Kurtingen trzymając w ręku bukłak z winem popijał go od czasu do czasu, starał się rzecz jasna go oszczędzać by starczyło go do końca podróży w ciasnej karocy pełnej przeróżnej maści arystokratów, z nimi nie było żadnego problemu, można było powymieniać się kilkoma żartami, ale rozpieszczona dama działała na nerwach. Kurtingen jednak nauczył się ze lepiej rzucić jej sztuczny uśmiech i udać miłego wobec niej niż niepotrzebnie pokazywać irytację jaka w nim narastała z każdą sekundą. Damy potrafią dokopać biednemu mężczyźnie a ten i tak nie ma prawa podnieść na nie ręki, kodeks moralny nie pozwala... lepiej milczeć.
I nareszcie podróż się zakończyła, kiedy karoca się zatrzymała Kurtingen przysnął lekko, kiedy jednak powoli zaczął otwierać oczy zobaczył ze jego bagaż jest już wyciągany z karocy. Tak więc mężczyzna szybko wstał, wyskoczył z wozu i ruszył ze służącymi i resztą arystokracji. Po chwili wszyscy dotarli do dużego domu okrytego strzechą, nie wyglądało to zbyt dostojnie. Ale nie ocenia się książki po okładce, kiedy drzwi otworzyły się wszyscy ujrzeli przyjemną dla oka salę, Kurtingen uśmiechnął się szeroko i usadowił się na taborecie, rozpoczęła się głośna zabawa, arystokraci rozmawiali ze sobą, Kurtingen zajadał się większością potraw leżących na stole i popijał winem ze swojego bukłaka, stuletnie wino kupione za duże pieniądze smakowało wyśmienicie, żal Kurtingenowi było ze nie zabrał ze sobą więcej, to nie to samo co tutejsze szczyny.
Kurtingen objadł się do syta, nie obchodziło go co się dzieje w okół, nawet lubieżni szlachcice który narzucali się jakimś damom, jeżeli brzuch boli od zjedzenia kupy potraw to jedyne na co człowiek ma ochotę to wyłożenie się na łożu i czekanie aż ból przeminie.
Ostatnio edytowane przez Mendorian : 16-04-2014 o 20:57.
|