Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2014, 19:24   #9
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
- Się sucze syny pięknie tu zabawili. - Ross Basson - ich przewodnik, kopał obcasem popiół, który został z spalonej wioski. Stojący obok Słowik uklęknął, zaciągając pasiastą maskę na twarz.
- Banity? - Zapytał, chyba sam siebie.
- Oprychy by całej wioski przeno nie spaliły. Odważne to w grupie, podróżnych nieraz napada, ale żeby całą wioskę z dymem puścić, to nie. Zaraz by nagroda za łeb skurwiały wzrosła i ktoś łasy by się na nią znalazł. - Słowik na te słowa uśmiechnął się. Byłby pewien, że ktoś by się znalazł. Sam stanąłby pierwszy w kolejcę, po nagrodę za łeb złoczyńcy.
Nagle mężczyźni dostrzegli jakiś ruch w palenisku i chyba trzy sylwetki ludzkie przekradające się przez zabudowania.
- Ktoś tam dycha jeszcze. - Odezwał się Łowca. Przewodnik pokiwał głową, obnażając miecz. - Idziemy po sukinsynów?
- Pomysł doskonały. - Przytaknął Słowik, zdejmując z ramienia długi łuk. - Obejdźmy z prawej strony po linii drzew. Wyjdziemy im z rzyci strony i jak się, który postawi to… - Zakończył obrazowo przejeżdżając palcem po gardle. Mężczyźni chyłkiem przebiegli przez wypalone ruiny chat, co raz napotykając na okrutnie poranione ludzkie ciała. Słowikowi przeszło przez myśl, że masakra mieściny musiała trwać długo. Ciała były okaleczone, cześć wywieszona na drzewach, większość chat zniszczona i rozgrabiona. Żaden dobry, dbający o swoich ludzi baron nie dałby bandytą tyle czasu na grabież i mord, a pogoniłby ich swoimi ludźmi, gdy tylko na horyzoncie dostrzegł dym pożarów. A nieudolni baronowie, jakiś okrutną igraszką losu, często siedzieli na kopie złota opłacając takich zakapiorów, jak Słowik. Ta wioska może być dla niego dobrego złym początkiem.
Ścianą lasu przebiegli kilkadziesiąt metrów, by wychylić się na tyłach wioski. W końcu udało się im niezauważenie zajść nieznajomych od tyłu. Słowik napiął cięciwe celując w plecy krzyczącego coś do reszty karawany człowieka.
- … dopiero co tu przybyliśmy! - Przewodnik obnażył w krzywym uśmiechu pokrzywione zęby, obserwując ruch łuku łowcy. - Ale jeśli te zgliszcza są dziełem skurwieli, których spotkaliśmy, to na waszym miejscu nie ryzykowałbym starcia z nimi bez dodatkowych trzech i pół osób. Chociaż w ogóle odradzałbym ich spotykanie.
Słowik zdjął strzałę z cięciwy i zakrzyknął do tamtego.
- A skąd my mamy wiedzieć, że wy nie jesteście Marudery tamtej bandy, co?! - Tamci dgrnęli niespodziewając się usłyszeć głosy zza siebie.
- Żeś kurw… Walić żeś mógł… - Wyszeptał Ross szyderczo.
- I na to przyjdzie jeszcze czas. - Odpowiedział mu Słowik.
Miał na to wielką nadzieje.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline