Walter radował się w duchu, że sprawa wyprawy do kopalni dość szybko się tak potoczyła. Kopalnia była jego celem od samego początku przybycia do osady, lecz nie był głupcem i samotnie nie poszedłby tam choćby nie wiadomo jakie skarby mogłaby oferować. W duchu górnik zrugał się za to, że wcześniej nie dopytał o najstarszego człeka we wsi, by z kolei popytać o kopalnię. Trudno. Na szczęście ten sam się zgłosił a kiedy zaczął opowieść Walter nieco się zamyślił. Krasnoludy od wieków były przykładem waleczności z przeciwnościami losu. W górach toczyli batalie z orkami, pod ziemią z goblinami, a czasem nawet i demonami. Nie wiele było rzeczy, które mogłoby sprawić iż uparci i waleczni khazadzi opuszczą swoje dobytki zalewając je w czasie ucieczki wodą i zasypując gruzem. Jeśli starzec miał rację, to Walter nawet nie chciał myśleć co nawiedzało kopalnię pokolenia temu w czasie jej świetności...
Walter spojrzał na Balina, który zdawał się być zafascynowany opowieścią Bartlofa. Rasowy kuzyn słuchał z pasją.
-Tak suchom tego rozumisz i myśla, że cosik mi sam nie gro. Stary godo, że nasi łostawili swoje włości, zaloli wodom rozumisz i zawalili sztolnia co by nikt do nij niy wloz...- Walter pogładził się po pobliźnionej skroni -Jo to niy jest historyk, ani tyż wiekowy chop ze mie niy jest, ale piyrwszy roz słysza, co by nasze przodki łostawiyli w popłochu jakoś kopalnia a niy próbowali sie ło nia tłuc?...- wzruszył ramionami spoglądając to na Balina to na Drugę.
-Jak w kopalniach pod górami pojawiali sie goblińcy to inżyniery rozumisz konstruowali pułapki. Jak pojawiali sie orki, to nasze woje sie z nimi tłukły tak dugo, aż zielone łodpuszczali rozumisz. Jak pojawiały sie demony tfu!- splunął w bok -To sprowadzali my richtich czympionów, a do boju szli niy roz niy dwa same króle... A jak problymym byli umrzyki to i kapłany nasze brali sprawa w swoje młoty i topory...-
Walter spojrzał na Bartlofa i przeczesał palcami rozpuszczoną brodę. -Ta opowiastka cosik mi niy pasuje. Abo je wymyślno, abo mocno pozmiyniano z biegiem czasu... Abo w tyj kopalni dziejom sie takie rzeczy, kerych powinny sie boć nawet i najwiynksze kapłany Imperium rozumisz...- Walter przerwał w pół zdania, kiedy do gospody wbiegł młodzieniec obwieszczając wszystkim obecność mutantów w pobliżu. Walter nie był wojownikiem z wyboru. Był rzemieślnikiem. Ciężko pracował tocząc swoją walkę z twardymi skałami, duchotą, wysoką bądź ekstremalnie niską temperaturą i wieloma innymi czynnikami, które sprawiały, że los górnika był parszywy. Nienawidził jednak mutantów tak samo jak każdy przeciętny mieszkaniec Imperium. Potrafił walczyć i potrafił się bronić, lecz zabijanie oponentów dla samej satysfakcji średnio mu się podobało. Był jak większość brodaczy materialistą. I to srogim. Lubił wiedzieć, że wysiłek i ryzyko zaowocują złotem, bądź innymi dobrociami.
Walter uniósł brew i pyknął fajkę, którą nieustannie trzymał w swej lewej dłoni. -Mutanty byli som i bydom wszyndzie kaj ludzie wyciepujom resztki żarła, abo ino kaj idzie ukraść jako owca, czy krowa. Jak żeście myśleli, że ich niy ma w pobliżu to żeście gupki som i tyla, co wom moga powiedzieć wiyncyj.- machnął ręką. Prawda jest taka, że mutanci żyli wszędzie dookoła w okolicach każdego miasta, tyle tylko, że jedni się ujawniali i robili problemy a inni żyli w ukryciu i nie dawali ludzkim strażnikom dróg okazji do urządzania sobie polowań.
-Jak byście chcieli bitki, to ale trza to dobrze rozplanować rozumisz, co by nie było tak na hura i ciul wpadnymy w jako zasadzka. Młody!- zwrócił się do chłopaka -Poć no sam ino. Siadej i opowiadej. Wiela ich było, kaj siedzieli, mieli broń? Ale tako richtich jak tu tyn wielkolud- wskazał Sørena mając na myśli jego łuk, z którym kilka razy widział człeka -Abo jak łon?...- wejrzał na Drugę i jego oręż -Abo mieli jakie naoszczone badyle co by ino włócznie przypominały, kamiynie i pordzewiałe mieczyki pokradzione z pól bitew?- spytał próbując dowiedzieć się czegoś więcej.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |