Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2014, 23:44   #22
Ferr-kon
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
Sevotar kucnął przy dziewczynce i uśmiechnął się do niej miło. Cała sytuacja mocno niepokoiła, ale nie miał zamiaru ryzykować agresywnego przesłuchiwania w obecnośc miłej dziewczynki.
- Cześć! Jestem Sevotar. O, czekaj… - sięgnął jej do ucha i wyciągnął zza niego złotą monetę, którą wyczarował w tym momencie - Faktycznie czarujące dziecko, haha! Macie jakieś kłopoty?
Zapytał zaniepokojonego pół-elfa.
- Jestem Namena - odpowiedziała dziewczynka.
- Już nie - odparł półelf. - Już nie, ale wracamy teraz do świątyni…
- Mogę małą odprowadzić - odezwała się Erilyda. - Prawda?
- Tak - zgodziła się Namena, ale spojrzała na półelfa pytająco. Ten zmarszczył brwi.
- Ja już to zrobię… Nie zaryzykuję.
- Ze mną nie ma ryzyka, mój drogi - odparła kobieta cwytając dziewczynkę za dłoń.
- Jakiej świątyni? - zapytał Sevotar - I czy mogę w czymś pomóc?
- Świątyni Selune - odpowiedział półelf obserwując uważnie kobietę. - Właśnie byliśmy w drodze do niej, czyli do domu tej małej.Pomocy już nie trzeba… raczej. - spojrzał niepewnie na Erilydę i za siebie, w kierunku, w którym zniknął jego towarzysz. - Chcę tylko bezpiecznie odprowadzić Namenę.
- Więc możesz liczyć na moje wsparcie, krewniaku - elf uśmiechnął się szeroko i klepnął po przyjacielsku pół-elfa, jednocześnie czochrając włosy Nameny - To miasto, jak widzę, jest bardziej niebezpieczne niż myślałem, więc chyba każde wsparcie się przyda. A wszyscy przyjaciele Księżycowej Damy są i moimi przyjaciółmi.
Półelf uśmiechnął się i skinął głową, chociaż w jego spojrzeniu wciąż można było wyczuć podejrzliwość i nieufność.
- Naprawdę, nie chcemy robić niepotrzebnego zamieszania wokół siebie, a i sam sobie poradzić mogę - wskazał na trzymane ostrze.
- Jasne, oczywiście - Sevotar uśmiechnął się szeroko - Ale to nie jest żaden problem. Wydajecie się nieco zaniepokojeni, a ja nie chciałbym, by takiej uroczej dziewczynce stała się krzywda.
Jastrząb dyskretnie przycupnął na jednym z dachów nieopodal, obserwując okolicę.
- Dobrze, skoro to nie problem… - odparł trochę niepewnie rudy półelf. Erilyda uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Nie będę więc was dłużej niepokoić. Jeszcze się przecież spotkamy, prawda malutka?
Dziewczynka pokiwała głową, a kobieta zaczęła się oddalać. Półelf spojrzał na barda.
- Uhm… Chodźmy więc, eee… Nazywam się Aeron.
- Nie zapomnij ćwiczyć! - elf zawołał za kobietą, po czym spokojnie ruszył za pół-elfem. Gdy ten nie patrzył, zakręcił palcem w powietrzu, dając znać chowańcowi, by dał mu znać o jakiejkolwiek podejrzanej aktywności wokół nich - Ja jestem Sevotar. Jestem wędrownym bardem, przybyłem tutaj z okolic Silverymoon. Jestem przyjacielem wyznawców Selune.
Uśmiechnął się miło i właściwie nawet nie skłamał.
- A kimże jest nasza urocza księżniczka Namena, że dostała taką zacną gwardię, hm? - kręcił między palcami monetą, którą wyciągnął zza jej ucha, po czym schował ją do kieszeni. Zaraz jednak wyciągnął, chociaż były to już dwie zwykłe monety, po czym zaczął żonglować nimi, mrucząc pod nosem rymowankę w smoczym, która brzmiała niezwykle przyjemnie dla ucha.
- Hej - podał jej jedną z monet, która wyglądała identycznie jak ta, którą wyciągnął zza jej ucha - Zatrzymaj, na szczęście.
Dziewczynka wzięła monetę i schowała ją w dłoniach. Aeron spojrzał na Sevotara.
- Namena to nasza mała wychowanka świątynna. - pogłaskał po głowie małą. - Jeszcze tego dnia została porwana… ale właśnie po odbiciu jej wracam teraz z nią do jej opiekunów.
- Ułożysz piosenkę o tym jak dzielny był Aeron i Erilien? - zapytała Namena patrząc na Sevotara.
- Ależ oczywiście! - Sevotar zmarszczył czoło, chociaż bardziej na samą myśl, zę ktoś próbował porwać te dziecko. Na tyle na ile znał ludzi o mentalności porywaczy, zwykle mieli jakiś plan awaryjny, także dobrze, że z nimi poszedł. Po krótkiej chwili elf odchrząknął i zanucił…

Straszne wieści niosą się po nocnym niebie:
Piękną księżniczkę Namenę, to jest Ciebie
Źli ludzie, o mądrość jej i piękno zazdrośni
Porwali ją, hujltaje, łobuzy nieznośni
Lecz nie bójcie słuchacze, ratunek nadchodzi!
Ze światłem Selune, smutek, rozpacz zachodzi!
Aeron Wspaniały! Erilien Przebiegła!
Bohaterowie tej nocy!
Aeron Wspaniały! Erilien Przebiegła!
Bohaterowie tej nocy!


- Nic specjalnego - powiedział po zakończeniu - Ale daj mi kilka godzin, a możesz mi zaufać, będą to śpiewać na drugim końcu Nowego Domu… Moment…
Odwrócił się do Aerona.
- Erilien? Elf? Białe włosy? Ach, to muszę zmienić, to jest mężczyzna, to imię czasem traktuje się w literaturze jako imię żeńsk... W każdym razie “przebiegły…” Moment, co się właściwie stało? Poznałem tego elfa na drodze tutaj, pomógł mi na szlaku z bandytami. Gdzie się teraz znajduje?
- Został wraz z dwoma innymi w domu, w którym odnaleźliśmy małą. To od niego mam pożyczony ten miecz. - wskazał na oręż. - Chciał, abyśmy byli jak najbezpieczniejsi w drodze.
- Więc tym bardziej tym bardziej nie powinieneś iść sam - Sevotar podszedł teraz dość poważnie do całej tej sprawy - Hej, Nameno? Nie zgub tej monety. A jeśli coś miałoby ci się stać, nie daj sobie jej odebrać. Dopóki ją masz, mogę cię znaleźć zawsze, kiedy masz kłopoty.
Przez kilka najbliższych godzin, ale tego nie chciał jej na razie wspominać.
- W każdym razie… Wiecie coś o tym, kto na nią czycha? Ach, nie przejmujcie się moim jastrzębiem, pilnuje by nic nam się nie stało. Aeronie, nasz może elfi? Albo smoczy?
- Znam elfi… Mój ojciec mnie go trochę uczył.
- Więc elfi w takim razie. - Sevotar zaczął mówić płynnie w tym języku, chociaż jego akcent zdecydowanie był inny, niż ten który Aeron mógł słyszeć od innych elfów. Trochę bardziej syczący i trochę twardszy od normalnego elfiego, ale mogli się bez problemu porozumieć - Więc wiesz kto was zaatakował?
- Nie, niestety nie. Może tamci trzej coś zrozumieją z tego, jeden z porywaczy przeżył.
- Jak tylko odprowadzę was do świątyni, pójdę do nich. Jeśli mogę jakoś pomóc komuś w kłopotach, doprowadzę sprawę do końca. Na to możecie liczyć.
- Dobrze, choć mogą wrócić wcześniej, niż ty do nich dotrzesz. Ilidath poszedł właśnie straż zawiadomić… Nie tak jakbym go potrzebował, tego dziada… -parsknął pod nosem.
- Uch, cóż, tym lepiej dla mnie, można się polenić - Sevotar przeciągnął się i założył ręce na kark, na moment przymykając oczy, by Selune na momencik przestała go razić w oczy - Widzę, że na porwaniu nie kończą się kłopoty… Właściwie, jesteś kapłanem, czy…
Elf spojrzał na Aerona zaciekawiony.
- Nie, nie, nawet nie przebywałem dużo z kapłanami. - pokręcil głową. - Jestem… błaznem… dla niektórych. - parsknął, ale wzruszył ramionami. - Nic ciekawego.
Oczy barda zaświeciły się.
- Błazen! Prawdziwy błazen? Nie żartujesz? - wyglądał na naprawdę rozemocjonowanego - Ach, cóż za szlachetna sztuka! Komedia jest lepsza niż muzyka w wielu sytuacjach. Mam nadzieję, że nie żartujesz, bo jeśli tak się dzieje, to… Cóż, kiepski byłby z ciebie błazen w takiej sytuacji, więc w sumie nie masz czego żałować. Ale niezależnie od tego, czy jesteś błaznem obiektywnym, czy błaznem subiektywnym, skoro… Wyraźnie nie przepadasz za kapłanami, co robisz pomagając w świątyni?
- Mój fakt bycia błaznem nic nie ma ze sztuki. - westchnął. - Nie mam nic do kapłanów i nie pomagam w świątyni. Po prostu… lubię tam przebywać. I lubię tą małą. Mamy ze sobą sporo wspólnego, mam nadzieję tylko, że z niej nigdy błazna nie zrobią…
- Szlachetny z ciebie chłopak - elf puścił do niego oko i klepnął go po ramieniu, próbując dodać mu otuchy. Może nawet dodał do tego trochę swojej magii, starając się ubrać ją w słowa - Wszyscy jesteśmy dziećmi tego świata. Dlatego wszyscy jesteśmy rodziną, wszyscy jesteśmy jego częścią. Samo spędzanie z kimś czasu jest czynem chwalebnym, ponieważ pomaga tym wszystkim drobnym cząstkom większej całości zgrać się ze sobą i uczynić ten świat lepszym, pełniejszym. Dlatego nie smuć się tym, że ktoś nie dostrzega twoich uczynków… Ważne byś ty je dostrzegł. I ci, których obdarzasz swoim dobrem.
Znowu poczochrał włosy dziewczynki, uśmiechając się szeroko.
- Nie wszyscy na to dobro zasługują. -- uśmiechnął się półgębkiem. Tak naprawdę to mało kto.
- Wszyscy zasługują na dobro - wrócił do elfiego Sevotar, również wzdychając ciężko, chociaż te słowa zabrzmiały, jakby były wyuczone. Jakby codziennie je sobie powtarzał, by samemu w nie uwierzyć - Tylko nam czasem ciężko jest się nim dzielić.
 
Ferr-kon jest offline