Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2014, 22:53   #16
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Do kopalni się wybieracie? – usłyszeli nagle za plecami. Stał tam niski, pokurczony i przygięty wiekiem staruszek, sięgający krasnoludom zaledwie do barków. Miał długą, skołtunioną brodę i łysą, poznaczoną starczymi plamami czaszkę. Skóra na jego twarzy była tak pomarszczona i pocięta zmarszczkami, że z trudem dostrzegało się oczy. O dziwo, staruszek miał większość zębów, przez co mówił wyraźnie, choć niemal szeptem. Oparł się o stół i stęknął, sięgając po stojący na blacie kufel. Był to Bartolf, najstarszy mieszkaniec Behemsdorfu. – No, dajcie co się napić, to wam parę słów o kopalni rzeknę.

Trudno się było oprzeć, a i staremu nie wypadało odmówić. Dziadek wdrapał się na ławę, zanurzył z lubością wargi w piwie i chłeptał głośno przez chwilę. W końcu otarł brodę i odstawił opróżniony do połowy kubek. – Uch, lepiej... Kopalnie pod Sowią Górą założyły wieki temu krasnoludy – spojrzał w kierunku siedzących przy stole brodaczy. – Wasi pobratymcy. Tak powiadał mi mój dziadek, a on to pewnie od swojego dziada słyszał, ten z kolei pewnie od swojego. Ale tego nie wiem na pewno.

- Jedno wam rzeknę – nim jednak powiedział coś więcej, sięgnął drżącą dłonią po kufel i znów mlaskał przez chwilę, oblewając się trunkiem. – Jakeśmy my, ludzie tutaj przybyli, to krasnoludy wynosiły się z Karak-Ghuzmul. Nie wiem dlaczego i mój dziadek też nie wiedział, bo mi nie powiedział. Khazadowie w całych Górach Środka miały swoje sztolnie i forty, ale pewnego dnia je opuściły. Nikt nie wie czemu, ale skoro waleczne i bitne krasnoludy uciekały, to musiało to być coś strasznego. Zawaliły kopalnie, zalały szyby i sztolnie, aby to coś co odkryły nie wydostało się na powierzchnię.

- Zawalili wejścia a ichni kapłani przeklęli te miejsca na wieki, żeby nikt tam nie chodził i licha nie budził. Na nic się to zdało... Nasi dziadowie z Behemsdorfu, wejście do kopalni w Sowiej Górze znaleźli i odkopali. Nic tam w środku nie znaleźli, jeno chodniki wodą zalane i jakieś głosy, co to ze ścian gadały w obcej mowie. Pewnie po krasnoludowemu. Nikt tam nie chodził, bo i po co? A potem sławetna bitwa z Chaosem była. Mój rodziciel, niechaj w królestwie Morra się raduje na wieki, świadkiem był jak łowcy czarownic, magistrowie ogniści i poczet rycerzy, wszyscy na raz w góry przez wieś przejechali, coby tam z plugawymi kreaturami Chaosu walczyć, które się w kopalni zalęgły.

- Na Sigmara! Chwała im, że w naszej obronie życie oddali! - zakrzyknął i pociągnął spory łyk piwa. Kilku wieśniaków spojrzało zdziwionych w kierunku stolika. - Nikt z nich nie wrócił. Ale i mutanty i stwory Chaosu z gór nie zeszły. Widać, ekspedycja skutek odniosła. A od tego czasu już nikt tam nie chodzi. Jeno ostatnio ten magus przez wieś przejechał, ale i on nie wrócił. Przeklęta kopalnia jest, powiadam wam. Niczego tam nie ma prócz śmierci...

Chyba stary Bartolf chciał jeszcze coś mówić, ale w tym momencie do wnętrza karczmy wbiegł pędem, niemal wybijając drzwi, młody chłopak, Sven, który dysząc zatrzymał się na środku sali i dysząc, powiódł wzrokiem po obecnych. Chyba nieprzypadkowo jego wzrok zatrzymał się na miejscu, gdzie siedzieli khazadzi i inni obcy. – Sepp Wilczur kazał mówić, że na drodze od Sarniej Przełęczy mutantów widział!
 
xeper jest offline