytującego wieczoru. Za plecami miał prawie cały stolik oblepiony jakąś latynoską rodziną chałaśliwą jak cholera. Ze trójka dorosłych i resztamłodzieżówki i dzieciarni nie był pewny bo nie chciało mu się sprawdzać dokładnie. Decybelami na pewno wybijali się ponad tłum.

Przy jego stoliku zaś małżeństwo w średnim wieku. On "z wysokim czołem" i dziewiątym miesiącu ona w okularach jak denka i chuda jak tyka. Fizycznie wyglądali jakby chcieli udowodnić, że przeciwieńśtwa się przyciągają. On miał za to gadane i robił za ich gwiazdę wieczoru skupiajac na sobie uwagę większości stolikowych gości. Po cichu Ed go podziwiał. To znaczt te jego gadane. Koles miał niby zwykły sklep w łóżkam ale nieważne czy opowiadał o nim czy o tym co go spotkało czy akurat nabijał się z któregoś z ważniaków se strefy VIPów robił to jakoś naturalnie. Przy czym właściwie mówił o normalnych rzeczach, nie wymyślał jakiś tematów na siłe a jednak wszyscy go słuchali. Ed też. I zazdrościł mu jak cholera, że nie umie tak mówić bo przy nim wychodził na niemowę. Właściwie był jednym z cichszych gości przy stole.

Była jeszcza jakaś całkiem niezła turystka z synkiem. Co więcej złapał parę jej zaciekawionych spojrzeń czy uśmiechów. Ale ledwo zdązyli zamienić parę grzecznościowych uwag na wstępie i dzieciak się rozryczał i nie chciał przestać więc wkrótce się zmyli.

Była jeszcze jakiś Latynos ale ten właściwie wracał tylko na jedzenie i picie więc prawie go przy stole nie było. Za to co chwila obracał jakąś pannę albo i nie na parkiecie. Taniec był kolejną rzeczą jakiej Ed nigdy orłem nie był. A jak patrzył na tego latynoskiego don Juana to reprezentował taki sam poziom jak grubasek w gadaniu. W efekcie Ed siedział dość markotny przy stole jak sobie uśiwadamiał własne braki w obyciu z resztą społeczeńswtwa. Był pewnie najbardziej sprawny fizycznie, najbardziej gibki, znał mnóstwo ciekawostek i kawałów... Tylko nie wiedział jak tego udowodnić ani jak opowiedzieć w ciekawy sposób ot tak siedząc przy stoliku i po prostu rozmawiając. Właściwie błysnął tylko raz jak zaczął opowiadać o wrakach które będą mijać. Dziś wieczorem albo jutro rano będa przepływać obok wraku U - Boota który został zatopiony przez niszczyciel na wiosnę '42 po zatopieniu trzech amerykańskich i jednego angielskiego statku. Został zatopiony przez bomby głebinowe. Jeszcze chwilę opowiadał dlaczego wtedy było tak trudno trafić w okręt podwodny, o działaniu sonaru no i jak okręt podwodny był zgniatany przez fale uderzeniowe od wybuchów bomb jesli go obramowały pod wodą. Bo jeśli tylko z jednej strony to mógł być tylko uszkodzony i go odrzucić ale niekoniecznie zatopić. Nawijał tak aż całe pare minut, jednym ciągiem. Niestety gdy temat wraków wyczeprał się wyczerpał się też talent oratorski mówcy. I Ed znów musiał oddać pola innym.

Kolejnymi sąsiadami byli dwaj młodzi faceci. Od początku wyglądali mu podejrzanie ale z jednej strony nie chciał nikogo krzywdząco osądzać bo w końcu jak facet często dotyka ramienia czy pleców swojego kolegi to nic nie musi znaczyć a i za głupie gadanie to przed sądem można skończyć. A z drugiej i tak tylko obok nich było wolne miejsce. Właściwie głównymi mówcami przy stole byli własnie oni i ten grubasek. Reszta wtrącała się stosunkowo rzadko. Obaj nie wyglądali na nieszczęśliwych gdy młody, dobrze zbudowany facet bez kobiety i obrączki "przysiadł się do nich" jak to mu jego bezpośredni sąsiad powiedział po paru godzinach i kolejkach. Jakoś podejrzanie się interesowali czy Ed jest tu sam czy tylko przyszedł sam i w ogóle Ed nie chciał być niegrzeczny ale był bliski tego by im kazać się odwalić.

Spojrzał na zegarek. Nie było daleko do północy. Właściwie to się męczył a i dosłownie zmęczenie i znużenie ze sporą domieszką zniechęcenia mu się już dawało we znaki. Był zazdrosny o gadane umsy grubcia, taneczne latynoskiego ogiera i trochę przestraszony i zirytowany nadmiernym zainteresowaniem tej samczej parki. Jęknął w duchu. Właściwie to marzyło mu się nadmierne zainteresowanie młodych dobrze i zbudowanch ale do cholery przedstawicielek płci przeciwnej. Wrócił z WC z postanowieniem nagrania trochę filmu. Powinno mu to zająć czas do północy przed którą uważał, że nie wypada urywać się z imprez. Musiał w końcu pochwalić się czymś po powrocie w pracy i w ogóle... Przecież głupio się było przyznać, że wszystko było jak zwykle no nie?
 
Pipboy79 jest offline