Hase wymruczał przekleństwo kiedy przegrał zakład z Fritzem. Poprawił wyciuchraną papaszkę na głowie.
Droga do dzielnicy industrialnej minęła w ciszy. Bo o czym było gadać? Wszyscy milczeli, gęby nie było do kogo otworzyć. Bo przecież z magikiem nie pogada, bo oni przecież wszyscy niegadatliwi. Z babą o czym gadać nie ma, a zresztą Frizt popsuł mu humor. Skupił się więc na obserwowaniu okolicy.
Cały plan majora był dla niego prosty - złapać ciapaka i wyłuskać informacje. Sprawy przybrały jednak nieco gorszy obrót niż zakładali. Pojawienie się samochodu i kilku gości pokomplikowały ich plan. Musieli więc improwizować, w czym Heindrich nie był zbyt dobry. Od zawsze był prostym żołnierzem - kazali strzelać, to strzelał. I tyle pieśni.
-
Psi mać! - zaklął Keppler, kiedy jeden z przyjezdnych zniknął w motelu. -
I jak tera ciapniemy ciapaka?
Propozycja, którą wyraził mag mu wystarczyła.
-
Powodzenia - rzucił za odchodzącym -
Ja wezmę se thompsona i przyczaję się gdzieś w okolicy. Jak coś się sypnie to bede szczelał.
Mowa Heindricha kłuła w uszy jak czerwony strój klauna na pogrzebie. Łamanie gramatyki przez strzelca było jednak niezamierzone. Po prostu Hase nigdy nie był zbyt pilnym uczniem, a szkołę widział bardziej z obrazków niż z własnego doświadczenia.
Zgarnął karabin, próbując upchnąć go pod znoszonym płaszczem. Hase wytoczył się z pojazdu w iście pijaczym stylu. Jego ubiór, według strzelca mającym być odzieżą cywilną, wyglądał jak krzyżówka kloszarda z nisko postawionym urzędasem. Szary i połatany płaszcz, mający swoje najlepsze lata chyba w czasach wojen magów, nakrywał jego wysoką i chudą sylwetkę. Pod nim marynarka w kratę, wypłowiała, z łatami na łokciach od podpierania się na barowym szynku. Jedynym pozytywem były buty, skórzane, za kostkę, o dziwo bez dziur. Keppler, nieco zataczając się, ruszył cichaczem w stronę zaułka pomiędzy budynkiem po prawej stronie samochodu a restauracją. Most wiszący nad ulicą wydawał mu się najlepszym miejscem do przyczajenia. Planował skryć się na nim, wyczekując okazji do posłania serii w potencjalnego przeciwnika. W końcu takie było jego zawodowe motto: "Jak każą szczelać, to szczelam.".