Kapłan skłonił się przed półelfką.
-Ocero, ze świątyni w Waterdeep. Przybyłem tu, no szczerze, aby ujrzeć to miejsce. Chyba jak wrócę do domu będę musiał powiedzieć opiekunowi świątyni, że przyda nam się remont.
Kobieta zaśmiała się cicho.
- Dziękuję za te wyrazy uznania. Niestety, nasza przewodniczka Shalyssa Lurialar jest aktualnie poza świątynią, ale powinna niedługo powrócić.
-Czy mogę tu zostać do tego czasu? Droga trochę mnie zmęczyła i chciałem podziękować Pani, za bezpieczną… w miarę i owocną podróż.
- Oczywiście. Każdego potrzebującego witamy z otwartymi ramionami, a co dopiero kapłana naszej bogini. - zerknęła na Ocero. - Powiedz mi, zamierzasz tutaj dłużej zabawić?
- Szczerze nie planowałem terminu. Dekadzień, dwa jeżeli nic mnie nie zatrzyma na dłużej. Nie będę oczywiście nadużywał waszej gościnności przez ten czas.
- Nie będziesz, nie martw się, ale skoro masz zamiar dłużej tu zostać… - spochmurniała. - Usiądźmy, porozmawiajmy więc. Czasy zrobiły się niepewne nawet w Silverymoon. - skierowała się do ławy i usiadła na niej.
Ocero usiałd obok.
-Mam nadzieję, że nie zaczniesz mi opowiadać o rzekach płynących krwią, trupach chodzących po drogach i diabłach wyskakujących z szaf… jestem zbyt trzeźwy na tego typu zadania.
Kapłanka zaśmiała się serdecznie.
- Nie, nie, ale ostatnimi czasy dla nas selunitów, cienie stały się niebezpieczne, a ci, którzy twierdzą, że są w potrzebie mogą przynosić zgubę.
Ocero syknął pod nosem.
-Sharyci?
Kobieta pokiwała smutno głową.
- Sądziliśmy, że nie ważą się wejść do tego miasta, ale najwyraźniej to były płoche nadzieje. Nie wiemy ilu, może nawet jeden, dwóch. Wmieszali się w tłum i rozpoczęli swoje polowania…
-Heh… “Podróżnik Selune” powinien być łakomym kąskiem… postaram sie zrobić co mogę. Pytanie jak chcecie, abym to załatwił?
- To tylko ostrzeżenie z naszej strony, a nie zlecenie na kultystów - odparła Arelia. - Chcę po prostu, abyś miał oczy szeroko otwarte i był ostrożny w udzielaniu pomocy. Prawdopodobnie szybko ujawnią się czymś, a wtedy lepiej, aby uchodzili z Silverymoon, bo nie zwalczą całego miasta.
- Będę uważał. Miejmy nadzieję, że nie strzeli im do tych zaciemnionych łbów zrobienia czegoś tu…
- Też o to się modlimy, bracie - odparła i zmieniła temat. - Masz gdzie sie zatrzymać czy potrzebujesz miejsca w świątyni?
-To Silverymoon, karczma się znajdzie. A na ulicy są duszyczki bardziej potrzebujące ode mnie. Jeżeli nie uda mi się niczego znaleźc to wrócę. Szczególnie biorąc pod uwagę tych Sharytów.
- Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie. Uważać trzeba na noc, bo pomimo iż króluje na niej księżyc, to jednocześnie jest to ulubiony czas działania wroga.
- Światło Selune nie dociera wszędzie siostro… i na te ciemne miejsca trzeba uważać. -Ocero pokręcił głową- Bah, całe to gadanie o użalających się nad sobą, chorych na zabijanie patałachów wprawia mnie w podły nastrój...czy coś się ma może zdażyć niedługo w miescie? Wielkie święto? Bal? Inwazja orków?
- Nie, ale… Coś się niepokojącego dzieje. Shalyssa Lurialar chodzi niespokojna, została zaproszona do samej Alustriel w jakiejś ważnej sprawie. Zupełnie, jakby coś, co nam umyka wisiało nad naszymi głowami… Może to ci Sharyci? Może coś innego? Nie wiem i pewnie nikt prócz bogów nie wie.
- Może jestem nowy w byciu kapłanem, ale… nikt w takim razie nie próbował ich zapytać? Nie spodziewałbym się szczegółowej odpowiedzi, ale chociaż ostrzeżenie, że coś się szykuje...
- Z tego co wiem jest z tym problem, ponieważ… bogowie milczą.
-Erm… wszyscy?
- Z tych, o których mi wiadomo… to tak. Ponoć pojawiają się wizje, tak zasłyszałam, ale pytani o nie bogowie nie dają odpowiedzi.
Ocero spochmurniał.
-To nie wróży niczego dobrego, kiedy bogowie milczą śmiertelni szukają pocieszenia gdzie indziej… głównie w cierpieniu innych śmiertelnych.
- Miejmy nadzieję, że tym razem tak nie będzie i niedługo wszystko się wyjaśni.
__________________ Mother always said: Don't lose! |