Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2014, 11:46   #22
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Walter radował się w duchu, że sprawa wyprawy do kopalni dość szybko się tak potoczyła. Kopalnia była jego celem od samego początku przybycia do osady, lecz nie był głupcem i samotnie nie poszedłby tam choćby nie wiadomo jakie skarby mogłaby oferować. W duchu górnik zrugał się za to, że wcześniej nie dopytał o najstarszego człeka we wsi, by z kolei popytać o kopalnię. Trudno. Na szczęście ten sam się zgłosił a kiedy zaczął opowieść Walter nieco się zamyślił. Krasnoludy od wieków były przykładem waleczności z przeciwnościami losu. W górach toczyli batalie z orkami, pod ziemią z goblinami, a czasem nawet i demonami. Nie wiele było rzeczy, które mogłoby sprawić iż uparci i waleczni khazadzi opuszczą swoje dobytki zalewając je w czasie ucieczki wodą i zasypując gruzem. Jeśli starzec miał rację, to Walter nawet nie chciał myśleć co nawiedzało kopalnię pokolenia temu w czasie jej świetności...

Walter spojrzał na Balina, który zdawał się być zafascynowany opowieścią Bartlofa. Rasowy kuzyn słuchał z pasją.
-Tak suchom tego rozumisz i myśla, że cosik mi sam nie gro. Stary godo, że nasi łostawili swoje włości, zaloli wodom rozumisz i zawalili sztolnia co by nikt do nij niy wloz...- Walter pogładził się po pobliźnionej skroni -Jo to niy jest historyk, ani tyż wiekowy chop ze mie niy jest, ale piyrwszy roz słysza, co by nasze przodki łostawiyli w popłochu jakoś kopalnia a niy próbowali sie ło nia tłuc?...- wzruszył ramionami spoglądając to na Balina to na Drugę.
-Jak w kopalniach pod górami pojawiali sie goblińcy to inżyniery rozumisz konstruowali pułapki. Jak pojawiali sie orki, to nasze woje sie z nimi tłukły tak dugo, aż zielone łodpuszczali rozumisz. Jak pojawiały sie demony tfu!- splunął w bok -To sprowadzali my richtich czympionów, a do boju szli niy roz niy dwa same króle... A jak problymym byli umrzyki to i kapłany nasze brali sprawa w swoje młoty i topory...-

Walter spojrzał na Bartlofa i przeczesał palcami rozpuszczoną brodę. -Ta opowiastka cosik mi niy pasuje. Abo je wymyślno, abo mocno pozmiyniano z biegiem czasu... Abo w tyj kopalni dziejom sie takie rzeczy, kerych powinny sie boć nawet i najwiynksze kapłany Imperium rozumisz...- Walter przerwał w pół zdania, kiedy do gospody wbiegł młodzieniec obwieszczając wszystkim obecność mutantów w pobliżu. Walter nie był wojownikiem z wyboru. Był rzemieślnikiem. Ciężko pracował tocząc swoją walkę z twardymi skałami, duchotą, wysoką bądź ekstremalnie niską temperaturą i wieloma innymi czynnikami, które sprawiały, że los górnika był parszywy. Nienawidził jednak mutantów tak samo jak każdy przeciętny mieszkaniec Imperium. Potrafił walczyć i potrafił się bronić, lecz zabijanie oponentów dla samej satysfakcji średnio mu się podobało. Był jak większość brodaczy materialistą. I to srogim. Lubił wiedzieć, że wysiłek i ryzyko zaowocują złotem, bądź innymi dobrociami.

Walter uniósł brew i pyknął fajkę, którą nieustannie trzymał w swej lewej dłoni. -Mutanty byli som i bydom wszyndzie kaj ludzie wyciepujom resztki żarła, abo ino kaj idzie ukraść jako owca, czy krowa. Jak żeście myśleli, że ich niy ma w pobliżu to żeście gupki som i tyla, co wom moga powiedzieć wiyncyj.- machnął ręką. Prawda jest taka, że mutanci żyli wszędzie dookoła w okolicach każdego miasta, tyle tylko, że jedni się ujawniali i robili problemy a inni żyli w ukryciu i nie dawali ludzkim strażnikom dróg okazji do urządzania sobie polowań.
-Jak byście chcieli bitki, to ale trza to dobrze rozplanować rozumisz, co by nie było tak na hura i ciul wpadnymy w jako zasadzka. Młody!- zwrócił się do chłopaka -Poć no sam ino. Siadej i opowiadej. Wiela ich było, kaj siedzieli, mieli broń? Ale tako richtich jak tu tyn wielkolud- wskazał Sørena mając na myśli jego łuk, z którym kilka razy widział człeka -Abo jak łon?...- wejrzał na Drugę i jego oręż -Abo mieli jakie naoszczone badyle co by ino włócznie przypominały, kamiynie i pordzewiałe mieczyki pokradzione z pól bitew?- spytał próbując dowiedzieć się czegoś więcej.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline