Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2014, 01:00   #3
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Złoto dla naiwnych to jedna z najfajniejszych sesji mających swe miejsce na LI, więc zanim przystąpiłem do rekrutacji, tak by znaleźć się w drugim, a później w trzecim rozdziale owej niesamowitej opowieści, sprawdziłem jak to MG Valtharys tu sobie, na forum pisze. Tak też kolejno trafiłem na sesje doskonałych MG, takich jak AJT'a czy Campo Viejo. Oczywiście jest wielu świetnych MG na Lastinn'ie, ale w dziale Warhammera, z tego co widzę panuje sześciu czy siedmiu doświadczonych mistrzów gry, trzech z nich już wspomniałem, dodałbym jeszcze do nich Bielona, Xepera, Malahaja, Thadeusa... z tymi trzema ostatnimi nie dane było mi jeszcze zagrać, ale wszystko przed nami. Tak czy siak, tym sposobem trafiłem na Złoto dla naiwnych Valtharysa, i nie zawiodłem się ani na jotę. Reputacja Valtharysa nie jest przesadzona i z czystym sumieniem dodałem go na szczyt listy dla najlepszych MG walczących Młotem. Przygoda Valtha okazała się bardzo ciekawa i co ważne, bardzo grywalna.

Ogrom interakcji z otaczającym światem, niemalże zupełny brak granic w podejmowaniu decyzji... krócej, zupełna wolność wyboru, na tyle na ile to możliwe w PBF'ach. Jak dla mnie to bardzo dużo. Przygoda/MG nie nagrodzili zbytnio ni złotem ni doświadczeniem, ale to świetnie... kolejna rzecz która przypadła mi do gustu. Uwielbiam kiedy moje postacie awansują bardzo powoli, a trudy życia codziennego rosną do wymiarów które powodują że trzeba ścierać się z nimi jak z behemotem. Wielowątkowość w przygodzie również jest jej ogromnym atutem... co jednak ważne tutaj to to że aby nie pogubić końców tych wątków i zapleść je jak trzeba w krasnoludzki warkocz... to mogłoby to być trudnym zadaniem dla niedoświadczonych graczy. Wiadomo, wielka swoboda dobra jedynie jest dla tych którzy wiedzą co z nią robić. Szczęście jednak że trafiłem na doborowy skład graczy - choć były wyjątki jasna sprawa, ale na te MG nie miał już wpływu, bo jak sam Valtharys wyżej wspomniał, ja należę do bardzo wojowniczej kasty i dodam że dziecinady i głupoty nie znoszę, dlatego u mnie słowo cięte i szybkie, podobnie jak piącha

AJT, Kset/Eliasz, Kerm... o tych panach nic pisał nie będę bo każdy kto na LI w Warhammera gra ten ich zna i wie jak grają, jeśli zacznę się o nich rozpisywać w samych superlatywach to wyjdzie na to że słodzę... więc nic nie napiszę . Co do ich postaci to powiem że postawa Fernando ( Eliasz ), doświadczonego najemnika zapadnie mojemu Helvgrimowi na długo w pamięci, bardzo zdecydowany człowiek z wolą przetrwania, to była lekcja której mój bohater nigdy nie zapomni. Poczciwy Dirk ( AJT ) jak na włóczęgę z odległych krain przystało, z ostrzem nie pchał się do walki, zatem odgrywanie tej postaci wyszło AJT'owi świetnie. Dociekliwa szara eminencja naszej grupy w Złocie dla naiwnych... tak nazwałbym Lotara w tej przygodnie i choć wiem że może postać Kerma nie przypadła wielu osobom do gustu to ja osobiście lubiłem ją. Facet miał wolę przetrwania i jego decyzje dalekie były od sztampowego bohaterstwa, które jest tam przecież powszechne w Wojennym Młocie. Mnie się to podobało bo było stosunkowo realne, a to cenię sobie w grze najbardziej, by rozgrywka była możliwe jak najbliższa rzeczywistości. Lotar wszedł do gry najemnikiem i był najbliższy tej profesji, i taki pozostał do końca, co miało swój ogromny urok, w mojej skromnej opinii.

Co do Bernarda ( Cranmer ) powiem że nie dane nam było na dłużej związać się przyjaźnią w przygodzie, a szkoda bo różnie mogło być, jednak czułem że postać halfińskiego kucharza nie była na miejscu w tej sesji. Kiedy zaś akcja rozkręciła się na mocno przesiąkniętą krwią i do tego moja postać wciąż podsycała ten bitewny żar, to Bernard stał się trochę nie na miejscu i dało się to wyczuć. Sam jestem przeciwnikiem ''postaci nie na miejscu'' i nie odnajduje nigdy kucharzy czy pismaków jako postaci dobrych na wojenny szlak, tym bardziej że okazują się być albo tchórzami, albo postaciami z przerośniętym ego i mając 120 cm zgrywają na szampierzy i fechtmistrzów. Balans to bardzo ważna sprawa i nie każdy potrafi go zachować. Cranmer robił to całkiem nieźle, ale nadszedł moment że przestało być to zabawne, ten zwiewny humor halfinga, a to dlatego że sesja nabrała poważnego charakteru, wiązało się tak z wejściem moim do gry i połączeniem sił z Galvinem, z powrotem Fernando i przemianą wewnętrzną Laury i Siobana, którzy odegrali to doskonale, choć i tak wyczułem że Vanadu nie wykorzystał wszystkich opcji danych mu przez Valtharysa, a tych była masa.

Galvin piwowar grany przez Stalowego tak jak ja, przemykał przez karty sesji khazadem co mu się chwali ponad wszystko. Gra Galvina bardzo mi się podobała, za wcześnie może na opinie/notkę na profilu ale powiem że doskonale zbalansowana postać... najemnik który wie na czym polega jego praca, ale ponieważ również jest świadom tego jak kończy się jego rodzaj kariery w większości wypadków, to jest oszczędny w wywijaniu ostrzem. Postać bardzo na miejscu i dobrze odgrywana. Miała swoje przełomowe momenty, postać ruszała do walki tylko wtedy kiedy musiała, za każdym razem z bardzo dobrą oceną sytuacji i nigdy nie na hurra, dawało to poczucie tego że Galvin chce przeżyć. To akurat było podobne również u Wolfa, co podobało mi się niezmiernie, dystans do walki i przywiązanie do żywota. Galvin na koniec pokazał kły i słał celne ciosy, a uchodził trochę na pacyfistę... to doskonale odzwierciedliło zachowanie spokojnego krasnoluda postawionego w sytuacji bez wyjścia. Laura ( Zombianna ) zrobiła postać świetną jak zwykle i jej gra była na najwyższych poziomach, przez całą opowieść, jednak słodził jej nie będę za bardzo, bo Zombi przyzwyczaiła już nas do tego że pisze świetnie, utrzymuje doskonały poziom stylistyczny i jej pisane słowa sa pełne emocji i przemyśleń, ale nie są tak głębokie by nudziły. Zombi przekazywała esencję i wlewała w sesję hektolitry dobrej gry. Jak zwykle grało mi się z nią super i tej jej ''pazur'', nie tylko jako postaci Laury, ale samej operatorki fanatycznej kobiety, jest niezwykle atrakcyjny i posty tej wspaniałej dziewczyny czyta się jednym tchem. Zombi zasługuje na jakąś nagrodę w tej materii, i nie tam jakieś LI pierdy w stylu wklejonego w profil forumowy narysowanego smoka czy złotego kielicha, tylko poważną nagrodę, kasę albo kryształowy puchar z dedykacją Świetna robota Zombi.

Dzika karta drużyny, Sioban. Powiem tak. Postać bardzo ciekawa i historie opowiadane przez Siobana wciągnęły mnie jako gracza bez reszty. Tak bardzo że aż chciałem grać w sesję które by mówiły o losach Siobana, chciałem nawet to zaproponować Vanadu który odgrywał Siobana albo Valthowi by poprowadził ów sesję. Tak jednak się ne stanie bo Sioban pozostał tylko kopczykiem kości w tej sesji, ale postać bardzo fajna. Tak jak wyżej wspominałem, wydaje mi się że Vanadu nie wykorzystał potęgi jaka drzemała w jego herosie. Zrobił doskonałą kreacje szlachcica na wojennej ścieżce ( i to innego niż ci kórych zwykle widzimy w sesjach ) i po prostu Sioban był barwną postacią. Szkoda że skończył jak skończył i szkoda że Vanadu poświęcił pewnie szlachciurę dla innych projektów... jeśli to dla gry w Sadze to spoko Vanu, nie mam ci tego za złe

Postacie Youviel i Wofla. Napisze o nich razem, jedno po drugim, bo odgrywali oni pewien rodzaj związku w grze, to co napisze będzie też proste i ogólne bo tej dwójki po prostu nie znam, są to gracze dla mnie nowi, a los chciał że nie mieliśmy okazji by pogadać ni na czacie czy prywatnie na docu. ( zresztą, ja aż do tak towarzyskich to nie należę ) Co do Wolfa i gracza który sterował jego ruchami to mam sporo do powiedzenia.

Wolf - tu się zawiodłem, bo zdawało mi się ze facet ma potencjał, ale odpuścił, stracił chęć lub werwę, może to moja wina, może nie - tego nie wiem. Miał być przywódca grupy a wyszedł ot taki sobie najemnik jakich są tony. Postać bez kolorytu, bez polotu, i choć słowa postaci były przyjmowane, rozumiane, to brak charakteru w Wolfa dało się wyczuć na kilometr. Brak dowódczej żyłki spowodował że postać Wolfa została zdominowana przez silniejsze charakterem postacie, w tym głównie moją. Gdy wchodziłem do gry, MG rzucił pytanie kto będzie dowódcą, wtedy Jaracz/Wolf zakrzyknął pierwszy i wziął to na siebie, nie miałem nic przeciwko jako ''nowy'' bo myślałem że skoro ktoś pierwszy się przed szereg wyrwał to wie co i jak robić, ale tak niestety nie było ( Asderuki też bardzo nalegała by to postać Jaracza była przywódcą ). Wolf został dowódcą graczy/postaci silniejszych charakterem od siebie, dowodzenie było starszliwe i tylko fakt że większość graczy przymknęła na to oko, to jakoś gra szła dalej, a jak już dowodzenie totalnie się zawaliło to Jaracz stwierdził że nie bardzo wie co robić dalej skoro nikt się nie słucha i wtedy każdy zaczął działać na własną rękę. Później stała się rzecz najgorsza. Ponieważ trzon dowodzenia przestał całkowicie działać to Jaracz stwierdził że ''on nie jest już dowódcą'', stało się to nawet nie wiem kiedy, po prostu taka była decyzja gracza, bo jako dowódca nie radził sobie z podwładnymi, nikt nie robił oczywiście graczowi czy postaci dowódcy pod górkę, jedynie komander nie miał tego tonu, tego akcentu i konkretnego, betonowego głosu by rozkazywać innym. Gracz odrobinę odrealniony.. a ja, no cóż, pozwoliłbym by ktoś mnie lub mojej postaci mówił co ma robić, ale to musi być ktoś nie tylko musi mieć większą wiedzę od mojej/postaci, ale i twarde jaja, bez tego ani rusz. By dowodzić to trzeba wiedzieć jak to robić, tego nie zastąpi żaden współczynnik mechaniczny w grze. Dodam że trudno ocenić Wolfa w jakiś inny sposób, bo postać była tak szara że, wiem to jako fakt, zniknęła gdzieś w sesji, stała się częścią tła... a szkoda bo z rozdziału pierwszego widziałem że Wolf jakoś tam działał nawet. By zdobyć posłuch w wojsku wystarczy mieć wyższą szarżę, natomiast by zdobyć posłuch wśród najemników, wolnych strzelców, z których każdy to swego rodzaju bandzior i twardziel, to trzeba mieć coś więcej niż chęci do dowodzenia. Jaracz miał tylko chęci niestety i choć raport ten jest moją oceną to wiem że nie tylko było to moje zdanie. W grze szybko moja postać poczęła wytyczać ścieżkę dla grupy i choć inni gracze przyjmowali to zwyczajnie, to postać Jaracza jak i sam gracz, mieli z tym już problem.

Warto bym wspomniał że moja postać jak i ja sam zaznaczyłem na początku rozdziału drugiego, a nawet wstawiłem się za Wolfem by był dowódcą skoro już chciał, jak zresztą można przeczytać w sesji - że jeśli Wolf się sprawdzi jako lider to Helvgrim ( moja postać ) będzie go z chęcią słuchał, ale jeśli nawali to moja postać poderżnie mu nawet gardło za błędne decyzje. Myślę że potrzeba nie byle kogo by rozkazywać krasnoludowi berserkerowi zrobiłem uczciwie, poczekałem, obserwowałem, dałem mu szansę... oceniłem i stwierdziłem że Wolf nie ma pewności siebie i nie może decydować o życiu i przyszłości Helvgrima, dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce. Może przesadzam, może narzucam zbytnią dozę realności do gry, no ale już tak mam... lubię by gra była mocna, ale gdy tylko dostrzegłem baśniową postawę pewnych sytuacji to sam popłynąłem w stronę baśni, tak dla checy, pomyślałem - a czemu by nie, jak innym się udały takie cuda to i mnie muszą Jaracz był niestety oporny na wszelkie sugestie z mojej strony i pewnie uważał każdą moją uwagę i radę jako atak na osobę dowódcy lub jego samego, przez to dochodziło do częstych kłótni. Na każde moje zdanie było 5 zdań Jaracza, a na te kolejnych 10 moich i tak bez końca. Szkoda że gracz nigdy nie przyjął do wiadomości że ''coś robi źle'' po prostu za każdym razem miał coś do dodania, coś do wytłumaczenia, a koniec wyglądał zawsze tak samo ''przenieśmy tę sprawę na priva'' kiedy ja właśnie publicznie chciałem porozmawiać o problemach a nie na privie sobie pogdakać W sumie może nie ma co dochodzić dlaczego było właśnie tak a nie inaczej, ale powiem że zawiodłem się, a postać najemnika Wolfa w pierwszych dwóch postach zapowiadała się konkretnie, później wyszło inaczej, bywa. Przykro mi to pisać ale Jaracz nastawiony jest na grę w stylu ''jesteśmy drużyną to się wzajemnie słuchamy i się lubimy itd. '', ja jestem przeciwnikiem takiej gry, dla mnie takie drużyny są nierealne i bezbarwne, lubię jak są różnice zdań, gorączkowe rozmowy między postaciami, jak sobie ktoś da po mordzie, jak się miejsca w drużynie klarują - wtedy jest bardzo realistycznie, szczególnie miedzy najemnikami. W sesjach zawsze widzimy grupy najemników w których dochodzi do bójek, walk na noże, siłowania na rękę, kłótni o łupy, itd. i ja lubię by drużyny najmniecze w których ja jestem były podobne, realne. Bardzo nie lubię jak drużyna zgrywa na wojskowe posłuszeństwo i cel ma tak bardzo wspólny że o niczym innym nie mówi, o niczym innym nie myśli, nie kłóci się, tylko napiera do celu jak roboty, zgodnie i układnie. To by był dobry sposób ale dla drużyny która robi już 10-tą misję i gra 20-tą sesję, ma dograne działania i zachowania, ale w drużynie która zna się tydzień to wszystko napięte być powinno jak barania torba, wtedy jest real. Co do postowania - spodziewałbym się że jako dowódca ( przez większość gry ) Jaracz będzie dawał posty jako pierwszy lub drugi, ale nie, dawał za to nagminnie posty jako ostatni lub przedostatni. Ja rozumiem że każdy ma swoje sprawy i życie i czasu brak, znam to z autopsji, ale jak ktoś dowodzi to bierze na siebie odpowiedzialność za innych i musi być gotów do pewnych poświęceń. Gra wyglądała czasem tak że czekając kilka dni, trzeba było budować posty w sposób by nie wejść w paradę postowi Jaracza, bo być może dowódca ma jakiś pomysł no i głupio wybiegać przed szereg, to było uciążliwe. Przynajmniej ja to tak odbierałem. Później, jak już przestałem się tym przejmować, to zacząłem pisać po swojemu i wtedy okazało się że Jaraczowi to nie na rękę bo on miał inne plany i że ja i moja postać nie wspópracujemy. Dam przykład prosty - jest prawo i lewo, musimy wybrać... zatem czekamy na post dowódcy, niech on zadecyduje, czas mija a głosu dowódcy nie ma, no to co robić, albo kombinować i opisywać przemyślenia i otoczenie, jak to robiliśmy przez większość czasu, albo podjąć jakąś decyzję. Jak za długo czekaliśmy bezczynnie to MG popychał do działania, a mnie dwa razy prosić nie trzeba... MG mówi - VIX rusz to, to VIX rozrusza jak trza Jednak jak się ruszyło na przykład w lewo, to później dowódca ( Wolf/Jaracz ) miał problem z tym że się nie słuchamy, nie czekamy, sami podejmujemy decyzję, a w szczególności oczywiście ja No ale tak to jest, ktoś decyzję musi podjąć skoro nikt inny się nie kwapi, padło na mnie, a zatem i masa gówna na mnie za to spadła, ale jak to ja... olewam to i dalej robię swoje. Pozytwy Wolfa - chęć życia, brak dziwacznego bohaterstwa i tyle, bo po prostu więcej Wolfa w grze nie widziałem powiedzieć można. Poważnie żałuję że nie poznaliśmy postaci Wolfa, oczywiście nie było to obowiązkowe, ale inni gracze ciągle coś o swoich postaciach ''sprzedawali'', a to że piwowar ojciec i receptura zacna na browara, a to że rodzinny zamek spalony, a to że w klasztorze się było i widziało to i owo... ciągle coś było, a od Wolfa nic! i dlatego zmieszał się z tłem. Wystarczy pomyśleć o tym że nawet teraz wiem jak wyglądała Laura, jaki kolor płaszcza miał Sioban, jak cuchnął Dirk czy jak zaplecioną brodę miał Galvin, a Wolf? Nawet nie wiem jak wyglądał, a należę do bardzo spostrzegawczych. Ergo, albo Jaracz się nie przyłożył do gry tym razem, albo powinien znacznie ją podciągnąć... zresztą, kto na forum w WH tutaj gra to mnie i moją opinię zna i wie że głupot nigdy nie smaruję. Ot, napisałem jak było i przyznam że Jaraczowi gry nie ułatwiałem, ale nie ze złośliwości ale dlatego że od dowódcy wymagam więcej niż od innych. Kropka.

Youviel za to... i tu mała niespodzianka bo uważam że Youviel ( Asderuki ) zagrała najlepiej z nas wszystkich choć nie wiem czy było to z jej strony zamierzone. Jej wyobcowanie, podejście do pewnych spraw, wewnętrzna walka z elfią nienawiścią do ludzi w owych czasach i pradawną miłością jaką ta rasa czuła w stosunku do synów i córek Sigmara setki lat wcześniej, to było świetne. Tak gra Asderuki jak osadzenie bohaterki Youviel w świecie Młota, wyszło świetnie. Jak dla mnie super. As ma podejście konkretne i podobało mi sie to, jej bohaterka nie zastanawiała się nad rzeczami prostymi tak jak my nie zastanawiamy się nad tym którą dziurą zjada się kanapkę. Taka solidność i wyniosłość zarazem stworzyła z Youviel postać moim zdaniem najlepszą w tej sesji.

Kilka osób pokazało bardzo realistyczne podejście do nierealnej gry... dla mnie była to więc bomba! W pozytywnym sensie oczywiście . Mój bohater się nie nudził i wciąż był czymś fizycznie zajęty... domyślać się tylko mogę jak musiało to wkurzać MG Podczas przygody tylko traciłem: punkty żywotności, punkty przeznaczenia, pieniądze, przedmioty i wszystko inne, ale co najważniejsze, wszystko to na własne życzenie. Najlepsze w tym wszystkim było to że życzenia te Valtharys spełniał idealnie. Grałem krasnoludem o berserkerskich zapędach, członkiem klanu z północnych gór, religijnym i opanowanym na swój sposób, wewnętrznie... jednak wciąż myślącym o honorze i zemście... typowym podręcznikowym khazadem, kimś kogo uważam za nierealnego krasnoluda. Prawdziwego członka górskiego ludu zagrał Stalowy, ja natomiast zagrałem prawdziwego krasnoluda, jednak prawdziwego na miarę północnych, ośnieżonych twierdz. Kogoś kto całe życie był karmiony historyjkami, baśniami, ludowymi wierzeniami, kultowymi rytuałami, dziedzictwem ojców... z ludzmi z Imperium nie miał prawie nic wspólnego przez całe swe dotychczasowe życie. Dopiero we wsi Faulgmiere zaczął rozumować jak działa cesarstwo Karla Franza i ludzie w nim zamieszkujący. Jak sprawy honoru mają się do rzeczywistości, jaką wartość ma słowo i dziedzictwo wśród Imperialnych obywateli. To była bardzo pouczająca przygoda dla Helvgrima, a nauczycielami byli mieszkańcy Księstw Granicznych... członkowie drużyny byli dla Helva kimś na kształt punktów zaczepienia. Galvin pokazał kiedy przestać być khazadem a zacząć być krasnoludem...niby to samo prawda, ale nie dla dawi. Galvin to taki trochę Imperialny krasnolud, żyje i chce żyć, nie rzuca swego życia na ostrza mieczy bez sensu i wie doskonale jak przetrwać w świecie ludzi, profesjonalista w każdym calu. Sioban to człowiek ludu, zna swą wartość i nie udaje nikogo innego, jest szczery i wierny, cień szansy dla ludzi z cesarstwa, którzy głównie są zakłamani i zdradliwi. Lotar... najemnik który robi to co musi, ale kiedy to robi to daje z siebie wszystko. Trzeba jednak wiedzieć co się robi i zachować zimną krew, do końca, tak jak Laura. Youviel cóż... Youviel to elfia samica, a tych ścieżek Helvgrim nie pojmuje... to i dobrze, bo żaden szanujący się krasnolud elfami się nie interesuje i nie para

Baron Ludwig Pazziano, Merccucio, Thorn i jego grupa, ludność Falcano ( postacie prowadzone przez Valtharysa ) pokazały że granica między dobrem a złem jest czasem tak cienka że prawie niewidoczna, że to co wydaje się prawdą często jest iluzją i że walczyć należy do końca, nawet o przegraną sprawę.

Podsumowując. Przygoda do Warhammera bardzo dobra, a poprowadzona przez Valtharysa stała się doskonałą. Detale, tempo gry, możliwość współkreacji świata. Szczerze, nie sposób się przyczepić do niczego. To co Valth obiecał to zrobił i to się liczy. To czy nam się podobało czy nie to już zależy tylko od nas samych. Mnie się podobało bardzo.

Cytat:
Napisał Jaracz
W kwestii gry dołączył do nas berserker, który najpierw działa, a potem... no właśnie nie wiem co potem, bo za każdym razem widać było ten sam schemat działania.
Edit: Cóż, musiałem zrobić edit'a bo przeczytałem poniższe słowa Jaracza na temat mojej postaci i tylko chciałem dodać te kilka słów. Grałem berserkerem, każdy z nas wie co to za rodzaj postaci, a kto nie wie ten niech sobie rzuci ten termin w google. Jak na berserkera przystało, postępuje się zgodnie z charakterem, wolą, dziką furią, a nie wedle skomplikowanego pomyślunku. Wpierw działanie, później płacz, zgodnie z tym jak pokazały nam to karty historii w przypadku tych dzikich wojowników. Berserkerem kieruje instynkt walki, bitewny szał, często wzmagany działaniem ziół i grzybów halucynogennych i tym się on różni od reszty, zatem powyższe/poniższe słowa Jaracza choć być może na celu miały zdyskredytowanie mojej postaci lub mojej gry to wyszły mu zupełnie na opak Dzięki Jaracz, pisząc że moja postać najpierw działała, a potem... napisałeś tym samym że udała mi się doskonale gra berserkerem. Wydaje mi się po twoich słowach że spodziewałeś że zagram berserkerem myślicielem lub taktykiem, no ale to by chyba była metagra wtedy, prawda? Zagrałem postacią taką jaką chciałem zagrać, a takiej też w drużynie brakowało, czyli najpierw w mordę a później na spytki... tak miało być i tak było, bo gdybym chciał zagrać kimś kto najpierw planuje szczegółowo wszystko to bym nie grał nordlandzkim berserkerem, mam rację? Dzięki raz jeszcze za dobre słowo więc. Aha, i może warto bym dodał. Zadaj sobie pytanie Jaracz, po co ja się w ogóle zjawiłem w sesji? Rzucę podpowiedź. Dlatego że dużo było gadek, gdybania, obchodzenia tematu, a mało działania, bardzo mało. Resztę sobie możesz już dopisać sam.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 16-05-2014 o 05:12.
VIX jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem