Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2014, 03:45   #3
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Hase wymruczał przekleństwo kiedy przegrał zakład z Fritzem. Poprawił wyciuchraną papaszkę na głowie.
Droga do dzielnicy industrialnej minęła w ciszy. Bo o czym było gadać? Wszyscy milczeli, gęby nie było do kogo otworzyć. Bo przecież z magikiem nie pogada, bo oni przecież wszyscy niegadatliwi. Z babą o czym gadać nie ma, a zresztą Frizt popsuł mu humor. Skupił się więc na obserwowaniu okolicy.
Cały plan majora był dla niego prosty - złapać ciapaka i wyłuskać informacje. Sprawy przybrały jednak nieco gorszy obrót niż zakładali. Pojawienie się samochodu i kilku gości pokomplikowały ich plan. Musieli więc improwizować, w czym Heindrich nie był zbyt dobry. Od zawsze był prostym żołnierzem - kazali strzelać, to strzelał. I tyle pieśni.
- Psi mać! - zaklął Keppler, kiedy jeden z przyjezdnych zniknął w motelu. - I jak tera ciapniemy ciapaka?
Propozycja, którą wyraził mag mu wystarczyła.
- Powodzenia - rzucił za odchodzącym - Ja wezmę se thompsona i przyczaję się gdzieś w okolicy. Jak coś się sypnie to bede szczelał.
Mowa Heindricha kłuła w uszy jak czerwony strój klauna na pogrzebie. Łamanie gramatyki przez strzelca było jednak niezamierzone. Po prostu Hase nigdy nie był zbyt pilnym uczniem, a szkołę widział bardziej z obrazków niż z własnego doświadczenia.
Zgarnął karabin, próbując upchnąć go pod znoszonym płaszczem. Hase wytoczył się z pojazdu w iście pijaczym stylu. Jego ubiór, według strzelca mającym być odzieżą cywilną, wyglądał jak krzyżówka kloszarda z nisko postawionym urzędasem. Szary i połatany płaszcz, mający swoje najlepsze lata chyba w czasach wojen magów, nakrywał jego wysoką i chudą sylwetkę. Pod nim marynarka w kratę, wypłowiała, z łatami na łokciach od podpierania się na barowym szynku. Jedynym pozytywem były buty, skórzane, za kostkę, o dziwo bez dziur. Keppler, nieco zataczając się, ruszył cichaczem w stronę zaułka pomiędzy budynkiem po prawej stronie samochodu a restauracją. Most wiszący nad ulicą wydawał mu się najlepszym miejscem do przyczajenia. Planował skryć się na nim, wyczekując okazji do posłania serii w potencjalnego przeciwnika. W końcu takie było jego zawodowe motto: "Jak każą szczelać, to szczelam.".
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 13-05-2014 o 04:02.
Feataur jest offline