Nagle jeden z ludzi został odepchnięty na bok i na jego miejsce wepchał się Ibrahim Strauss nie miał kaptura dlatego jego długie, czarne włosy były mokre, może to i dobrze? W końcu od tych paru dni znajomości jego towrzysze odnieśli wrażenie że nigdy ich nie mył, miał bladą cerę, strasznie bladą kiedy go o to spytano to powiedział że to przejścia po chorobie. Po zarazie w jego rodzinnym miasteczku Eskheim leżącym na północny wschód od Middenheim. Szarpnął naglę głową w stronę elfów, wyglądało to jakby chciał sobie skręcić kark. Jedno oko zasłaniało bielmo zaś drugie, zielone jak głębia lasu zdawało się napawać niepokojem... czyżby widać w nim było nutkę szaleństwa? U boku zwisała mu dość sporych rozmiarów torba. Pokazywał wam co w niej jest. Noże, piły, skalpele. Był w końcu cyrulikiem. - Nie narzekajcie na pogodę przyjaciele, cieszcie się że Bogowie dali nam kolejny dzień w którym żyjemy! Chwała im za to! - roześmiał się. - Mówicie o bitwie o Miasto Białego Wilka co? Mieszkam tu w Middenlandzie i słyszałem plotki jakoby... - rozejrzał się i ściszył głos - ... jakoby pomagały w oblężeniu dziwne krasnoludy służące potęgom Chaosu... podobno miały wielkie działa które były po części machinami a po części... - teraz było go ledwo co słychać - ... demonami!. Odgarnął mokre włosy z oczu. Ale to tylko plotki... przynajmniej mi się tak wydaje... |