Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2014, 22:15   #16
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Kiedy Erilien dotarł do świątyni na zewnątrz noc otuliła miasto. Paladyn nie zwracał uwagi na architekturę świątyni Selune, tylko czym prędzej chciał dopaść do kapłanów tej ściątyni, od których opieką była Namena.
Kiedy znalazł się w środku zobaczył, że pomimo późnej pory świątynia zdawała się żyć w najlepsze. Zobaczył niziołkę rozmawiającą z ludzką, blondwłosą kapłanką, ale to drugie zgromadzenie przykuło jego uwagę. Na jednej z ław siedział niepocieszony, rudy półelf wraz z półelfią kapłanką, a przy nich stało dwóch słonecznych elfów. Tak, natężenie elfickości w tym przybytku było aktualnie duże.
Aeron zamilkł i wyraźnie zaczął rozważać co powinien zrobić. Ilidath wyglądał na zniecierpliwionego, zaś główna kapłanka na skupioną na rudym mieszańcu.
- Czcigodni! - Zwrócił na siebie uwagę zebranych. - Raczcie wybaczyć iż przerywam mądre dysputy lecz wieści przynoszę tragiczne i o pomoc błagam. - Paladyn przykląkł na jetno kolano i schylił głowę w pozie wielkiej skruchy.
- Zawiodłem gdy pod mą opieką znajdowała się panienka Namena i wróg uprowadzić ją zdołał. Zaś ja nie wiedząc gdzie szukać przybył jak najszybciej by o radę prosić opiekunów jej światłych. Użyczcie niegodnemu swych mocy jasnego wzroku by cienie tajemnicy rozproszyć a czym predzej podążę, życie swe na szali stawiając by uratować dziecię to niewinne.
- Namena…? - ludzka kapłanka rozmawiająca z niziołką spojrzała na półelfkę, po czym przeprosiwszy niziołkę zerwała się i pobiegła na tyły świątyni.
- Ale… - zaczęła mówić druga kapłanka, kiedy przerwał im rudy półelf, który stanął na równe nogi.
- Porwali Namenę?! - wydusił z siebie. - Jak… Co ona robiła poza świątynią sama?! Kim ty w ogóle jesteś?!
- Rycerz Corellona Larethiana, Erilien en Treves. Spotkałem to dziecię o czystej duszy gdym spod bram miejskich powracał do świątyni patrona mego. Przysiągłem wtedy odprowadzić ją do opiekunów jej szlachetnych jednak naiwność ma zgubną się okazała i panienkę Namenę uprowadzono gdym chciał się z oprychami rozprawić. - Wyjaśnił szybko Erilien. - Tedy błagam, Czcigodni jeśli mocą jasnowidzenia władacie dopomóżcie odnaleźć to dziecko!
Ocero wydawało się, że kojarzy ten zmiękczający mózg dźwięk.-Erilien! Miło cię znowu widzieć. Opisz proszę szybko tych zbirów. Mam złe przeczucia.- Zważając co usłyszał od Arelii.
- I twoim widokiem ciesza się me oczy, czcigodny Ocero. Choć nad okolicznościami spotkania ubolewam wielce.
Do sali powróciła szybkim krokiem młoda kapłanka wyraźnie przerażona. Skinęła głową półelfce, która wstała i podeszła do Eriliena. Wyglądała na opanowaną, ale przezsprzecznie poruszoną i zaniepokojoną. Odezwała się jednak twardym, racjonalnym tonem:
- Gdzie doszło do porwania?
- Czy to ważne?! - rudy półelf doskoczył do Eriliena i Shalyssy. - Trzeba jej szukać!
- Jak dziecko… - mruknął pod nosem Ilidath, co usłyszał jedynie Quelnatham.
- Na pewno możemy ją odnaleźć. Jakiś przedmiot, który do niej należał, jej wizerunek, albo opis, pukiel włosów. Z chęcią pomogę, gdyby zwykłe środki nie wystarczyły. - Tassilar włączył się do rozmowy.
- Uprowadzona niecnie została ze świątyni Władcy Seldarine, gdym ją pod opieką pani Eyen zostawił. Przeklinam swą głupotę, gdyż obie ja naraziłem.
- A co z panią Eyen? - Ocero miał nadzieję, że nie czeka ich ratowanie dwóch niewiast. Jest już chyba za stary na bawienie się w rycerza w ślniącej zbroi… po pierwsze nie ma pasty lakierniczej.
- Corellon ja pobłogosławił przewidujacym umysłem więc miecz na podorędziu miała i bez szwanku uszła. Pospieszyła też czym prędzej straż miejska powiadomić o porwaniu by jak najszybciej poszukiwania się rozpoczęły.
-Tyle dobrego. Napastnicy. Jak wyglądali? Dowiedziałem się, że miasto cierpi na plagę wyznających Shar szczurów i lękam się, co to może oznaczać dla dziewczyny.
- Miała miecz i nie pomogła małej? A może po prostu nie uważała, że ludzkie dziecko jest warte zachodu? - warknął do Eriliena wyraźnie coraz bardziej zły półelf.
- Gorycz przemawia twymi ustami lecz nie tam gdzie powinieneś żal kierujesz. Pani Eyen nie jest wojowniczką i ledwo sama z życiem uszła. Wina zaś po mojej tylko stronie leży gdyż utwierdzony przekonaniem, że ja celem złoczyńców jestem opuściłem świątynię. Wtedy wróg zaatakował. Wiń zatem jedynie mnie. Lecz wiedz też iż gdybym mógł życie swoje oddając przywrócić panienkę Namenę w bezpieczne ramiona jej opiekunów, bez zwłoki przebiłbym się mieczem.
- Przepraszam -wtrącił się na Quelnatham. - Szanując powagę całej sytuacji, muszę przyznać, że nic nie rozumiem z tego co mówicie. Kim są te damy? Gdzie znajduje się ta świątynia Corellona?
Ocero stanął tylko z boku, najwyraźniej nikt nie słyszał Selunianina.
- Czcigodny Ocero, jednegom tylko widział i tego opisać mogę. Pani Eyen zaś drugiego widziała, śmierci z jego ręki ledwo uchodząc. Jeśli takie życzenie twe opiszę go z pamięci wszystkie szczegóły wyciągając.
Ludzka kapłanka nieśmiało zwróciła na siebie uwagę. Stała na środku trzymając szmacianą lalkę w ręku. Spojrzała Quelnathama .
- To do niej należy…
Shalyssa rozejrzała się po zgromadzonych.
- Przygotuję misę wróżebną.
Wieszcz ostrożnie wziął lalkę. Z niedużego puzderka wyciągnął potrzebne składniki i zaczął intonować zaklęcie. Wlał do misy kilka kropel jakiegoś płynu, szczyptę tego i owego migoczącego proszku, a następnie magicznie zakonserwowane oko orła. W dalszym ciągu trzymając lalkę wypowiedział ostatnie słowo. Nagle tafla wody uspokoiła się i zamigotała jak lustro. Nachylił się nad nią i zobaczył…
… małą, może dziesięcioletnią dziewczynkę o jasnych włosach i niebieskich oczach siedzącą skuloną pod ścianą. Znajdowała się w jakimś pomieszczeniu, nie na zewnątrz, a w spojrzeniu dziecka można było wyczytać, że boi się. Była sama, ale z pewnej odległości, zapewne zza drzwi, dochodziły urwane kawałki nerwowej rozmowy.
- Po co ją…
- …będzie dobrze, ugramy swoje.
- … pewny…?
- Przyjdzie sam do nas.
Dziewczynka na czworaka przysunęła się do drzwi sama nasłuchując, ale odsunęła się jak oparzona i wróciła pod ścianę, gdy skrzypienie desek podłogi oznajmiło nadejście kogoś. Quelnatham usłyszał, jak drzwi się otwierają na chwilę, żeby szybko zamknąć ponownie. Zapadła cisza. Dziewczynka zamknęła oczy.
W tym momencie rudy półelf nie wytrzymał. Stanął na środku i odezwał się twardo.
- Mam propozycję. - spojrzał szczególnie po Shalyssie, Ocero i Quelnathamie, ignorując Ilidatha. - Powiem wam co widziałem, całą moją wizję pod warunkiem, że pomożecie sprawić, aby mała wróciła do domu. Cała. I. Zdrowa. Jeżeli tak będzie to nawet postaram się ograniczyć złośliwe komentarze. Trochę.
Ocero delikatnie się uśmiechnął- Dla mnie pasuje. Chociaż i tak chciałem pomóc ją znaleźć - Ruszył do miejsca gdzie się modlił i podniósł swoją broń i tarczę.
- Młodzieńcze - zwrócił sie do do półelfa rycerz - jakie imię nosisz?
- Aeron… Tasmaleth - oparł półelf patrząc twardo na Eriliena.
Rycerz skłonił się przed półelfem pełnym szacunku ukłonem.
- Słowa twe zawstydziły mnie czcigodny Aeronie gdyż ja nic nie mogłem zaofiarować w zamian za pomoc. Wiedz zatem, że dług honoru u Ciebie zaciągnąłem ogromny i spłaty go żadać możesz gdy już panienka Namena powróci bezpiecznie. Albowiem nie spocznę póki się tak nie stanie, klnę się na miecz Corellona!
Quelnatham skrzywił się odrywając wzrok od misy. Nie lubił gdy nagle przerywano mu wizję. Wieszczenia wymagały skupienie.
- Postaram się jak najszybciej przygotować zaklęcia, które dokładniej wskażą nam miejsce jej pobytu. Chyba, że inny obecny tu wieszcz może nam teraz pomóc? - zwrócił swą twarz w kierunku Ilidatha.
- Tylko wydaje mi się, że chcecie robić wszystko na własną rękę. Nie lepiej dać zebrane informacje straży? - zapytał Ilidath. - Nie wiem czy to,w czym mógłbyś wspomóc nie lepiej będzie służyło w ich rękach…
- My możemy się zająć tu i teraz - warknął Aeron.
- Racz wybaczyć ostry ton mych słów lecz jeśli czekać będziemy panienkę Namenę krzywda spotkac może. Tylko pozbawiony serca człowiek zachowałby spokój i nie podjął próby by ją ocalić! - Oczy Eriliena niemal zapłonęły gniewem a głos stał się zimny i ostry niczym stal jego miecza.
- Czyli zwykły dupek - odezwał się Aeron patrząc Ilidathowi w oczy. Ten zacisnął zęby i mruknął:
- Nigdy nie mówiłem, że nie pomogę, tylko nie wiem ile sensu ma działanie na własną rękę…
- Straż zostanie zawiadomiona, ale przecież możemy sami też działać, prawda? - półelfia kapłanka spojrzała na Eriliena.
- Mój miecz jest na wasze usługi w tej szlachetnej sprawie o czcigodna.
Quelnatham zupełnie zapomniał, że tutaj nie jest żadnym strażnikiem.
- Chętnie dołączę do rycerza walczącego o swój honor. Zwłaszcza, że nie mam pilnych zajęć tu w Silverymoon. Aeron widocznie nie wierzy, że możemy coś zrobić z czystego odruchu serca, ale może zmieni jeszcze zdanie.
Ocero wrócił do elfów.
-Więc mamy zamiar ruszyć, czy będziemy gadać, aż ta dziewczynka nie stanie się starsza odemnie?
- Czcigodny. Ruszyłbym natychmiast jeślibym wiedział tylko dokąd się udać.
- Nazwij mnie jeszcze raz “czcigodnym”, a zobaczysz jak twarda jest moja buława. Jestem Ocero, prosty kapłan, który w życiu nie osiągnął nic godnego czci.
- Zechciej mi wybaczyć waleczny, nie było mą intencją Cię urazić.
- Będziecie tak jeszcze długo pieprzyć? To zostawcie sobie na prywatne chwile po wszystkim. - Aeron spojrzał na Ilidatha. - Masz zamiar tak stać czy zrobisz coś konstruktywnego i, bo ja wiem, odnajdziesz Namenę?
Ilidath skrzywił się i spojrzał wyniośle na półelfa.
- Jeżeli tak bardzo chcecie w ten sposób próbować to załatwić, to dobrze. Pomogę wam.
- Świetnie - odparł Aeron i spojrzał na Eriliena, Ocero i Quelnathama. - Ale ja też idę z wami.
- Widzę, że serce twe jest na właściwym miejscu szlachetny Aeronie. Czy jednak posiadłeś też stosowne umiejetności aby w walce, która zapewne się wywiąże, nie obciążać towarzyszy broni? - Erilien szczerze cieszył się z zapału półelfa jednak nie mógł po raz kolejny pozwolić by niewinni przez niego cierpieli.
Aeron machnął ręką.
- Potrafię sobie dać radę, nie martw się o mnie zbytnio. Może nie jestem zakutym w zbroję kapłanem czy paladynem, obrońcą, ale umiem sobie radzić, a na pewno mnie nie przekonasz, abym zrezygnował - dodał butnie, najwyraźniej przygotowując się na opór.
- Nie daj się więc zranić waleczny. Panienka Namena nie zniosłaby gdyby coś Ci się stało.
- Słuchaj mały, rozumiem, że serce masz na dobrym miejscu. Jednak właśnie z powodu, że brak ci grubej warstwy ochronnej będziesz się plątał pod nogami, że to tak ujmę. Któryś z nas zawsze będzie musiał patrzeć czy nic ci nie jest. Poza tym, ciebie lubię, a tych dwóch ledwo co znam, pies trącał jeżeli coś im się stanie.- Ocero mrugnął porozumiewawczo do Eriliena.
Paladyn skinął głową. Zachował jednak milczenie bowiem choć zgadzał się z kapłanem to jednak słów innych by użył.
- Słuchaj stary - warknął Aeron. - To, że mi brak warstwy grzewczej nie oznacza, że będę się pałętał pod nogami. Mówię, dam sobie radę, a jeżeli nie będę dawał to nawet mnie zostawcie na pastwę, ale nie odciągniecie mnie od ratowania Nameny.
-Dobra, który z was chce mu dać w łeb, żeby się zdrzemnął na ten czas? Nie mam zamiaru ryzykować jeszcze, jego życia.- Ocero ewidentnie spochmurniał na upór młodzieńca.
Aeron spojrzał wściekle na Ocero.
- Czy teraz bawimy się w rozzłość mieszańca? Powiedziałem, że dam sobie radę i uwierz mi, nie kłamałbym, kiedy na szali jest dobro tej małej. - spojrzał na Eriliena. - Wierzysz mi, prawda?
- Wierzę iż pokładasz ufność w swych umiejetnościać waleczny Aeronie. - Następnie zwrócił się do Ocero. - Każdy powinien robić to co mu serce i rozum razem dyktują. Światły Ocero nie powstrzymuj sprawiedliwego gdy rusza do walki w obronie bliskich.
Podczas kłótni Quelnatham zdążył schować komponenty i oczyścić misę. Uważnie zapakował też lalkę. Gdy powrócił do zebranych i zobaczył, że w dalszym ciągu się sprzeczają postanowił uciąć dyskusję:
- Zakończie tą jałową waśń. Jeśli nie wierzycie Aeronowi ja za niego poręczę. Gdyby doszło do walki mogę mu zapewnić bezpieczeństwo.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline