Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2014, 21:19   #19
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Nowy Jork

- Heather, dobrze wiesz, że to dobry scenariusz, nawet lepiej niż dobry! - mówił męski głos w słuchawce.
- Jeff, proszę cię...
- Do tego reżyserem jest Stanley Nelson. To twój dobry znajomy, czyż nie? - dalej przekonywał Jeff.
- To za dużo powiedziane.
Heather zeszła z bieżni i sięgnęła po butelkę z wodą. W takich chwilach miała serdecznie dość zawodu, jaki wykonywała, a właściwie to popularności, jakiej się dorobiła. Ledwo skończyła pracować nad jednym filmem, a Jeff, jej menadżer, już był zasypywany propozycjami nowych ról. Rzadko zgadzała się pracować nad kilkoma projektami naraz, choć oczywiście zdarzały się wyjątki.
Otarła białym ręcznikiem twarz i stanęła przed ogromnym oknem na całą ścianę, z którego rozciągał się przepiękny widok na zachodzące słońce nad taflą oceanu.
- Wiem, że warunki pracy brzmią dziwnie, ale Stanley przecież znany jest z ekscentrycznych metod kręcenia swoich filmów. Dlatego też nazywane są później działami sztuki i z pewnością zapiszą się w historii kinematografii! - kontynuował Jeffrey.
Miał niesamowity talent w selekcjonowaniu propozycji, jakie otrzymywała Heather, to musiała mu przyznać. Była ogromną szczęściarą, że to właśnie on był jej menadżerem. Bez niego zapewne nie zaszłaby tak daleko, a tym bardziej na jej półce nie stanęłaby statuetka Oscara.
- No nie wiem... Pozwól, że to przemyślę i rano dam ci znać. Możemy się tak umówić? - zaproponowała, chcąc skończyć tę rozmowę i udać się pod prysznic.
- Dobra, niech tak będzie. Zobaczysz, zostaniesz kolejną legendą kina, jak Audrey Hepburn!
- Jeszcze się nie zgodziłam. Do usłyszenia.
Nie czekając na odpowiedź, Heather rozłączyła się i udała się pod prysznic. Cóż, musiała przyznać, że nie miała nad czym rozmyślać. Jak tylko przeczytała scenariusz wiedziała, że przyjmie tę rolę. Jednak nie mogła pozbyć się wątpliwości, co do zdjęć na pokładzie prawdziwego statku, z prawdziwymi pasażerami.

*

"Destiny"

- To tylko kilka scen... - mówiła sobie, by przekonać się do podjęcia decyzji. Mówiła sobie też tak już na pokładzie „Destiny”, kiedy zorientowała się, że tak naprawdę była uwięziona dwadzieścia cztery na dobę na planie zdjęciowym.
Nie było gdzie uciec, bo wszędzie istniało zagrożenie, że ktoś ją rozpozna. Aktorka, której twarz pojawiała się na pierwszych stronach gazet, w telewizyjnych wywiadach dla popularnych stacji, na ekranach kin, nie mogła liczyć na prywatność na tak ciasnym obszarze, jak pokład statku.

Heather dobrze wiedziała, że cała ta podróż nie będzie ani trochę przypominała wakacji. Po pierwsze, nie wybrała się w rejs dla zabawy, a dla pracy. Po drugie zdawała sobie sprawę, że kiedy już ludzie odkryją, że na pokładzie „Destiny” znajduje się ona i kilku innych całkiem znanych aktorów, nie będzie miała chwili wytchnienia i będzie musiała się naprawdę nagimnastykować, by się ukryć przed natrętnymi fanami.

Owszem, początkowo sława ją bawiła. Lubiła rozdawać autografy, robić sobie zdjęcia z ludźmi na ulicy, którzy ją o to prosili. Miło jej było, kiedy jej praca była w ten sposób doceniana. Lecz z czasem przestało ją to bawić, a stało się męczące, czego oczywiście nie dawała po sobie poznać. W jej zawodzie liczyły się pozory, których utrzymywaniem była coraz bardziej zmęczona.

Dlatego też jęknęła z niezadowoleniem, kiedy weszła do baru i jeden z kamerzystów entuzjastycznie przedstawił ją wszystkim tam zebranym.
„Cholera, a czego się spodziewałaś idąc do zatłoczonego baru?” Skarciła się w myślach, choć szybko winę zrzuciła na durnego kamerzystę, dla którego znalazło się kilka nieprzyzwoitych przezwisk w jej głowie. Zamierzała się za to odegrać w niedalekiej przyszłości, jednak teraz musiała postarać się o uśmiech numer trzy i dobry humor.

Ludzie zaczęli klaskać, ktoś nawet wstał i zagwizdał głośno. Pomyślała, że wcale nie powinna narzekać. Większość ludzi zapewne by jej zazdrościła, bo chyba każdy choć raz pragnął takiej sławy. Jednak kiedy miało się z nią do czynienia od tak długa, nie cieszyła już ani trochę.

Kiedy miała rzucić uśmiechem numer pięć i delikatnie się ukłonić uradowanym gościom baru, jej wzrok przykuł nieprzyjemny mężczyzna. Opierał się o filar na drugim końcu sali. Czuła na sobie jego przeszywające spojrzenie. Przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz, ledwo powstrzymała wzdrygnięcie się. Momentalnie przestała się uśmiechać. Nie potrafiła dłużej wytrzymać jego wzroku, więc spojrzała na moment w inną stronę. Potrząsnęła głową, jakby chciała się rozbudzić i ponownie spojrzała w miejsce, gdzie stał mężczyzna. Nikogo tam nie było. Wyszedł? Kim był? Dlaczego ogarnęło ją takie dziwne uczucie, kiedy go zauważyła?
Przez moment przeszło jej przez myśl, że mógł to być jakiś psychofan. Właściwie zachowywał się podejrzanie. I to spojrzenie. Powinna to zgłosić?

Powróciła myślami do rzeczywistości i ponownie się uśmiechnęła, ukłoniła się jak planowała i podeszła do kilku osób, podpisując się na serwetkach, robiąc sobie zdjęcia i ściskając dłonie. Standard. Przez cały czas jednak nie mogła pozbyć się wspomnienia tego uczucia, które towarzyszyło jej przez ten krótki moment. A kiedy próbowała sobie przypomnieć, jak ponury mężczyzna wyglądał, jego obraz jakby się rozmazywał. Dziwiło to Heather, bo znana była ze swojej prawie że fotograficznej pamięci. Jednak im bardziej starała sobie wyobrazić łysego mężczyznę, tym bardziej wydawał się niewyraźny.

Z baru od razu skierowała się do swojej kajuty. Po drodze na szczęście nikomu nie udało jej się zaczepić, więc mogła w spokoju cieszyć się krótkim spacerem. Zbliżał się wieczór, więc uznała, że najwyższy czas na odprężający prysznic.
Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi kajuty, ściągnęła tenisówki i rzuciła kopertówkę wraz z okularami na łóżko. Zsunęła z siebie jeansowe spodnie, a zaraz za nimi szary t-shirt. W samej bieliźnie weszła do łazienki, z której po chwili dało się usłyszeć szum prysznica.
Kiedy wyszła, opatulona w biały ręcznik, stanęła przed lustrem i spojrzała we własne odbicie. Patrzyła na młodą kobietę o zgrabnym ciele, niewysoką, o lekko opalonej skórze. Westchnęła. Czekał ją długi wieczór, w towarzystwie kapitana i innych VIP-ów, zaproszonych do tego samego stołu.
Zsunęła ręcznik i zaczęła się ubierać w świeżą bieliznę, by potem odziać się w starannie przygotowaną przez Antonia sukienkę. Była koloru fioletowego i sięgała przed kolano. Bez żadnych efekciarskich dodatków. Prosta, elegancka, ale i zwiewna, podkreślająca sylwetkę sukienka bez pleców. Włosy zdecydowała się zostawić rozpuszczone, zaczesane na bok, jak wcześniej. Oczywiście, mogła poprosić stylistkę, by ją uczesała, ale Heather wolała jednak tym razem zająć się swoim wyglądem sama. Na prawą rękę założyła kilka złotych bransoletek, w uszy wpięła pasujące do kompletu kolczyki, a na stopy wsunęła czarne szpilki z wycięciem na palce. Aya, stylistka, byłaby zadowolona z takiego efektu.
Przed wyjściem spryskała się jeszcze perfumami, złapała za swoją kopertówkę i wtedy rozległo się pukanie do drzwi.


- Ellis – powitała swojego znajomego aktora, któremu partnerowała w najnowszej produkcji Stanleya Nelsona.
- Pięknie wyglądasz, Heather – odparł, uśmiechając się kącikiem ust, na co Moore odpowiedziała mu parsknięciem śmiechem, któremu on zawtórował. - Wybacz, nie mogłem się powstrzymać – dodał, kiedy oboje się uspokoili.
Ellisa Browna znała wcześniej, odkąd poznali się po raz pierwszy pięć lat wcześniej przy okazji kręcenia komedii romantycznej, w której oboje grali role drugoplanowe. Był on, można by rzec, jej przyjacielem. Jednym z niewielu, bo nigdy jej nie wychodziło utrzymywanie dłuższych znajomości. Media uwielbiały tę dwójkę, przypisując obojgu romanse i inne ciekawe historie. Prawdą było jednak, że Ellisa i Heather nie łączyło nic więcej prócz przyjaźni. Owszem, mogło się z tego urodzić coś więcej, lecz ani jedno, ani drugie nie wykazywało większych chęci do zmiany tego, co między nimi było.

Ellis wziął Heather pod rękę, coby ludzie mieli o czym plotkować, i razem udali się na kolację. Przy stole, oprócz nich, z ekipy filmowej znalazł się także sam reżyser, Stanley Nelson, który entuzjastycznie przywitał dwójkę swoich aktorów. Co ciekawe, ze swojego ekscentrycznego ubioru tym razem zachował jedynie śmiesznie wielką, czerwoną muchę. Nieopodal siedzieli także Susan Fisher i Olivier Peris, pozostała dwójka aktorów drugoplanowych, którzy także brali udział w scenach kręconych na „Destiny”. Rozpoznała także Richarda Castle siedzącego nieco dalej, którego ostatnią książkę miała okazję czytać w samolocie do Miami.

Przez całą kolację Heather odmawiała kelnerom napełniania jej kieliszka alkoholem. Nie zamierzała się spijać tej nocy, a jedna lampka, którą męczyła przez cały czas starczyła jej w zupełności.
Większość kolacji spędziła na rozmowach z Ellisem i Stanleyem. Susan i Olivier także do nich dołączyli. Tematy oscylowały głównie wokół marudzenia, jacy to ludzie są męczący z tymi wszystkimi autografami, pytaniami i zdjęciami. Rozmawiali także chwilę na temat zdjęć, które miały się odbywać następnego dnia.
Kiedy nadszedł czas na luźniejszą część wieczora, cała ekipa udała się na parkiet, by trochę się wyszaleć. Heather także nie omieszkała potańczyć, co było chyba najprzyjemniejszą częścią wieczoru.
Bawiła się tak do północy, kiedy to zdecydowała, że potrzebuje chwili wytchnienia. Udała się więc do najbliższego stolika, przy którym znajdowało się choć jedno wolne miejsce i usiadła, zamawiając szklankę wody.
Po wypiciu wody i odsapnięciu, zamierzała wrócić do zabawy i maksymalnie o drugiej nad ranem czmychnąć do swojej kajuty, by się spokojnie wyspać.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 01-04-2014 o 21:24.
Cold jest offline